Grzeczna dziewczynka. Anna Sakowicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Grzeczna dziewczynka - Anna Sakowicz страница 7

Grzeczna dziewczynka - Anna Sakowicz

Скачать книгу

– zająknęła się kobieta. – Nie chciałam cię przestraszyć, ale… tak spałaś, że…

      – Czyhasz na moje życie?

      Miranda się zawstydziła, bo faktycznie musiała nastraszyć staruszkę. Też była w stanie przedzawałowym, gdy obudził ją krzyk babki nad jej głową.

      – A co tu tak śmierdzi? – dodała po chwili. – Bąka mi w pokoju puściłaś?

      – Ja nie! To ty!

      – No tak. – Machnęła ręką. – Jak się wstydzisz, to zwal na mnie. Stara babka wszystko przyjmie.

      – Rany, babciu! Ty jesteś niemożliwa! Nie chciałam ci przeszkadzać – dodała i szybko wycofała się z pokoju. Poszła do łazienki, szukając azylu. Tu jednak uderzył ją nieprzyjemny zapach. Chwyciła więc odświeżacz powietrza i spryskała pomieszczenie aromatem oceanu. Potem usiadła na muszli. Wykończy się przez te dni z babką, pomyślała. Jakby ktoś nagle zabrał jej życie, a przecież seniorka przyjechała wczoraj!

      Zamknęła oczy i pomasowała skronie. Sztuczny zapach nie przeniósł jej na brzeg morza, a porcelana pod nią nie zmieniła się w maleńką muszelkę znalezioną na plaży. Miranda westchnęła. Potem wstała i spuściła wodę. Już chciała opuścić klapę deski klozetowej, gdy zauważyła, że woda niebezpiecznie podchodzi w górę.

      – No, cholera jasna! – warknęła. – Siku tylko zrobiłam! Co jest?

      Woda sięgnęła krawędzi muszli. Miranda spoglądała w nią, dokładnie obserwując, czy schodzi. Jednak miała wrażenie, że ta ani drgnie. Chwyciła więc szczotkę i próbowała zanurzyć ją jak najgłębiej, by pogmerać w środku. Nic to nie dało. Zaczęła główkować. Przecież nigdy się nie zatykało!

      – Mirka! – usłyszała pukanie w drzwi. – Wyłaź, bo narobię w gacie!

      I wtedy Miranda nagle doznała olśnienia. Otworzyła drzwi i wpuściła seniorkę do środka. Pokazała jej muszlę wypełnioną wodą po brzegi.

      – No to nabroiłaś, kurde frak – powiedziała babka. – A ja zaraz narobię w gacie.

      – Babciu, co ty wrzuciłaś do muszli?

      – Ja? – oburzyła się staruszka. – Wszystko na mnie, tak? A co ty myślisz, że ja wygódkę mam za domem i że nie umiem z toalety korzystać?

      – Nie, ale… powiedz, co zrobiłaś – nalegała wnuczka.

      – Kupę, ot co!

      – No, ale od tego by się nie zapchało.

      – Bo ja wiem – zaczęła się zastanawiać. – Ona twarda była, więc może zakitowała muszlę.

      – Musiałaby być z kamienia!

      – Ale to moja wina, tak? To ty gotujesz jakieś roślinne świństwa, a potem się dziwisz, że człowiek normalnie wypróżnić się nie może! – Babcia podniosła głos i zaczęła wyrzucać z siebie słowa na temat tego, jak jej tu wszyscy nienawidzą i najchętniej utopiliby ją w łyżce wody. A „wszyscy” w jej rozumieniu to była wnuczka i jej kot. Miranda więc postanowiła poczekać, aż seniorka się wygada i znów spokojnie poprosiła ją, by pomyślała, czy czasem coś jej nie wpadło do środka.

      Babka zamilkła i zaczęła drapać się po głowie. Potem kilka razy przestąpiła z nogi na nogę.

      – A wiesz… – zawahała się. – Tu może wisiała…

      – Kostka! Nie ma kostki!

      – Kurde frak… – szepnęła babka. – Wrzuciłaś kostkę?

      Wnuczka posłała babce mordercze spojrzenie. Potem wybrała numer telefonu do ojca i krótko streściła mu przebieg zdarzeń.

      – Co robić? – spytała. A tata ze stoickim spokojem, poradził jej, by wsadziła rękę do muszli i spróbowała wyjąć kostkę.

      Miranda zerknęła w otchłań toalety. Wykrzykiwała usta z obrzydzenia i przeciągle zaznaczyła, że to jest „bleee”. Oczami wyobraźni zobaczyła swoją dłoń gmerającą w otchłani muszli i trafiającą na… Tu jednak imaginacja wyhamowała i stworzyła obraz bryzy morskiej. W przeciwnym razie kobieta nie byłaby w stanie zanurzyć w wodzie ręki. Odszukała więc gumowe rękawiczki. Naciągnęła je na dłonie i uklękła przed muszlą. O morskich zapachach nie było mowy, starała się więc nie zaciągać powietrzem zbyt głęboko.

      Zbadała dłonią kształt muszli. Nigdzie jednak pod palcami nie wyczuła plastikowej osłonki z kostką. Nie było więc szans, by ją wyciągnąć. Nie natknęła się też na rafę koralową, bursztyny ani zatopione wraki. Pozostał więc plan B. Odpowiednie narzędzie. Potrzebny był jej drut. Poszła do kuchni i przeszukała szuflady, ale nie znalazła niczego, co by się nadało do wygięcia. Nagle jednak doznała olśnienia. Stanęła przed szafą w przedpokoju.

      – A ty dokąd idziesz? – spytała babcia. – Chcesz mnie zostawić z dryfującym gównem w łazience?

      – Jeszcze nic nam nie dryfuje, ale za chwilę może zacznie, jak mi nie dasz pomyśleć.

      – Nie wiedziałam, że spoglądanie na szmaty ułatwia myślenie.

      Miranda sięgnęła po dżinsową kurtkę. Ściągnęła ją z wieszaka i pokazała go babce. Ta z politowaniem postukała palcem w czoło i dodała coś na temat pomieszania zmysłów od oparów toaletowych. Wnuczka jednak zaczęła wyginać metalowy wieszak, nie zważając na komentarze seniorki. A po chwili gmerała nim w toalecie. Babcia, stojąc obok, przestępowała z nogi na nogę i poganiała Mirkę. Wreszcie woda powoli zaczęła schodzić, ale kostki zapachowej nie udawało się wydostać.

      − Musiała utknąć gdzieś głębiej – oceniła fachowo wnuczka.

      – Zaraz zrobię w gacie – poinformowała ją babka. – Zeszczam się!

      – Dobra – odparła. – Sikaj, a ja idę dzwonić po hydraulika.

      Miranda podeszła do umywalki i z ogromną starannością zaczęła myć dłonie. Wtem zauważyła, że umywalka z jednej strony zapadnięta jest w szafkę. Zaklęła pod nosem, bo jak to możliwe?! Hunowie przeszli przez łazienkę?! Potem spojrzała na swoją babkę i poprawiła się w myślach. Jeden Hun…

      – Babciu, nie możesz ciągnąć do siebie umywalki, kiedy wstajesz z muszli. – Pokazała staruszce. – Zobacz, wyrwana z jednej strony ze ściany.

      – I co? – krzyknęła Zuzanna. – To może też moja wina?

      – Pewnie nie – zakpiła wnuczka. – Ktoś się tu włamał, zapchał kibel i wyrwał umywalkę – skwitowała, jednak po chwili dodała spokojniejszym tonem: – Nie możesz ciągnąć do siebie umywalki, bo wyrwiesz ją z rurami, spowodujesz powódź i albo utoniesz, albo zginiesz pod wpływem uderzenia.

      – Tobie od tego pisania książek to na mózg się rzuciło.

      Babcia popukała się palcem w czoło, a potem narysowała na nim kółko.

      Wszystko

Скачать книгу