Balagan. Paweł Smoleński

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Balagan - Paweł Smoleński страница 9

Balagan - Paweł Smoleński Reportaż

Скачать книгу

zachowanie Bibiego „brzydkim”, lecz nie wszczął postępowania.

      Inaczej było w przypadku „Teczki 1000” – zarzutów o przyjmowanie prezentów od przedsiębiorców (cygar i szampana, choć Bibi nie pali i nie pije) za około milion szekli. Innych premierów Izrael skazywał za ułamek tej sumy.

      „Teczka 2000” to opis konfliktu między bezpłatnym „Israel ha-Jom” a innymi gazetami. Gdy Kneset obradował nad prawem zakazującym dumpingu na rynku mediów, Bibi w rozmowie z wydawcą konkurencyjnego dziennika „Jedijot Achronot” zaoferował, że poprze ustawę, jeśli polityka redakcji będzie życzliwa dla niego i jego rodziny.

      „Teczka 4000” to negocjacje z koncernem telekomunikacyjnym Bezeq. Bibi dał mu przywileje w zamian za to, że strona internetowa Walla! administrowana przez Bezeq będzie publikować teksty przychylne jego żonie oraz pokazywać tylko takie zdjęcia Sary, na których wypada korzystnie (Sara ma obsesję na punkcie wyglądu).

      Ale prawdziwa bomba to „Teczka 3000”, dotycząca podpisania z Niemcami kontraktu na łodzie podwodne, bezpieczeństwa państwa i stosunków dyplomatycznych z Egiptem. To przekręt na miliardy, podobnej afery nigdy w Izraelu nie było. Wprawdzie Bibiemu nie postawiono bezpośrednio zarzutów, lecz w śledztwie nie raz i nie dwa pojawia się znajome nam nazwisko Milejkowski. To biznesmeni z USA, najbliżsi kuzyni Netanjahu.

      Jako się rzekło – są na świecie zwierzęta, których nie ma. Każdy inny polityk byłby już dawno skończony i nosił co najmniej etykietę szulera. Ale nie Bibi, który wprawdzie nie wygrywa w cuglach kolejnych i kolejnych wyborów, ale ma wystarczająco wielu zwolenników, by być premierem nieprzerwanie od kilkunastu lat. Więcej: niewiele wskazuje, że w przewidywalnym czasie przepadnie, jako że jest mistrzem politycznej intrygi, manipulacji, znakomicie gra na nastrojach i – nie ma co ukrywać – Izraelczykom żyje się pod jego rządami najdostatniej w historii kraju, choć z drugiej strony nigdy nie było tu aż takiego rozwarstwienia.

      A więc czy można być pierwszym urzędującym premierem Izraela z korupcyjnymi zarzutami? Okazuje się, że można.

      Można być sybarytą i hedonistą, co w Izraelu przystoi tylko postsowieckim biznesmenom z podwójnym obywatelstwem? Można.

      Można wsuwać niekoszerne, raczej drogie krewetki i zbierać głosy religijnego, często biednego elektoratu (krewetki to dla niego niezjadliwe i niedotykalne świństwo)? Można.

      Można demontować, a przynajmniej próbować zniszczyć izraelskie instytucje demokratyczne, takie jak Sąd Najwyższy? Można.

      Można szczuć jednych obywateli Izraela na drugich (prawicę na lewicę, Żydów na Arabów)? Można. To w końcu Bibi odmówił lewicy prawa do bycia izraelskimi patriotami, a w wyborach 2015 roku (czwarta kadencja z rzędu), oczywiście zwycięskich, choć dzień przed głosowaniem nic na to nie wskazywało, na Facebooku zamieścił wpis: „Hordy arabskich wyborców idą do urn. Mamy tylko was, z waszą i bożą [Bibi jest niewierzący] pomocą utworzymy rząd, który obroni Izrael”.

      Może syn premiera, Jair, zamieszczać w internecie nazistowski rysunek satyryczny, nakładając na antysemickie karykatury Żydów twarze politycznych przeciwników ojca? Może.

      I tak dalej.

      Jaki Bibi Netanjahu ma plan na polityczną przyszłość? Wiadomo, że za Boga Ojca nie chciał stanąć przed sądem, gdyż bezapelacyjnie zostanie skazany. Dlatego kombinował, jak ustanowić prawo, które nie pozwala stawiać zarzutów urzędującemu premierowi.

      Lecz Bibi nie byłby Bibim, gdyby nie patrzył dalej. Dlatego niektórzy uważają, że plan Netanjahu jest taki: pobędzie sobie premierem, potem Kneset, w którym ma większość, wybierze go na prezydenta i tak zmieni prawo, by prezydent był ponad rządem i parlamentem. Pachnie to autorytaryzmem? I co z tego?

      Na wiecach jego zwolennicy skandują „Bibi – ha-melech Israel”, „król Izraela”. Może być tak, że się doczeka.

      C

      Cymes

      Cymes, czyli coś, co jest najlepsze, najsmaczniejsze, najsłodsze, wszystko, co „naj” dla podniebienia. To słowo przeszło z jidysz do polszczyzny, by określać frajdę, przyjemność niezrównaną i doskonałość.

      A tak naprawdę to tradycyjna potrawa aszkenazyjskich Żydów, koniecznie z duszoną albo podsmażaną marchewką. Stąd kolor czerwonopomarańczowy, słodki smak, w sam raz na zakończenie szabatowej kolacji, coś jakby deser, choć niekoniecznie.

      Nie ma jednego przepisu na cymes. Powinien mieć w składzie pomidory i ziemniaki, jabłka i suszone śliwki; nie zaszkodzi, jeśli skład uzupełni się miodem. Może być z wołowiną, kurczakiem (wówczas to żaden deser, tylko danie główne), byleby składniki cymesu były koszerne i dobrze komponowały się ze smakiem marchewki. Do cymesu można dodać bakalie, a zwłaszcza rodzynki, ale też cymes to niekiedy tylko pieczone jabłko polane gęstym waniliowym sosem. Cymes powinien dojrzewać w szabaśniku, piecu trzymającym ciepło przez wszystkie dni szabatu.

      Cymes je się wówczas, gdy wokół panuje radość. Nie ma takiej możliwości, by żydowska pani domu podała cymes w święta smutne, gdy trzeba odpokutować grzechy. Ale na Nowy Rok – Rosz Haszanę – lub w Paschę upamiętniającą ucieczkę z Egiptu bez cymesu nie da się zaplanować świątecznego menu. Im słodszy cymes podany w Nowy Rok, tym podobno lepsze będą nadchodzące dni.

      Próbowałem wielu cymesów, w Izraelu i poza nim, i ze wszystkich cymesów świata najlepszych żydowskich kucharzy najbardziej lubię… ćwikłę, bo buraczki to buraczki, chrzan to chrzan, a cymes jednak dla mnie za słodki.

      Cadyk to sprawiedliwy, wzór pobożności i uczciwości, mąż święty, który potrafi czynić cuda i ma do Boga bliżej niż inni. Przywódca duchowy wierzących Żydów, głowa sekty i dworu, czyli wspólnoty; wielbiony, podziwiany, słuchany jak wyrocznia.

      Taki na przykład Nachman z Bracławia: choć od jego śmierci minęło dwieście lat z okładem, ma swoich wiernych wyznawców. Ale też przeciwników; wielu świeckich Izraelczyków uważa sektę Nachmana za przypadkowy zbiór nawiedzonych szaleńców i półgłówków. Kto uwierzy – pytają – że jeśli w chwili nieszczęścia wypowie się kabalistyczną formułę, w której powtarzają się litery z imienia cadyka: „Na, Nach, Nachma, Nachman, me-Uman”, ból i zło odejdą? Nikt poza tymi, dla których Nachman był człowiekiem obcującym z Najwyższym, a jego „płomień będzie świecił do przyjścia Mesjasza”.

      Nachman urodził się w 1772 roku w Międzybożu, nieformalnej stolicy ówczesnego świata żydowskiej mistyki, w rodzinie szanowanej i z wielkimi tradycjami. Jego pradziadkiem był Baal Szem Tow, założyciel chasydyzmu, mistyk i kabalista, mistrz sławnych cadyków, chociażby Magida z Międzyrzecza czy Elimelecha z Leżajska, których groby do dzisiaj odwiedzają chasydzi z całego świata.

      Podobno od wczesnej młodości Nachman szukał swojej duchowej drogi w ścisłym związku z żydowską mistyką. Modlił się, pościł, lecz doznał prawdziwej ekstazy, gdy wyjechał na wieś do domu pierwszej żony (ożenił się, gdy miał czternaście lat), odnajdując się w przyrodzie, prawdziwej harmonii bożej.

      Nie miał trzydziestki, gdy pojechał

Скачать книгу