Pozory mylą. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pozory mylą - Diana Palmer страница 8
– Tak, wiem… – Sassy położyła dłoń na jej ramieniu. – Szkoda, że nie porozmawiałaś z tą panią psycholog. Wiesz, o kim mówię.
– Niestety nie umiem zwierzać się z intymnych spraw ludziom, których nie znam – z żalem stwierdziła Mina. – Wiem, że czasami to się przydaje, ale po prostu nie potrafię.
Sassy zamilkła, bo nie wiedziała, co odpowiedzieć. Trudno się rozmawia o niezagojonych ranach. Dlatego skupiła się na upiększaniu przyjaciółki.
Kiedy skończyła, efekt był oszałamiający. Sassy tylko podmalowała ją delikatnie i rozpuściła włosy, które opadały swobodnie na odsłonięte i lekko opalone ramiona, ale to wystarczyło, by Mina zmieniła się nie do poznania. Wyglądała przepięknie, sprawiała wrażenie kobiety kruchej i delikatnej.
– Będziesz łamać męskie serca – stwierdziła Sassy.
– Ale nie z rozmysłem – zastrzegła. – Przyjdziesz na przyjęcie?
– Tak, z Johnem. Zjedzie się śmietanka towarzyska, ale będą też tacy jak my.
– Bart przyprowadzi tego swojego kuzyna. – W oczach Miny błysnął gniew. – Nie lubię faceta, straszny z niego pyszałek i arogant, a patrzył na mnie tak, jakby potrafił dojrzeć bieliznę pod ubraniem… – Umilkła gwałtownie. Ostatnie zdanie wypsnęło jej się, zanim ugryzła się w język.
– To rozpustnik – powiedziała Sassy, potwierdzając podejrzenia przyjaciółki. – Wiem od Johna. Poznali się na zjeździe hodowców bydła, zanim wzięliśmy ślub. Twierdzi, że ten facet zalicza kobiety niczym pracowita pszczółka kolejne kwiatki.
– Tak właśnie myślałam – przyznała Mina.
Wieść o tym, w jaki sposób Cort Grier zabawiał się na zjeździe hodowców bydła, niezbyt ją zainteresowała, za to skupiła uwagę na swoim odbiciu w lustrze. Z wyjątkiem piwnych oczu, które spoglądały z typowym dla niej smutkiem, wyglądała całkiem nieźle, prawie jak ładna kobieta. Nie mogła w to uwierzyć. Nigdy się nie malowała, bo bała się, że zostanie to źle zrozumiane przez któregoś z kochanków matki, z których co najmniej jeden próbował nakłonić Antheę, by poszli we trójkę do łóżka. Matka roześmiała się, szyderczo popatrując na córkę, a Mina uciekła do lasu. Wróciła do domu dopiero wtedy, gdy lubieżny kochaś wyjechał. Było to jedno z szeregu wspomnień, które nie dawały jej spokoju.
– Bart, jak go znam, dopilnuje, żeby kłopotliwy kuzyn nie dał plamy – stwierdziła Sassy.
– Naprawdę muszę tam iść? – jęknęła Mina.
– Tak.
– No dobra. Już wiem, co czuli skazańcy, gdy na własnych nogach człapali pod gilotynę.
– Głowa do góry, nie będzie tak strasznie! – Sassy roześmiała się. – Kto wie, może nawet ci się spodoba?
– Aha, a przy okazji przemienię się w motylka i zacznę fruwać.
– Ależ z ciebie maruda.
– Prawdę mówiąc, wolałabym zająć się moim nowym koniem. – Mina uśmiechnęła się radośnie. – Jest piękny! Maści palomino o złotożółtym odcieniu, jak piasek na słonecznej plaży, dlatego nazwałam go Sand – mówiła z zapałem. – Jego poprzedni właściciel umarł. Podobno Sand bardzo to przeżywał, ale kiedy zobaczył mnie na aukcji, to podszedł do ogrodzenia i pochylił łeb. A ja już wiedziałam, że jest mój. Nie stać mnie było na nowego konia, ale Rogan sprezentował mi go na urodziny.
– Twój kuzyn to jeden z najbardziej seksownych mężczyzn, jakich widziałam – powiedziała Sassy. – A zarazem zieje nienawiścią do kobiet. Masz szczęście, że jesteście spokrewnieni, bo wobec kobiet z rodziny stosuje taryfę ulgową.
– Ale mojej matki nienawidził. Jego matka też jej nienawidziła, choć były siostrami, i zerwały ze sobą wszelkie stosunki. Ciotka Sally wiele lat temu umarła na raka, wujek Fred zmarł rok później, gdy kopnął go ranny koń, którego próbował opatrzyć. Z bliskiej rodziny tylko ja zostałam Roganowi.
– U mnie jest tak samo. Tylko ja, mama, no i Selene.
– Nadal zamierza zostać pilotką myśliwca? – spytała Mina z uśmiechem.
– Owszem. Śpieszy się, by dorosnąć, i zaczytuje się we wszystkich książkach, jakie jest w stanie znaleźć, na temat Raptorów. – Gdy Mina spojrzała na nią pytająco, dodała: – To nazwa myśliwców F-22. Wie na ich temat wszystko.
– Będzie z niej świetna pilotka.
– Też tak myślę.
Mina znów popatrzyła w lustro i spytała z fascynacją:
– Jak ty to robisz?
– Pokażę ci przy innej okazji. A teraz zbieraj się do wyjścia, jeśli nie chcesz się spóźnić. Muszę jeszcze zajechać do domu i zabrać Johna.
– Dobrze, zatem do zobaczenia na miejscu.
– Do zobaczenia. Tylko proszę, nie denerwuj się. Większość ludzi, których tam spotkasz, spędziła tu całe życie. Zupełnie jak ty.
– No tak, pochodzę z tych stron, ale nigdy nie obracałam się w takim towarzystwie. Jestem prostą wiejską dziewczyną.
– Nieprawda, jesteś słynną pisarką Willow Shane! – Sassy niby żartowała, ale nie do końca. – Twoja popularność rośnie z każdym dniem, a Zjawa zawędruje na sam szczyt list bestsellerów. Jeszcze wspomnisz moje słowa! Uwielbiam twoje książki, ale ta ostatnia to majstersztyk.
– Dzięki. Skoro tak ci się podoba, możesz mieć ich, ile tylko dusza zapragnie – skwitowała rozbawiona Mina. – Mam tu parę kartonów egzemplarzy autorskich.
– Dzięki, to urocze, ale wolę kupować twoje książki, żebyś miała tantiemy – droczyła się Sassy.
– Daj spokój, przecież wiesz, że pieniądze nie są dla mnie ważne. No, były w tamtym czasie, gdy musiałam pracować jako kelnerka, żeby zarobić na jedzenie dla matki i Henry’ego. Gdyby nie pomógł nam Rogan, ranczo poszłoby pod młotek. On uwielbiał mojego ojca. Kiedy tata odszedł do innej kobiety, bardzo to przeżył.
– Masz z nim jakiś kontakt? – zainteresowała się Sassy.
– Nie – ze smutkiem przyznała Mina. – Mama powiedziała, że napisała do taty, że go nienawidzę i nie chcę go widzieć. – Przerwała na moment. – Owszem, powiedziałam coś takiego. Po prostu sobie odszedł, nie oglądając się za siebie i zostawiając mnie na łasce matki… To bolało. Owszem, rozumiem, dlaczego odszedł, ale tym samym rzucił mnie lwom na pożarcie. Tego nie potrafię mu wybaczyć. – Wyraz jej twarzy się zmienił. – Matka nienawidziła mnie całe życie, a ja wciąż nie wiem dlaczego.
– Nie warto zbyt mocno zagłębiać się w przeszłość – poradziła Sassy.