Pacjenci doktora Garcii. Almudena Grandes

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pacjenci doktora Garcii - Almudena Grandes страница 46

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Pacjenci doktora Garcii - Almudena  Grandes

Скачать книгу

nie naprawia.

      Polerując drewno, odkryłem pod lakierem resztki oryginalnej farby i przywróciłem każdemu wagonowi jego kolor: czerwony, zielony, żółty. Teraz, gdy miałem dwadzieścia pięć lat, ten stary drewniany pociąg okazał się dla mnie dużo bardziej użyteczny i zabawny niż w dniu, kiedy mi go podarowano, bo gdy tak szlifowałem, malowałem i dopasowywałem kawałeczki czarnej gumy na kołach, nie musiałem myśleć o niczym innym. Amparo siadała obok mnie i niekiedy płakała, innym razem nie, ale nieodmiennie chwaliła jakość mojej pracy. Kiedy skończyłem i puściłem kolejkę na próbę przez korytarz, pojechała tak szybko, że wybuchnąłem śmiechem. Minęły co najmniej dwa tygodnie, od kiedy ostatnio się śmiałem, i Amparo powitała moją radość nagłym atakiem rozpaczliwego szlochu.

      – Co się stało tym razem?

      – Nic, ale jak cię zobaczyłam z tym pociągiem i w ogóle… – Otarła oczy, wydmuchała energicznie nos, spojrzała na mnie, zacisnęła powieki i znów je otworzyła. – Jeśli zapytam cię, czy będziesz kochał to dziecko, obrazisz się na mnie?

      – Tak. – Przestałem się śmiać, zebrałem kolejkę z podłogi, a ona znów się rozpłakała. – Cholera, Amparo, przestań już! Zaszkodzisz sobie tym płaczem, na pewno źle ci to robi. Nie wracajmy już do tego.

      Mimo wszystko podszedłem do niej, przygarnąłem ją ramieniem i pozwoliłem, by wtuliła głowę w moją szyję. Dokładnie w tej chwili zatęskniłem za dopiero co ukończoną pracą, za możliwością ucieczki przed moją złością i jej płaczem. Do papieru ściernego, pędzli i słoiczków z farbą.

      – Słuchaj, a jeśli to dziewczynka?

      – To będzie chłopiec, wiem to, ale gdyby była dziewczynka…

      Amparo przyniosła z mieszkania swojego dziadka dwa pudła zabawek pozostałych z czasów jej dzieciństwa. Dbały z siostrami o swoje skarby dużo lepiej niż ja. Ich pluszowe misie i lalki wymagały tylko wyczyszczenia. W osobnej paczce znalazłem dużo większy niż mój pociąg domek dla lalek, który wymagał wielu napraw i porządnej warstwy farby.

      – Ale… – postawiłem go na kuchennym stole, by uważniej ocenić jego stan, a Amparo zdumiała się tak bardzo, że przestała płakać – …czy nie byłoby lepiej zacząć od grzechotek? Niezależnie od płci dziecko będzie się mogło tym bawić nie wcześniej niż w wieku pięciu czy sześciu lat.

      – Tak, ale… Pozwól mi. – Już sam dach mógł mi dostarczyć zajęcia na tydzień. Brakowało w nim wielu malutkich dachówek z czerwonego drewna, a te, które przetrwały, ledwo się trzymały. – I jeszcze jedno. Powinniśmy zawiadomić Expertę, nie sądzisz? Niech przyjdzie do nas któregoś wieczoru. Im szybciej, tym lepiej.

      Kiedy Amparo wprowadziła się do mojego mieszkania, chciała, żeby Experta przychodziła co drugi dzień sprzątać i robić zakupy, ja jednak stanowczo zaprotestowałem. Nie potrzebuję służącej, oświadczyłem jej. Poza tym nie ma sensu, żebyś siedziała tu cały dzień całkiem bezczynnie, więc zajmiesz się tym sama, jasne? Było jasne, bo w tamtym okresie wszystkie moje słowa brzmiały jak rozkazy, których wydawanie podkręcało mnie nie mniej niż Amparo ich wykonywanie. Natychmiast odkryliśmy, że wszyscy wyszliśmy na tym dobrze. Panienka Priego nigdy dotąd nie musiała zmierzyć się z kuchennym palnikiem, lecz życiowa konieczność wspomagana przepisami mojej babci uczyniła z niej kucharkę dużo lepszą niż służąca don Fermína, a jej nowe umiejętności wzbogaciły scenerię oraz reguły naszej gry. Od tamtej pory Experta jedynie od czasu do czasu wpadała z wizytą. Od ostatniej upłynął już ponad miesiąc. Jej nieobecność nie zaniepokoiła nas, bo wiedzieliśmy, że wojna okrutnie się z nią obeszła. Spośród czterech synów Experty jeden zginął na froncie, a drugi trafił do niewoli po załamaniu frontu północnego. Matce nie udało się dowiedzieć o nim niczego więcej, choć można było przypuszczać, że podzielił los starszego brata. Być może dlatego, gdy przyszła do nas dwa dni po otrzymaniu naszej wiadomości, posłanej przez chłopaka z mleczarni przy ulicy Ayala, który co niedziela chodził odwiedzać w Vallecas rodziców, wydała mi się uszkodzoną, zgaszoną i spowolnioną wersją tamtej nader skutecznej Experty z dawnych czasów. Wkrótce przekonałem się jednak, że nie zmieniła się aż tak bardzo, jak się wydawało.

      – Ale jakżeż to? Panienka chce mieć dziecko teraz? – Jej reakcja była dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. – Zwariowała panienka? Czy nie widzi panienka, co się dzieje na ulicy? Po tym wszystkim, co przeszłyśmy po śmierci dziadka, teraz, kiedy żyjecie tu sobie tak dobrze… – Zamiast odpowiedzieć, Amparo wybuchnęła płaczem, więc służąca zwróciła się do mnie: – Niech panicz jej powie, przecież jest panicz lekarzem, proszę jej wytłumaczyć…

      – Nie trudź się, Experto, bo nic do niej nie dociera. – Czując, że nadszedł moment mojej ostatecznej kapitulacji, zdecydowałem, że nie mam siły znosić kolejnych szlochów. – A ty przestań wreszcie, proszę! Nie chcę widzieć ani jednej łzy więcej. Ani jednej, rozumiesz?

      – Ale ja… – wybełkotała, bo wykrzywiona płaczem buzia nie pozwalała jej mówić wyraźnie. – Nic nie rozumiecie, nikt mnie nie rozumie. Guillermo, wiadomo, czego można oczekiwać po… Ale ty, Experto? Przecież chodzisz do kościoła, wierzysz w Boga…

      – Ja już nie wiem, w co wierzę, panienko. – Jej spojrzenie wystarczyło, by przypomnieć nam, że ma dwóch synów na froncie, i to powinno wystarczyć, by Amparo odkryła, która z nich dwóch bardziej cierpi.

      – Jestem taka samotna – tak się jednak nie stało – tak okropnie samotna…

      – Amparo, przestań, proszę. – Policzyłem w myślach do pięciu, dzięki czemu udało mi się zachować spokojny, zrównoważony ton, i wreszcie zdobyłem się na całkowitą szczerość: – Dajmy temu spokój, Experto, bo ta dyskusja i tak donikąd nas nie zaprowadzi. Chciałem z tobą porozmawiać, bo przesiaduję całymi dniami w szpitalu i nie mam kogo zapytać, jak się kupuje żywność na czarnym rynku. Amparo uparła się, że urodzi to dziecko, a ja nie mam na tyle jaj, żeby uśpić ją chloroformem i usunąć ciążę bez jej zgody… – Urwałem i zauważyłem, że służąca nawet nie mrugnęła okiem. – Rozważałem taką ewentualność, nie myśl sobie.

      – Nie dziwi mnie to. – Experta skinęła głową, a jej panienka zakryła sobie twarz rękami i wybiegła z salonu. – Naprawdę.

      – No tak, ale jednak nie potrafię. Wiele razy się nad tym zastanawiałem, ale nie nadaję się do tego, więc to dziecko się urodzi. A skoro już ma się urodzić, lepiej, żeby urodziło się zdrowe. Dlatego zależy mi, żeby Amparo przestała wreszcie płakać, a przede wszystkim żeby się dobrze odżywiała. Ryż i soczewica to za mało. Powinna pić mleko, jeść jajka, mięso… Nie mam pojęcia, gdzie możemy to wszystko zdobyć, a żeby zapłacić… Mam jeszcze złoto don Fermína w sejfie, ale gdybym spróbował sprzedać sztabkę w jakimkolwiek banku, poszedłbym prosto do więzienia, i słusznie, musimy więc poradzić sobie inaczej. Nawet nie wiem, jak to się robi, Experto, a poza tym… Amparo niczego nie potrafi, sama dobrze wiesz. Dlatego pomyślałem, że mogłabyś nam pomóc.

      – Oczywiście, że tak, paniczu, o pieniądze niech się panicz nie martwi. Bogaci zawsze są bogaci, póki nie zubożeją, wiem, co mówię. W tym domu i w domu don Fermína jest mnóstwo wartościowych rzeczy. Teraz za wszystko mało płacą, ale to na pewno wystarczy. A co do jedzenia, to nie wiem,

Скачать книгу