Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley страница 11

Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley Rock Chick

Скачать книгу

alarm…

      – Wyłączyłem go.

      – Rany boskie – powiedziałam raz jeszcze.

      Miałam naprawdę dobry alarm, jeden z najlepszych, Nick go zainstalował. Mogłam go ustawić na bycie w domu i bycie poza nim. Czujniki ruchu zostały tak rozlokowane, żeby nie reagowały na Boo, nawet gdy wchodził przez klapkę w drzwiach wejściowych. W razie włamania alarm się uruchamiał, powiadamiając ochronę i policję. Żadna tandeta, kosztował kupę hajsu, miesięczne opłaty też były spore.

      – Jak to zrobiłeś?

      Nie odpowiedział, obdarował mnie tylko swoim zadowolonym uśmiechem. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że leży na mnie, i spróbowałam go zrzucić. Nie zadziałało.

      – Złaź ze mnie! – wrzasnęłam.

      – Musimy porozmawiać – odparł.

      – Nie musimy. Złaź! – Użyłam głosu „Law opieprza dzieciaki w azylu”, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.

      – Nie zmuszaj mnie, żebym zrobiła ci krzywdę – ostrzegłam, głównie na pokaz.

      Zadowolony uśmiech przeszedł w rozbawienie, co mnie jeszcze bardziej wkurzyło.

      – Chcę to zobaczyć – powiedział takim tonem, jakby faktycznie o niczym innym nie marzył.

      To było wyzwanie, a ponieważ jestem debilem, przyjęłam je.

      Ciężki i Frank pokazali mi sporo chwytów i kazali trenować do bólu w mięśniach. Wprawdzie większość z nich zakładała pozycję stojącą, ale i tak ich użyłam.

      Gdy się mocowaliśmy, zrozumiałam, że Crowe zna wszystkie moje chwyty, umie je neutralizować i że ma w swoim arsenale wiele innych, nie mówiąc o tym, że był o niebo silniejszy.

      I mimo wszystko udało mi się go zepchnąć. Korzystając z tego, zerwałam się, żeby uciec, co nie było szczególnie mądre: platforma, na której stało łóżko, miała sufit na wysokości półtora metra.

      Wyrżnęłam głową w sufit i zobaczyłam gwiazdy. Przycisnęłam prawą rękę do czubka głowy, lewa, którą wyciągnęłam, żeby złapać równowagę, spoczęła na piersi Crowe’a. Przysiadłam na łydkach.

      – Jezu, Law, nic ci nie jest? – spytał Crowe, podnosząc się.

      Zamrugałam szybko, żeby pozbyć się gwiazd; nie pomog­ło, zamrugałam znowu.

      – Jules? – odezwał się Crowe, po raz pierwszy używając mojego imienia.

      Jedną rękę położył mi na biodrze, drugą przesuwał po ręce, którą przyciskałam do głowy.

      Z dużym wysiłkiem zdołałam skupić wzrok na nim.

      – Tak, spoko.

      Siedziałam na łydkach, nadal trzymając dłoń na jego piersi. On też usiadł, przysuwając się i nie odrywając ode mnie oczu. Na jego twarzy malował się teraz niepokój, co, nie wiem czemu, przyspieszyło bicie mojego serca.

      Przyjrzałam mu się. Miał na sobie wczorajsze ciuchy; czarny podkoszulek z Hanleyem wyciągnięty z dżinsów i bose stopy.

      Nie wiem, czemu to właśnie one zwróciły moją uwagę. Zwykle stopy są mało atrakcyjne, ale te były seksowne. Nie wiem, jak człowiek może mieć seksowne stopy, ale wiedziałam już, że jeśli ktoś takie miał, to właśnie Crowe. Wszechświat, który wszystko w Vansie Crowe uczynił seksownym, w swej niesprawiedliwości obdarzył go również seksownymi stopami. To mi przypomniało, że przecież jestem wkurzona. Poruszyłam się szybko w nadziei, że go zaskoczę. Niestety, nic mi z tego nie wyszło.

      Zdjął rękę z mojego biodra i złapał mnie za nogi; ponownie wylądowałam na poduszkach.

      Usiadł na mnie okrakiem i znów się szamotaliśmy. Szukałam okazji, żeby kopnąć go w jaja, ale siedział na mnie i mogłam tylko wierzgać nogami, próbując go zrzucić. Chwycił mnie za nadgarstki, podniósł mi ręce nad głowę i nachylił się. Próbowałam się wyrywać, podrzucać biodrami. Ani drgnął.

      – Złaź ze mnie! – krzyknęłam.

      – Nie. Przegrałaś i teraz mówisz.

      – Złaź.

      – Co wczoraj robiliście? – spytał, ignorując moje żądanie.

      Zagapiłam się na niego. Przestałam walczyć, nie odzywałam się.

      – Co to był za dzieciak?

      Cisza.

      – Jest z King’s?

      Serce zabiło mi mocniej, ale moja twarz pozostała obojętna, a przynajmniej taką miałam nadzieję.

      – To jeden z twoich ulicznych dzieciaków? – zadawał kolejne pytania, ja milczałam.

      – To ma coś wspólnego z Parkiem? – Nie ustępował.

      Nie zdołałam pozostać obojętna, zesztywniałam. I odwróciłam głowę, usiłując ukryć reakcję. Skąd miał informacje o Parku, King’s i „ulicznych dzieciakach”, nie wiedziałam i nie chciałam wiedzieć. Ale i tak mi powiedział.

      – Znalazłaś jego ciało i jesteś w aktach policji. Złożyłaś zeznania, powiedziałaś, że pracowałaś z nim w King’s. W ostatnich latach życia Park miał akta długie na kilometr. Występuje w nich twoje nazwisko. – Chwila przerwy. – Jules, twoje nazwisko pojawia się tam wiele razy.

      Spojrzałam na niego, marszcząc brwi, ale się nie odezwałam.

      Zmienił taktykę.

      – Powiedz mi o Cordovie.

      Zacisnęłam zęby i tylko na niego patrzyłam. Wtedy on też się na mnie zapatrzył. Coś się zmieniło. Zobaczyłam to, wyczułam i znów byłam jak zahipnotyzowana.

      Patrzyłam, jak się pochyla, moje serce waliło jak szalone, żołądek wszedł w dzikie wibracje. Gdy znalazł się centymetry od mojej twarzy, powiedział głębokim, jedwabistym głosem:

      – Zmuszę cię do mówienia.

      – Nie – przemówiłam w końcu, ale było za późno.

      Jego usta spoczęły na moich, a mój żołądek wyszedł poza skalę Richtera. Bo musicie dowiedzieć się czegoś, o czym wcześniej nie wspominałam. Otóż nie miałam wielkiego doświadczenia w kwestii facetów. Chodziłam czasem na jakieś randki, całowaliśmy się, obściskiwaliśmy, ale nic poza tym. Tak, właśnie to chcę powiedzieć: byłam dwudziestosześcioletnią dziewicą.

      Są kobiety, które czułyby się z tym nieswojo – ja nie. Nie interesował mnie seks, związek ani romans, nie miałam na to czasu. Chciałam uratować świat, a przynajmniej kilkoro dzieciaków. Poza tym ważni dla mnie ludzie mieli przykry

Скачать книгу