Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-Zinn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn страница 13

Автор:
Серия:
Издательство:
Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn

Скачать книгу

świadomości albo ścieżką uważności. Obecni tutaj dzisiejszego ranka poznają ów nowy styl życia i postrzegania, wyruszając w podróż ku redukcji stresu opartej na uważności. Razem z nimi oraz z pozostałymi uczestnikami programu spotkamy się na ścieżce odkrywania uważności i uzdrowienia, na którą sami teraz też wkraczamy.

      Gdybyście zajrzeli na nasze zajęcia w szpitalu, prawdopodobnie zastalibyście nas siedzących spokojnie albo leżących bez ruchu na podłodze z zamkniętymi oczami. Może to trwać bez przerwy od dziesięciu do czterdziestu pięciu minut.

      Patrzącemu z zewnątrz takie zachowanie może wydać się dziwne, a nawet trochę szalone – jakby nic się działo. I w pewnym sensie tak jest. Jest to jednak bardzo bogate i złożone nic. Ci ludzie nie spędzają po prostu czasu, śpiąc albo śniąc na jawie. Choć tego nie widzimy, w rzeczywistości ciężko pracują. Praktykują nic nierobienie. Aktywnie zestrajają się z każdą chwilą, cały czas starając się zachować przytomność i świadomość. Praktykują uważność.

      Ujmując to w inny sposób, można powiedzieć, że „praktykują bycie”. Celowo porzucają wszelkie działanie związane z ich życiem i rozluźniają się w teraźniejszości, nie starając się jej niczym wypełnić. Pozwalają ciału i umysłowi spocząć w danej chwili, niezależnie od ich kondycji. Zestrajają się z elementarnymi doświadczeniami życia. Po prostu dają sobie możliwość trwania w danej chwili, zostawiając wszystko, jakim jest, nie podejmując prób zmieniania czegokolwiek.

      Aby zostać przyjętym do naszej kliniki, należy podjąć osobiste zobowiązanie, że każdego dnia znajdzie się czas na praktykowanie „po prostu bycia”. Chodzi o to, by w morzu ustawicznej aktywności, w którym zwykle zanurzone jest nasze życie, odnaleźć wyspę bycia, czas, w którym ustaje wszelkie działanie.

      Nauczyć się, jak pohamować działanie i przełączyć się na tryb bycia, jak wygospodarować czas dla siebie, jak zwolnić tempo i pogłębić w sobie spokój i samoakceptację, nauczyć się obserwowania, na co w każdej upływającej chwili jest skierowany nasz umysł, jak widzieć swoje myśli i jak je „puścić”, nie będąc uwikłanym, rozumieć, jak zbudować przestrzeń dla nowych sposobów widzenia starych problemów i dostrzegania wzajemnych więzi różnych rzeczy – oto niektóre z lekcji na temat uważności. Ten rodzaj nauki wymaga, byśmy zwrócili się ku chwilom czystego bycia i zadomowili się w nich, po prostu pielęgnując świadomość.

      Im systematyczniej praktykujemy, tym głębszą uważność rozwijamy i tym więcej dzięki niej zyskamy. Książka ta jest pomyślana jako przewodnik po tym procesie, a cotygodniowe zajęcia są swego rodzaju drogowskazem dla osób, które za namową swoich lekarzy trafiają do naszej kliniki.

      Jak wiadomo, mapa to nie terytorium. Podobnie nie należy mylić lektury tej książki z faktycznym wyruszeniem w podróż. Trzeba ją przeżyć osobiście, pielęgnując uważność we własnym życiu.

      Dlaczegóż bowiem miałoby być inaczej? Kto miałby wykonać tę pracę w twoim imieniu? Twój lekarz? Twoi bliscy albo przyjaciele? Bez względu na to, jak bardzo inni ludzie chcieliby ci pomóc w trudach wzniesienia się na wyższy poziom zdrowia i dobrego samopoczucia, fundamentalny wysiłek musisz wykonać sam. Nikt przecież nie przeżyje twojego życia za ciebie i sam musisz zadbać o swoje dobro.

      Pod tym względem pielęgnowanie uważności nie różni się zbytnio od jedzenia. Absurdem byłoby prosić, by ktoś zjadł twój posiłek za ciebie. W restauracji nie pałaszujesz karty dań, myląc ją z posiłkiem, ani nie nasycisz głodu kulinarnymi opowieściami kelnera. Musisz sam zjeść danie. Podobnie musisz rzeczywiście praktykować uważność, czyli systematycznie pielęgnować ją we własnym życiu, jeśli chcesz zebrać plon jej korzyści i zrozumieć jej wartość.

      Nawet jeśli zamówisz płyty z nagraniami albo ściągniesz pliki z medytacjami, to i tak musisz użyć ich w rzeczywistej praktyce. Płyty CD wyglądają ładnie na półkach, zbierając kurz. Niewysłuchane pliki audio mogą sobie czekać latami. Nie zadziałają w jakiś magiczny sposób. Słuchanie ich od czasu do czasu przyniesie znikome efekty, chociaż może okazać się relaksujące. Aby wynieść korzyść z tej pracy, należy przerobić zawartość tych nagrań, a nie po prostu ich wysłuchać. Jeśli gdzieś w tym wszystkim jest magia, to w tobie, a nie na płycie CD czy w jakiejś konkretnej praktyce.

      Do niedawna u wielu ludzi samo słowo „medytacja” powodowało uniesienie brwi, kojarząc się z mistycyzmem i kuglarskimi sztuczkami. Po części było tak dlatego, że nie rozumiano, iż istotą medytacji jest skupianie uwagi. Teraz ta wiedza się upowszechniła. A ponieważ wszyscy skupiamy uwagę, przynajmniej czasami, medytacja nie jest nam tak obca, jak mogłoby się wydawać.

      Jeśli jednak przyjrzymy się temu, jak działa nasz umysł, tak jak robimy to w czasie medytacji, prawdopodobnie odkryjemy, że przez większość czasu bardziej zajmuje się przeszłością albo przyszłością niż teraźniejszością. Na tym polega wszechobecne rozproszenie, które zostało wzięte pod lupę w harwardzkim badaniu poziomu szczęścia, wykorzystującego aplikację na iPhone’a. Okazało się, że w danej chwili mamy tylko częściową świadomość rzeczywiście następujących zdarzeń. Przegapiamy wiele z tego, co mogłoby się składać na nasze faktyczne doświadczenie, ponieważ nie jesteśmy w pełni obecni. Dotyczy to nie tylko medytacji. Nieświadomość może dominować umysł przez cały czas i wpływać na wszystkie nasze poczynania. Może się okazać, że najczęściej jesteśmy przełączeni na automatycznego pilota, funkcjonując mechanicznie, bez pełnej świadomości tego, co robimy i czego właśnie doświadczamy. To tak, jakby długo nie było nas w domu, albo, innymi słowy, jakbyśmy żyli tylko w połowie na jawie.

      Możesz sprawdzić, czy ten opis dotyczy twojego umysłu, gdy następnym razem będziesz prowadzić samochód. Bardzo często zdarza się, że docieramy do jakiegoś miejsca, nie pamiętając zbyt wiele – o ile w ogóle cokolwiek – z tego, co widzieliśmy po drodze. Dzieje się tak dlatego, że jedziemy na automatycznym pilocie, bez poczucia pełnej obecności, choć na szczęście przeważnie mamy jej dość, by prowadzić samochód bezpiecznie i uniknąć wypadku.

      Nawet gdy próbujemy koncentrować się na konkretnym zadaniu, czy na prowadzeniu samochodu, czy czymkolwiek innym, przekonamy się, jak trudno utrzymać skupienie w chwili obecnej. Generalnie nasza uwaga bardzo łatwo ulega rozproszeniu. Umysł ma skłonność do popadania w dekoncentrację. Wpada w dryf pogrążenia w myślach i śnienia na jawie.

      Nasze myśli mają na nas tak przemożny wpływ, zwłaszcza w chwilach kryzysu albo emocjonalnego wzburzenia, że łatwo przesłaniają nam świadomość teraźniejszości. Potrafią się uaktywnić nawet wtedy, gdy jesteśmy odprężeni i mogą porwać za sobą nasze zmysły. Na przykład podczas prowadzenia samochodu łapiemy się na tym, że jesteśmy pochłonięci myślami o czymś, co dawno minęliśmy, zamiast skoncentrować się na drodze przed nami. Przez ten czas w gruncie rzeczy nie kierowaliśmy samochodem. Byliśmy przełączeni na autopilota. Umysł został usidlony przez doznania zmysłowe – obraz, dźwięk, coś, co przyciągnęło naszą uwagę – i rozproszony został przy krowie, mijanej lawecie czy czymkolwiek innym, co go zaabsorbowało. W rezultacie w czasie, gdy nasza uwaga była pochłonięta, byliśmy dosłownie „zagubieni” w naszych myślach i nieświadomi innych doznań zmysłowych.

      Czyż nie tak właśnie zachowuje się nasz umysł przez większość czasu, cokolwiek robimy? Zaobserwuj, jak myśli odrywają naszą świadomość od chwili obecnej, bez względu na okoliczności. Zwróć uwagę, jak długo w ciągu dnia myślisz o przeszłości albo przyszłości. Podsumowanie może się okazać szokujące.

      Jeśli chcesz się przekonać, jak myślący umysł zaprzęga twoją uważność,

Скачать книгу