Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 26

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

a potem na Polly i uśmiechnął się szeroko.

      – Cóż za wspaniały widok!

      Gapił się na jej dekolt.

      Polly się rozpromieniła i znowu była sobą – upokorzenie, którego przed chwilą zaznała jej szwagierka, przywróciło jej dobry humor.

      – Dobry pudding nie jest zły – mruknęła.

      – Zobaczymy, czy czterdziesty czwarty to był dobry rocznik – powiedział Frank.

      Maud pokroiła pudding i nałożyła na talerze, dając Normanowi dużą dodatkową porcję. Rzeczywiście był przepyszny, zgodnie z obietnicą Polly, i wszyscy obsypali ją komplementami.

      Norman grzebał łyżeczką w gęstej owocowej masie, licząc na to, że znajdzie jedną z tych rozchwytywanych srebrnych sześciopensówek. Najpierw jednak szczęście uśmiechnęło się do Franka.

      – Masz jedno życzenie. Czego tylko zapragniesz, szczęściarzu – powiedziała Polly aksamitnym, sugestywnym tonem.

      Myśli Franka biegły jednak w innym kierunku.

      – Życzę sobie – powiedział smutnym tonem, trzymając małą monetę między palcem wskazującym a kciukiem – aby Bóg dał wieczne odpoczywanie mojemu bratu Tedowi. Życzę Wesołych Świąt wszystkim tym facetom, którzy walczyli u naszego bloku i przeżyli. I niech Bóg pośle do piachu wszystkich naszych wrogów. A przy okazji tych cholernych Jankesów.

      – To były ze cztery życzenia – skomentowała Polly. – Nie spełnią się, jeśli komukolwiek powiesz.

      Wendy poczuła w ustach ostry brzeg sześciopensówki i dyskretnie wyjęła ją z ust, tak że inni tego nie zauważyli. Z całego serca zażyczyła sobie, aby Frank zniknął z jej życia.

      Również Norman w końcu znalazł swój kawałek zakopanego w puddingu skarbu. Wypluł monetę na talerz i dokładnie ją obejrzał.

      – Patrzcie! – powiedział zdziwiony. – To nie jest sześciopensówka. Nie ma na niej głowy króla.

      – Dawaj. – Frank wziął srebrną monetę do ręki. – Jezu Chryste! On ma rację. To jest pięciocentówka. Amerykańska pięciocentówka. Skąd ona się wzięła w puddingu?

      Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę Polly, która wytrzeszczonymi oczami patrzyła na Franka i zaniemówiła, w odróżnieniu od niego: mężczyzna szybko wyciągnął wnioski.

      – Powiem ci dokładnie, skąd się wzięła – powiedział, podsuwając monetę pod nos Polly. – Prowadzałaś się z Jankesem. Kawałek stąd była baza wojskowa, no nie? Jak to mówiłaś, w którym roku zrobiłaś ten pudding? W czterdziestym czwartym?

      Wstał, pryskając dookoła śliną. Norman zsunął się z krzesła pod stół, przywierając ze strachu do nóg matki. Zobaczył, jak ciężkie buciory jego ojca odwracają się w stronę Polly, która zacisnęła kolana. Rąbek jej sukienki zadygotał.

      Głos Franka rozgrzmiał po całym pokoju.

      – Ted i ja walczyliśmy jak bohaterowie, a ty się puszczałaś z Amerykanami. Ty kurwo!

      Normanowi mignęła dłoń ojca, który sięgnął po stojący obok kominka pogrzebacz. Norman usłyszał wrzask kobiety, a potem łupnięcie, od którego zrobiło mu się niedobrze.

      Pogrzebacz spadł na podłogę. Nogi Polly szarpnęły, a potem się rozluźniły. Jedno ramię zwisło bezwładnie. Z krawędzi stołu spadła kropla krwi. Potem następna. Potem zrobił się z tego cały strumyczek. Na drewnianej podłodze powstała karmazynowa kałuża.

      Norman wybiegł z pokoju i z domu na mroźne popołudniowe powietrze, zostawiając wrzaski za sobą. Przebiegł na drugą stronę ulicy i załomotał pięściami do drzwi sąsiada. Jego paniczne krzyki „Pomocy, mordują!” wypełniły ulicę. Po krótkim czasie otoczyła go zaciekawiona grupa ludzi w kolorowych czapkach z papieru. Ze zgrozą pokazał w stronę drzwi swojego domu, z których wypadł jego zakrwawiony ojciec i pobiegł ku niemu.

      Do unieruchomienia Franka Morrisa potrzeba było trzech mężczyzn, a do odprowadzenia go na komisariat – pięciu policjantów. Ostatni funkcjonariusz przebywał w domu jeszcze długo po tym, jak minęła godzina, o której Norman zazwyczaj kładł się spać. Jego matka i babcia przez jakiś czas siedziały bez słowa w kuchni, bo nie mogły wysiedzieć w pokoju od frontu, mimo że zabrano stamtąd zwłoki Polly.

      – On już nie wróci, prawda, mamo?

      Wendy pokręciła głową. Dopiero teraz zaczynała myśleć o tym, co będzie dalej. Czekał ich oczywiście proces. Wiedziała, że musi chronić Normana przed rozgłosem. Był taki wrażliwy.

      – Powieszą go?

      – Chyba pora iść do łóżka, młody człowieku – powiedziała Maud. – Musisz być silny. Twoja mama jak nigdy dotąd będzie potrzebowała twojego wsparcia.

      – Skąd ta pięciocentówka znalazła się w puddingu, babciu? – spytał chłopiec.

      Wendy ocknęła się z zamyślenia i wytrzeszczyła oczy na teściową.

      Maud podeszła do drzwi i przez chwilę wyglądało na to, że zamierza włożyć płaszcz i wyjść, a przecież już wcześniej obiecała, że zostanie na noc. Wyjęła coś z kieszeni.

      Była to kartka świąteczna, trochę pogięta na brzegach. Maud podała ją Wendy.

      – Na kopercie napisano „poufne”, ale było na niej moje nazwisko. Otworzyłam, bo myślałam, że to do mnie. Przyszła w ubiegłym tygodniu. Pomylili adres. Wpisali zły numer domu. Listonosz doręczył kartkę nie tej pani Morris, co trzeba

      Wendy wzięła do ręki składaną na dwoje pocztówkę i otworzyła.

      – Najsmutniejsze jest to – ciągnęła Maud, kiedy Wendy zaczęła czytać – że już tylko on mi został z synów, ale nie mogę powiedzieć, że jest mi przykro z powodu tego, jak się sprawy potoczyły. Wiem, jak on cię traktował, Wendy. Jego ojciec przez prawie czterdzieści lat to samo robił mnie. Musiałam przerwać ten cykl. Przeczytałam tę pocztówkę, kochanie. Nie miałam pojęcia. Nie mogłam przegapić takiej okazji. Dla ciebie i dla chłopca.

      Po policzku Wendy stoczyła się łza. Norman patrzył, jak się obejmują. Pocztówka zsunęła się z kolan Wendy i Norman natychmiast po nią przyskoczył. Z wypiekami na twarzy zaczął czytać.

      Moja ukochana Wendy,

      od powrotu do domu stale myślę o Tobie i tym krótkim czasie, który spędziliśmy razem. Dziwnie to przyznać, ale czasem łapię się na tym, że żałuję, że Niemcy nie zrobili Cię wdową. Nie mogę znieść myśli o Tobie z jakimś innym facetem.

      Strasznie tęsknię za jakąś wiadomością od Ciebie. Nie ma dnia, abym nie marzył o powrocie w Twoje ramiona. Mój dom i moje serce zawsze będą dla Ciebie otwarte.

      Dbaj o siebie,

      Nick

      Nick Saint, (Ex-33rd US Reserve)

      221C

Скачать книгу