Pieśń o kruku. Paweł Lach

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pieśń o kruku - Paweł Lach страница 5

Автор:
Серия:
Издательство:
Pieśń o kruku - Paweł Lach

Скачать книгу

swojego? To nie oszustwo, gdy kłamstwem sprzeciwiamy się innemu występkowi. Zresztą ważne co, będą mówić o tym zdarzeniu skaldowie. Może nie dowiedzą się, Glamrungu, o moim wiarołomstwie? W końcu to nie ty opowiesz pieśniarzom o naszej potyczce.

      Słysząc te słowa, olbrzym zebrał w sobie jeszcze ostatek sił i z pianą na ustach rzucił się na Bjarniego. Ten uskoczył zręcznie i ciął giganta w goleń. Glamrung uklęknął, chwytając wielką dłonią okaleczoną nogę.

      – Przeklinam cię! – zawołał olbrzym. – Przeklinam, Ingolfie! Niechaj pomyślność odwróci się od ciebie. Znaj siłę zaklęć!

      – Nie sądzisz chyba, że wyjawiłem ci prawdziwe imię? – Bjarni uśmiechnął się chytrze. – Możesz rzucać przekleństwami, ale nic ci to nie pomoże.

      Wygłodzony, osłabiony długą wędrówką i okaleczony Glamrung poruszał się coraz wolniej. Na wąskiej, oblodzonej skalnej półce, jakikolwiek ruch przychodził mu z trudem. Bjarni ciął za to mieczem zaciekle i chociaż sam czuł, że opada powoli z sił, jego przewaga stawała się wyraźna. Glamrung znalazł się w końcu na skraju przepaści. Wicher uderzył z wielką siłą, a Bjarni natarł z impetem. Trwało to chwilę, ale wydawało się, że czas zwolnił.

      Olbrzym z krzykiem runął w mrok.

      Łapiąc z trudem oddech, Bjarni podniósł do góry zakrwawiony miecz. Obłoczki pary ulatywały z jego ust, słychać było świst powietrza dochodzący z szerokiej piersi.

      – Jestem Bjarni Kruk, syn Svena! – zawołał w kierunku pochmurnych niebios. – Upokorzyłem i zabiłem olbrzyma Glamrunga, pana tej krainy!

      Na ustach Bjarniego pojawił się uśmiech. Dokonał tego. Pokonał jednego z synów Jotunheimu.

      Ale uśmiech triumfu szybko zszedł z jego twarzy. Bjarni posłyszał jakieś chrobotanie i czyjś urywany oddech. Skoczył niezwłocznie w kierunku skalnej przepaści i spojrzał w dół.

      Wśród kłębiących się mgieł dostrzegł ogromną dłoń, która trzymała się skalnego wyłomu. W półmroku ginącego dnia, ujrzał też blask łypiącego z wściekłością oka oraz zarys obolałej, zakrwawionej twarzy, na której widać było przebiegły uśmiech.

      – A zatem przeklinam cię, Bjarni Kruku, synu Svena, skoro wyjawiłeś swoje prawdziwe imię – wykrztusił Glamrung. – Twoja pycha cię zgubiła. Nigdy… nigdy nie zaznasz spokoju, czy to na ziemi, czy pośród mórz. Nigdy nie znajdziesz swego miejsca… Zawsze będzie kroczył za tobą złowrogi cień, a mój głos będzie powracał w koszmarach, które poznasz na jawie. – Glamrung zaśmiał się głośno, a jego usta zalały się krwią. – Spotkamy się jeszcze, to pewne, Bjarni Kruku. Do zobaczenia w zaświatach!

      Dłoń Glamrunga osunęła się ze skalnego wyłomu. Olbrzym runął w dół. Jego śmiech odbił się od wzgórz i jeszcze długo rozbrzmiewał po tym, jak całun pełzających przy brzegu jeziora mgieł okrył ogromne ciało.

* * *

      Gdzieś wśród leśnej polany można było dostrzec żar dogasającego ogniska. Zimny deszcz kropił niemrawo, a wicher przynosił ze sobą wilgoć znad morza. Szczątkowy blask, który płynął z paleniska, wyostrzał kontury ogromnej, uciętej głowy olbrzyma. Deszcz zmywał zakrzepłą krew. Jeden z oczodołów był pusty.

      – Udało ci się – powiedział starzec, gdy Bjarni skończył snuć swoją opowieść. Nie wiedzieć czemu na martwym obliczu giganta malował się niepokojący uśmiech.

      – Tak – odparł Bjarni, kończąc swoją opowieść. – Pokonałem Glamrunga.

      – Nieźle to sobie wymyśliłeś – powiedział Herjolf. – Wykorzystałeś moje rady, stępiłeś czujność olbrzyma i sprytnie pozbawiłeś go resztki sił. Znakomity też z ciebie aktor! – Wieszcz spojrzał na pochmurne oblicze Bjarniego. – Nie widzę jednak triumfu w twoim spojrzeniu.

      – Jarl Hagard przegnał mnie ze swojego dworu.

      – Jak to? – zdziwił się starzec. – Czy nie przyniosłeś mu głowy potwora, który pustoszył jego ziemie?

      – Naprawdę nie domyślasz się tego, co się stało? Nie? Ty, człowiek odkrywający przed innymi zagadki losu? – Bjarni ze złości wyszczerzył zęby. – To opowiem ci, by nie było między nami niedomówień… Zawiozłem jarlowi głowę Glamrunga. Pomyślałem, że skoro to możny i waleczny pan, będzie musiał docenić mój wysiłek, oddać mi długą łódź pełną wojowników pod komendę albo podarować kufer srebra. Jednak blady strach padł na niego, gdy zobaczył odciętą głowę giganta. Glamrung co prawda przegnał wielu z poddanych Hagarda, ale jednocześnie jego obecność w górach działała odstraszająco na natrętnego sąsiada, który najeżdżał wraz ze swoimi wojownikami włości jarla. Rozbójnik zaprzestał łupieżczych wypadów, gdy Glamrung osiadł w dolinie. Nic zatem nie dostałem za głowę olbrzyma, poza stertą wyzwisk i zgrają spuszczonych psów, które szły za mną przez kilka mil, dopóki nie zadowoliły się odciętym językiem giganta.

      Starzec nie potrafił powstrzymać śmiechu.

      – Nie posłuchałeś mojej roztropnej rady, by zważać na siebie i przeczekać – powiedział w końcu. – Czy nie było słychać w górach, jak wykrzykujesz swoje imię, chwaląc się zwycięstwem nad potężnym Glamrungiem? Zgubiła cię pycha!

      – Nie popełnia błędów ten, kto nie robi nic, starcze.

      – Czekam na swą zapłatę – powiedział Herjolf. – Udzieliłem ci kilku porad, a ty zrobiłeś z nich dobry użytek. Skąd mogłem wiedzieć, że jarlowi tak bardzo przypadła do gustu obecność Glamrunga? Hagard nie mógłby się do tego przyznać. Ani on, ani jego wojownicy. Kto szanowałby ludzi o zajęczych sercach? Ludzi, którzy drżą ze strachu przed najazdem sąsiada?

      – I mówi to ten, który chwalił się, że zna wszystkie portowe opowieści? Masz jednak rację. Należy ci się zapłata. – Bjarni wstał od dogasającego ogniska i podszedł do wróżbity. – To dwie złote monety, które ci obiecałem – powiedział. – Twoje rady były ich warte.

      Stary schwycił monety i zagryzł jedną z nich. Potem z uśmiechem zacisnął dłoń.

      – Dodam jeszcze od siebie coś wyjątkowego

      – Jesteś aż tak hojny?

      Bjarni wyciągnął miecz i szybkim ruchem pchnął. Ostrze zagłębiło się w trzewiach starca, który zdążył jedynie coś wycharczeć. Potem Herjolf opadł na wilgotną, pokrytą mchami ziemię.

      – To za to, żeś nie wyjawił mi wszystkiego – odezwał się Bjarni. – Nie dowiem się, czy z rozmysłem zataiłeś przede mną to, że Hagarda w gruncie rzeczy cieszy obecność olbrzyma w górach, czy nie wiedziałeś o niczym. Nieważne… Skoro leżysz teraz martwy u mych stóp, znaczy to, że jesteś podobny do wszystkich swych kłamliwych braci i nie potrafisz zobaczyć przyszłości.

      Na ostrzu miecza widać było krew. Bjarni przykląkł, by zetrzeć ją śniegiem, ale gdy stal zalśniła ponownie, odbijając światło ogniska, na nowo posoka zaczęła rosić klingę, a potem spływać po niej obficie.

      – Zły

Скачать книгу