Pozory mylą. Diana Palmer

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pozory mylą - Diana Palmer страница 7

Pozory mylą - Diana Palmer

Скачать книгу

Gdy tylko o nim pomyślała, od razu dostawała białej gorączki!

      A najgorsze było to, że ten drań był wręcz zniewalająco przystojny i pociągający. Do tego sprawiał wrażenie, że świetnie zna się na kobietach. Czuła się przy nim nieswojo, jakby podświadomie wiedziała, że gdyby zechciał ją poderwać, nie znalazłaby w sobie siły, by go odrzucić. Dlatego postanowiła, że będzie unikać go jak ognia.

      Jednego była pewna. Nigdy nie pozwoli, by w jej życiu zagościł jakiś facet. Zbyt dobrze wiedziała, jacy są mężczyźni. Przez długie lata przypatrywała się kolejnym kochasiom matki i przeżyła piekło z Henrym.

      Wiedziała, że gdy facet zagląda do butelki, to staje się niebezpieczny, a ona już nigdy nie będzie zadawać się z takimi typkami. No, z wyjątkiem tych, którzy stali się jej prywatnymi nauczycielami.

      Rozdział drugi

      – Wykluczone, żebyś poszła tak ubrana na przyjęcie! – lamentowała Sassy, przyglądając się krytycznie przyjaciółce. – Mina, tam się zjedzie śmietanka towarzyska z całego hrabstwa! Zrozum, musisz prezentować się jak wybitnie zdolna i świetnie zapowiadająca się autorka!

      Mina przygryzła dolną wargę. Ubrana była w skromną czarną sukienkę, do tego założyła czółenka, a włosy miała związane w charakterystyczny dla siebie koczek. Swoim też zwyczajem zapomniała o makijażu.

      – Sassy… – próbowała się bronić.

      – Zaufaj mi, zmienię tylko kilka drobiazgów. Tak się składa, że przypadkiem mam przy sobie kuferek z kosmetykami…

      – Dobre sobie! Przypadkiem! Ty podstępna gadzino, po prostu taki miałaś plan! – zaatakowała ją Mina, lecz choć pohukiwała, nie było w tym cienia złości, tylko rozbawienie.

      – Owszem – bezczelnie przyznała Sassy. – Ale zrozum, nie chcę, żeby ludzie wzięli cię na języki. Ty zresztą też tego nie chcesz – dodała z przekonaniem. – Czytelnicy Willow Shane zasługują na to, by ich autorka prezentowała się oszałamiająco.

      – Wystarczy mi już plotek na całe życie – ponuro odparła Mina. – Cóż, może rzeczywiście…

      Nie dokończyła, bo rozległo się pukanie do drzwi. Gdy otworzyła, w progu ujrzała Billa McAllistera, brygadzistę, który pracował u niej i u Barta. Żadnego z nich nie było stać na zatrudnienie tak wysoko wykwalifikowanego pracownika na pełny etat, jednak Bill na obu ranczach był wprost bezcenny nawet w niepełnym wymiarze godzin.

      – Cześć, Bill. Co słychać? – spytała z uśmiechem Mina.

      – Proszę wybaczyć, że przeszkadzam. Dzień dobry, pani Callister – dodał, kłaniając się Sassy. – Mamy problem z ogrodzeniem. Pieprzony… cholerny byk przewrócił je i zaatakował drugiego byka. Młodszy jest mocno poturbowany. Możliwe, że trzeba będzie go uśpić. Powinniśmy zamówić materiały do naprawy ogrodzenia, ściągnąć sprzęt i wezwać weterynarza. Zgadzasz się?

      – Oczywiście. – Milczała przez chwilę, po czym spytała ponuro: – Zaatakował Old Charlie, tak? To już drugi byczek, którego okaleczył. Niestety nie stać nas na takiego rozbójnika. No i Old Charlie ma już swoje lata.

      – Mino… – Bill westchnął. – Obawiałem się, że tak postanowisz. Nie przeczę, to mądra decyzja, ale polubiłem Old Charliego, charakterny z niego łobuz…

      – No to go zabierz do siebie – weszła mu w słowo Mina. – Masz krowy i niedawno straciłeś byka. Bill, mówię poważnie, weź Old Charliego. To rozwiąże moje i twoje problemy.

      – Jesteś niezwykle szczodra, dziękuję! – zawołał uradowany Bill, zaraz jednak spoważniał. Znał sytuację finansową Miny, a Old Charlie był czystej krwi bykiem rasy black angus ze świetnym rodowodem. – Przecież wiesz, za ile go można sprzedać, a ranczo potrzebuje każdego centa.

      Mina uśmiechnęła się i jej twarz uległa cudownej przemianie. Bo kiedy się uśmiechała, stawała się ładna. Jednak nie zdarzało jej się to często.

      – Bill, sprzedając Old Charliego, naraziłabym na niebezpieczeństwo zwierzęta pechowca, który by go kupił. A co, gdyby nowy właściciel wściekł się na narowistego byka i sprzedał go do ubojni? – Widziała, że Bill skrzywił się na tę myśl. – Dlatego nie zrobimy tego. Zabierzesz Old Charliego do swoich krówek, będzie miał harem i żadnych rywali, więc przestanie szaleć. Wracaj na ranczo i pogoń chłopaków, żeby jak najszybciej naprawili płot. Ja muszę iść na przyjęcie urządzane na moją cześć – powiedziała bez entuzjazmu. – Organizuje je pani Simpson. Przeczytała Zjawę, moją najnowszą powieść, która trafiła na listę bestsellerów USA Today, i chce przedstawić mnie paru osobom.

      – Też zostałem zaproszony – powiedział trochę speszony Bill. – Przyjdę, gdy już uporamy się z ogrodzeniem, a rano przywiozę przyczepę, żeby zabrać Old Charliego.

      – Świetnie. W takim razie do zobaczenia na przyjęciu.

      – I tak żadna piękna dama ze mną nie zatańczy. Ale przynajmniej napiję się ponczu i schrupię parę kanapek – dodał z uśmiechem.

      – Bill, chętnie z tobą zatańczę – przyjaźnie powiedziała Mina.

      – To bardzo miłe z twojej strony. W przeciwnym razie czeka mnie podpieranie ścian.

      – Mnie też – roześmiała się Mina. – Będziesz jedynym mężczyzną, z którym zatańczę.

      – No to teraz naprawdę połechtałaś moją próżność.

      Bill, jak większość miejscowych, wiedział, przez co przeszła Mina w dzieciństwie, i głęboko jej współczuł, tym bardziej że sam też zaznał w swym życiu cierpienia. Ci, którzy go bliżej znali, życzyli mu, by spotkał kobietę, która doceni jego dobre serce i szlachetny charakter. Można powiedzieć, że uporał się z żałobą po żonie i córce, które zginęły tragicznie, i coraz bardziej doskwierała mu samotność. Pracował i próbował żyć normalnie, był nawet gotów z kimś się związać, ale co jakiś czas dopadała go bolesna przeszłość, a wtedy topił smutki w kieliszku. Gdy miał już dość, barman dzwonił po Minę, a Bill wychodził za nią potulny jak owieczka i pozwalał się odwieźć do domu.

      – Przyjęcie rozpoczyna się o dziewiętnastej – rzuciła, gdy Bill zbierał się do wyjścia. – Jeżeli chłopaki nie wyrobią się do tego czasu z płotem, zostaw ich i przyjdź do domu pani Simpson. Dzisiaj jest zmiana Randy’ego i Kita, można im zaufać.

      – Dobra, jeszcze raz dziękuję. – Włożył kapelusz i zszedł z werandy, podzwaniając ostrogami.

      Kiedy zostały same, Sassy odwróciła się do Miny.

      – No dobra, kurczaczku. A teraz siadaj i bądź grzeczna, a ja zrobię cię na bóstwo. Może poznasz dzisiaj jakiegoś przystojniaka?

      – Żadnych facetów, młodych, starych, brzydkich, pięknych – odparła Mina, siadając na krześle. – Nigdy nie zwiążę się z żadnym mężczyzną. – Skrzyżowała ramiona na piersi, jakby nagle owionęło ją lodowate powietrze.

      –

Скачать книгу