Ogrodowe przebudzenie. Mary Reynolds
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Ogrodowe przebudzenie - Mary Reynolds страница 4
Ludzie szukają takich zakątków, żeby potwierdzić swój związek ze światem natury i ducha. Niektórzy wybierają się w tym celu na wycieczki albo jeżdżą na wakacje tam, gdzie wciąż jest dziko. Ci, którzy decydują się na ogród czy park, muszą się zadowolić bardzo uproszczoną wersją natury. W ogrodach i parkach odnajdziemy zaledwie słabą namiastkę blasku, jakim promieniują obszary prawdziwie naturalne, a także ich uzdrowicielskiej mocy.
Chciałabym w tej książce przedstawić wam bardzo prosty system, dzięki któremu każdy będzie mógł bezpośrednio połączyć się z naturą i zyskać dostęp do nieograniczonej energii, jaką nam zapewnia. Energię tę bez trudu możecie wyczarować we własnym ogrodzie.
Natura silniejsza niż kultura
Is treise an dúchas ná an oiliúint.
Energia wróżek albo Gai, Bogini, Matki Ziemi. Każda kultura ma jakąś nazwę dla tej formy świadomości i siły życiowej w przyrodzie.
Pamiętacie, jak Piotruś Pan twierdził, że Dzwoneczek umrze, jeśli dzieci przestaną w nią wierzyć? Według Piotrusia wróżki istniały dopóty, dopóki w nie wierzono: „za każdym razem, kiedy jakieś dziecko powie: «Nie wierzę we wróżki!», jedna wróżka pada nieżywa”[1]. To bardzo dobra ilustracja tego, jak działa świat niewidzialny.
Istniejemy, tylko jeśli nasze istnienie potwierdzają ci, którzy są wokół nas, w przeciwnym razie po prostu usychamy i umieramy.
Fryderyk II Hohenstauf, trzynastowieczny władca Świętego Cesarstwa Rzymskiego, przeprowadził okrutny eksperyment deprywacyjny na grupie osieroconych niemowląt. Chciał odkryć, jakim językiem będą mówiły, jeżeli zostaną pozbawione kontaktu z ludzką mową. Eksperyment opisał w swojej kronice franciszkanin Salimbene de Adam. Zanotował on, że Fryderyk nakazał „mamkom i opiekunkom, by karmiły dzieci piersią, kąpały je i myły, ale pod żadnym pozorem nie gaworzyły z sierotami ani do nich nie mówiły”. Dla dzieci skończyło się to śmiercią.
Największą krzywdą, jaką można wyrządzić żywej istocie, jest ignorowanie jej istnienia.
Ziemia przez długi czas pozostawiona samej sobie powraca do stanu dzikości i swobody. Staje się samowystarczalna i niezależna jak zdziczałe zwierzę. Tworzy silne środowisko, zdrowy, zrównoważony ekosystem, na który składają się rośliny, zwierzęta i mikroorganizmy. Jeśli jednak dziewiczy obszar wykarczuje się i zacznie uprawiać, staje się zależny od zamieszkujących go ludzi i podporządkowany ich celom. Jest jak dziecko – by się zdrowo rozwijać i zyskać samodzielność, potrzebuje miłości i uwagi.
Ziemia przywiązuje się do ludzi, którzy na niej pracują. Jeśli taka więź powstanie, a potem człowiek ją zaniedba, będzie to miało opłakane skutki – tak samo jak w przypadku dziecka. Dziś znaczna część ziemi czuje się zapomniana. Wycofuje się i zamyka w sobie, bo przestaliśmy wierzyć w jej potencjał czy też w ogóle ją dostrzegać. Zwracamy uwagę wyłącznie na obszary leżące odłogiem, takie, których nic z nami nie łączy i które nie potrzebują człowieka. Ja nazywam to straconą szansą.
Skrawek ziemi, który uprawiamy, jest niczym członek rodziny. Może nawiązać z nami więź, ale musi to być relacja dwustronna – od tego zależy jakość łączącego nas związku.
Wystarczy, że dostrzeżemy swoją ziemię i „uwierzymy we wróżki”, a życiodajna siła natury przeniknie każdą jej piędź, napełniając nasz dom, rodzinę i nas samych swą magiczną, uzdrawiającą mocą.
Nasze ogrody są darem. Mogą nas też wiele nauczyć. Jako opiekunowie tych skrawków ziemi możemy się dowiedzieć, jak z nią współpracować w procesie obopólnego odzyskiwania zdrowia. Możemy stworzyć dynamiczne, zrównoważone i zintegrowane ekosystemy zapewniające warunki do życia nie tylko nam, ale też wszystkim innym stworzeniom, z którymi dzielimy planetę.
Ogród należy do świata natury, nie na odwrót.
Tak samo jak my.
Odnajdywanie korzeni
An áit a bhfuil do chroí is ann a thabharfas do chosa thú.
Stopy zaniosą cię tam, gdzie twoje serce.
Opiekunami skrawków ziemi, które nazywamy ogrodem, jesteśmy tylko przez krótki czas.
W rzeczywistości wcale do nas nie należą. Nasze ciała, stworzone z ziemi, w końcu do niej powrócą, ona zaś zawsze pozostaje żywa. Wszystko, czego potrzebujemy, żeby przetrwać, wszystko, co utrzymuje nas przy życiu, pochodzi z Ziemi – z gleby, atmosfery, ze słońca i gwiazd na niebie.
Niektóre obszary wydają się nam szczególnie atrakcyjne – współbrzmią z nami i przyciągają nas do siebie. Ludzie czasami przez całe życie szukają miejsc, do których należą, miejsc, gdzie czują się jak w domu.
Nie zawsze zresztą rozumiemy związek, który łączy nas z ziemią. Każdy krajobraz ma własny charakter i ten charakter pomaga kształtować kulturę ludzi, którzy go zamieszkują. Irlandczycy na przykład to swarliwe plemię – zarazem ujmujące, niecierpliwe, aroganckie, zapalczywe, zmienne, barwne i zawsze nieco nieokiełznane. Nawet jeśli czasem wydajemy się chłodni i opanowani, tuż pod powierzchnią niezmiennie czai się gwałtowność. Można ją wyczuć tak samo, jak towarzyszący nam smutek.
My, Irlandczycy, jesteśmy mocno związani ze światem ducha i mamy wrodzoną skłonność do wiary w magię, siłę modlitw i klątw. Wiele z tych cech można odnaleźć w irlandzkim krajobrazie. Ziemia i ludzie, którzy ją zamieszkują, są dla siebie niczym lustro – odzwierciedlają nawzajem swoje samopoczucie i stan zdrowia. Nasi przodkowie dobrze to wiedzieli. Uzdrawiając ziemię, uzdrawiamy zarazem samych siebie.
Charakter kraju nabiera dodatkowych odcieni w zależności od hrabstwa. Każde hrabstwo ma własne, niepowtarzalne krajobrazy i jedyną w swoim rodzaju energię – tak jak ludzie, którzy je zamieszkują (i nie chodzi tu tylko o ich akcent czy zwyczaje). Niektóre regiony są płaskie, otwarte, łagodne i „osadzone w sobie”, inne mają rys dramatyczny, są pełne starożytnych opowieści i mitów.
W ostatnich czasach do Irlandii napłynęła fala przybyszów z innych krajów. To bardzo ciekawe obserwować, jak szukają dla siebie miejsc odzwierciedlających ich osobowość. W wielu wypadkach obszar, który wybierają, potrzebuje takiego samego wsparcia i działań uzdrawiających jak jego nowi opiekunowie.
Jakieś piętnaście lat temu zdarzyło się coś, co uświadomiło mi, że każdy skrawek ziemi ma własną osobowość. Przerabiałam pewien ogród na wsi i sporo kręciłam się po okolicy nowiuteńką furgonetką. To była jedna z pierwszych prób