Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-Zinn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn страница 9

Автор:
Серия:
Издательство:
Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn

Скачать книгу

do pewnego zdania z filmu Grek Zorba, ekranizacji powieści Nikosa Kazandzakisa. W którymś momencie młody towarzysz Zorby (Alan Bates) zwraca się do niego z pytaniem: „Zorba, czy miałeś kiedyś żonę?”. Na co Zorba (grany przez wspaniałego Anthony’ego Quinna) odpowiada pomrukiem (trochę parafrazując): „A czy nie jestem mężczyzną? Oczywiście, że miałem żonę. Żonę, dom, dzieci… całą tę katastrofę!”.

      Nie miał to być lament. Mieć żonę i dzieci nie oznacza katastrofy. Odpowiedź Zorby zawiera najwyższy poziom zrozumienia bogactwa życia i nieuchronności wszystkich jego dylematów, zgryzot, traum, tragedii i ironii. Jego droga przez zawieruchę tej kompletnej katastrofy to „taniec”, świętowanie życia. Zorba śmieje się z niego, ale i z siebie, nawet w obliczu osobistej klęski i przegranej. Dzięki takiemu podejściu nie jest nigdy przytłoczony zbyt długo, nigdy nie ponosi ostatecznej klęski w walce ze światem albo własnym, niemałym przecież szaleństwem.

      Każdy, kto zna książkę Kazandzakisa, może sobie bez trudu wyobrazić, jaką „kompletną katastrofą” dla jego żony i dzieci musiało być życie z Zorbą. Nierzadko bohater podziwiany przez innych w sferze publicznej powoduje dużo bólu w życiu prywatnym. Jednak gdy usłyszałem te słowa po raz pierwszy, miałem poczucie, że „kompletna katastrofa” ujmuje coś pozytywnego na temat zdolności ludzkiego ducha do uporania się z tym, co w życiu najtrudniejsze, oraz do rozwijania siły i mądrości. Dla mnie stanięcie w obliczu kompletnej katastrofy oznacza pogodzenie się z tym, co najgłębsze i najlepsze, a ostatecznie z tym, co jest w nas najbardziej ludzkie. Na całym świecie nie ma ani jednej osoby, która nie poznałaby swojej własnej wersji kompletnej katastrofy.

      Katastrofa nie oznacza nieszczęścia. Oznacza raczej dojmujący bezmiar naszego życiowego doświadczenia. Obejmuje kryzys i klęskę, niewiarygodną i trudną do zaakceptowania, ale oznacza też wszystkie drobne, kumulujące się niepowodzenia. Wyrażenie to przypomina nam, że życie nieustannie się zmienia, że wszystko, co uznajemy za trwałe, jest w rzeczywistości tymczasowe i zmienne. Dotyczy to także naszych celów, opinii, związków, pracy, stanu posiadania, owoców naszych wysiłków, naszego ciała, dotyczy wszystkiego.

      W książce tej będziemy się wprawiać w sztuce brania kompletnej katastrofy w ramiona. Podejdziemy do tego w sposób, dzięki któremu życiowe burze nas nie zniszczą, nie odbiorą sił ani ostatniej nadziei, lecz nas wzmocnią, udzielą nam lekcji, jak żyć, rozwijać się i wrócić do zdrowia w świecie ciągłych zmian, a czasem ogromnego bólu. Nauczymy się widzieć samych siebie i otaczający nas świat w zupełnie nowy sposób, pracować z naszym ciałem, myślami, uczuciami i doznaniami, nauczymy się, jak trochę częściej się śmiać, także z siebie, gdy dajemy z siebie wszystko, by odnaleźć lub zachować równowagę.

      W naszych czasach kompletna katastrofa jest widoczna na wszystkich frontach. Krótka lektura porannej gazety uzmysławia nam, że na tym świecie mamy do czynienia z niekończącym się ciągiem ludzkiego cierpienia i nieszczęść, a większość z nich to nieszczęścia, których ludzie doświadczają z powodu innych ludzi. Jeśli uważnie wsłuchamy się w wiadomości, stwierdzimy, że codziennie jesteśmy bombardowani lawiną strasznych, rozdzierających historii o ludzkiej przemocy i nieszczęściu, przekazywanych zawsze beznamiętnym tonem wytrawnego dziennikarstwa, jak gdyby cierpienie i śmierć ludzi w Syrii, Afganistanie, Iraku, Darfurze, Republice Środkowoafrykańskiej, Zimbabwe, Afryce Południowej, Libii, Egipcie, Kambodży, Salwadorze, Irlandii Północnej, Chile, Nikaragui, Boliwii, Etiopii, na Filipinach, w Strefie Gazy czy Jerozolimie, w Paryżu, Pekinie, Bostonie i Tucson, Aurorze albo Newtown czy w jakimkolwiek innym miejscu – a lista ta zdaje się, niestety, nie mieć końca – były po prostu częścią nadawanej zaraz potem prognozy pogody, prezentowanej w tym samym rzeczowym tonie. Jeśli nawet nie słuchamy i nie oglądamy wiadomości, kompletna katastrofa i tak jest na wyciągnięcie ręki. Presja, którą czujemy w domu i w pracy, problemy, frustracja, balansowanie na linie, żonglerka, którą musimy uprawiać, żeby utrzymać się na powierzchni tego gnającego przed siebie świata, są częścią tej katastrofy. Do listy Zorby, zawierającej już żony, mężów, domy i dzieci, możemy dodać także pracę, rachunki, rodziców, kochanków, teściów, śmierć, stratę, ubóstwo, chorobę, urazy, niesprawiedliwość, gniew, winę, lęk, nieuczciwość, zagubienie i tak dalej, i tak dalej. Lista stresujących sytuacji w naszym życiu i naszych reakcji na te sytuacje jest bardzo długa. Ponadto ciągle się poszerza, bo pojawiają się nowe nieoczekiwane zdarzenia wymagające jakiejś reakcji.

      Nikt, kto pracuje w szpitalu, nie pozostaje niewzruszony w obliczu niezliczonych przejawów kompletnej katastrofy, z którymi styka się codziennie. Każda osoba, która pojawia się w Klinice Redukcji Stresu, jest przykładem swojej własnej unikatowej wersji, tak samo jak wszyscy pracownicy szpitala. Chociaż nasi pacjenci są kierowani na trening MBSR ze względu na konkretne problemy zdrowotne, takie jak choroby serca i płuc, nowotwory, nadciśnienie, bóle głowy, zaburzenia snu, ataki paniki i niepokoju, problemy trawienne związane ze stresem, problemy skórne i wiele innych, diagnostyczne etykiety, z którymi przychodzą, więcej o nich jako ludziach ukrywają, niż ujawniają. Kompletna katastrofa to skomplikowany splot minionych i obecnych doświadczeń i relacji, nadziei i lęków oraz poglądów na to, co nam się przydarzyło. Każda osoba bez wyjątku posiada własną historię, która nadaje znaczenie i spójność jej percepcji życia, choroby i bólu, jak również temu, co uważa za możliwe.

      Historie te są często niezwykle poruszające. Nasi pacjenci trafiają do nas nierzadko z poczuciem, że utracili kontrolę nie tylko nad swoim ciałem, lecz również nad całym swoim życiem. Czują się przytłoczeni lękami i zmartwieniami, często spowodowanymi albo spotęgowanymi przez bolesne przeżycia i relacje rodzinne, a także przez poczucie głębokiej straty. Słyszymy historie o cierpieniu fizycznym i emocjonalnym, o rozczarowaniach spowodowanych niewydolnością opieki zdrowotnej, poznajemy poruszające historie ludzi przygniecionych gniewem lub poczuciem winy, czasem poniewieranych przez życie od najmłodszych lat i dlatego pozbawionych wiary we własne siły i własną wartość. Czasem spotykamy ludzi złamanych, dosłownie zdruzgotanych poniżaniem fizycznym lub psychicznym.

      Mimo wieloletniej terapii medycznej wielu pacjentów Kliniki Redukcji Stresu nie zauważyło żadnej poprawy swojego stanu. Nie wiedzą już nawet, gdzie mogą uzyskać dodatkową pomoc i traktują klinikę jako swoją ostatnią szansę. Często są sceptyczni, ale gotowi na wszystko, by poczuć chociaż odrobinę ulgi.

      A jednak po kilkutygodniowym uczestnictwie w naszym programie większość z nich robi ogromne postępy, jeśli chodzi o zmianę nastawienia do swojego ciała, umysłu i własnych problemów. Każdy tydzień przynosi zauważalną zmianę w ich twarzach i ciałach. Po ośmiu tygodniach, gdy program dobiega końca, uśmiech i głębszy poziom rozluźnienia w ciele robią wrażenie nawet na zupełnie przypadkowych obserwatorach. Chociaż pierwotnie zostali skierowani do kliniki, by nauczyć się rozluźniać w sytuacji stresu i w ogóle lepiej radzić sobie ze stresem, jest oczywiste, że uzyskali znacznie więcej. Nasze wieloletnie badania skuteczności programu, jak również cząstkowe relacje uczestników pokazują, że pacjenci wracają do domu uwolnieni od niektórych dokuczliwych symptomów, a także z wiarą w swoje możliwości, z większym optymizmem i asertywnością. Mają do siebie więcej cierpliwości, łatwiej także akceptują samych siebie, swoje ograniczenia i ułomności. Pokładają większą ufność w swoją zdolność radzenia sobie z bólem fizycznym i emocjonalnym oraz innymi czynnikami wpływającymi na ich życie. Przeżywają również mniej niepokoju, przygnębienia i gniewu. Mają poczucie większej kontroli, nawet w sytuacjach związanych z dużym napięciem, które wcześniej wytrąciłyby ich z równowagi. Krótko mówiąc, o wiele lepiej radzą sobie z „kompletną katastrofą” własnego życia, z całą gamą życiowych doświadczeń, a w niektórych wypadkach także z nadciągającą nieuchronnie śmiercią.

      Jeden z uczestników programu przeżył zawał serca, który zmusił

Скачать книгу