Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow страница 62

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow

Скачать книгу

że mają zgodę Stalina na przyjazd, skoro z nim jechali.

      Po przyjeździe wskazałem Stalinowi jego pomieszczenie. Widocznie mu się spodobało, gdyż w nim pozostał. Jefimow*, nasz kierownik administracyjny, zaczął krzątać się przy letnim piecu na podwórzu – postawił garnek do gotowania zupy i czajnik na herbatę. Minęło nieco ponad pół godziny.

      Naraz widzimy – wychodzi Stalin i pyta, co my tu robimy. „Gotujemy obiad” – odpowiedziałem. Podszedł, uniósł pokrywę garnka, zajrzał i obwieścił, że polewki (zawsze tak nazywał zupę) jadł nie będzie i żebyśmy ją zjedli sami.

      Potem dojrzał za krzakiem ochroniarza. Zdziwiony spojrzał na mnie i pyta: „Co to za człowiek?”. „Z ochrony” – odpowiedziałem zaskoczony jego pytaniem. Stalin musiał pomyśleć, że to moi ludzie. Po chwili dojrzał drugiego pod innym krzakiem i ponownie spytał, co to za jeden. Odpowiedziałem. Zachmurzył się i pyta: „Skąd wyście ich wzięli?”. – „Z wami przyjechali”. Rozgniewał się i powiedział. „Zabrać ich wszystkich! W mieście mężczyzn brak, a oni się tu obijają. Zabrać!”. Usiłowałem się sprzeciwić, a on znowu: „Zabrać!”.

      Wezwałem dowódcę ochrony i nakazałem, by wyjeżdżali. Popatrzył na mnie zdumiony i pyta: „A kto będzie chronił tow. Stalina?”. Mówię mu: „Wyjechaliście bez porozumienia z nim, dlatego każe wam wracać. Macie czym?”. Okazało się, że zabrali ze sobą na wszelki wypadek ciężarówki, więc mówię. „Ładujcie się i wyjeżdżajcie!”. Więcej ich nie widziałem.

      W tej sytuacji za całą ochronę zostałem ja sam, Tużłow, Fomiczow, Jefimow, rezerwowy kierowca Smirnow, który też kiedyś woził tow. Stalina, i pułkownik Chrustalow*. Jego starszy brat ochraniał kiedyś W.I. Lenina. Widzę, że kilka nocy musimy na zmianę czuwać.

      Pierwotnie mieliśmy nocować w Gżatsku. Potem słyszałem, jak Stalin rozmawiał przez telefon z dowódcą Frontu Zachodniego W.D. Sokołowskim, przedstawiając się swoim pseudonimem „Iwanow”.

      Naraz zwrócił się do mnie: „Jedźcie do Juchnowa i odnajdźcie w lesie kilka domków, w których mieścił się sztab frontu, który teraz wysunął się do przodu. Tam zanocujemy”.

      Zadzwoniłem do Sokołowskiego, by mi wytłumaczył, gdzie się ten sztab mieścił. Wykreśliłem na mapie całą trasę przejazdu, wytłumaczyłem kierowcy, jak jechać, po czym wszedłem do Stalina i poprosiłem, by wyruszył w drogę nie wcześniej niż po upływie dwóch godzin. „Dlaczego aż tyle mam czekać?” – zapytał. Odpowiedziałem: „Mam półtorej godziny na dojazd i pół na przygotowania”. „No to jedźcie” – zgodził się.

      Jak tylko wsiedliśmy do willysa, zaczął się wyścig, którego dziś nie powtórzyłbym za nic. Najpierw ja prowadziłem, potem Fomiczow. Drogi polowe same z siebie są kiepskie, a tędy niedawno przeszły wojska i czołgi. Mimo to jechaliśmy nie dłużej niż 40 minut. Szybko odnalazłem w lesie domki, na szczęście z działającą polową stacją WCz.

      Dodzwoniłem się do generała Lubyja, szefa ochrony zaplecza Frontu Zachodniego, i rozkazałem, by przysłał grupę pograniczników do ochrony i stawił się osobiście. Dziewczyny telegrafistki ze stacji WCz szybko nabiły poduszkę i materac świeżą słomą dla tow. Stalina – sztab frontu, zmieniając miejsce postoju, wszystkie meble i żelazne łóżka zabrał ze sobą.

      Podniszczone łóżko polowe zostawiły sobie, a porządniejsze odstąpiły nam. Znalazły się też dwa krzesła. Poprosiłem dziewczyny o wymycie podłóg, a sam pojechałem na spotkanie Stalina, sądząc, że mam co najmniej godzinę w rezerwie. Wyjechałem z lasu na drogę i zacząłem się golić przy kałuży.

      Ledwo skończyłem, zauważyłem wychylającego się zza zakrętu packarda, ale bez ciężarówki z rzeczami. Wychodzę na środek drogi, unoszę rękę i wydaję komendę: „Stój!”.

      Wysiadł Stalin. Opowiadam mu, jak to wojskowi wszystko zabrali ze sobą i tylko słomiany materac z poduszką zdążyłem przygotować. Spojrzał na mnie i mówi: „A co ja, książę jaki? Pałac mi niepotrzebny”.

      Skoro tak, to w porządku – myślę. Mówię, by jechali za mną, a kierowcę uprzedziłem o marnej drodze – packard jest opancerzony, waży siedem ton, specjalnie dostarczony z Moskwy pociągiem.

      Dojechaliśmy do domków sztabowych bez przygód. Wskazałem tow. Stalinowi jego pokój. Jak tylko zobaczył aparat WCz, zaczął dzwonić do Sokołowskiego, by przyjechał i objaśnił sytuację na froncie. Potem poprosił mnie, by w sąsiednim pokoju postawiono butelkę wina i owoce. To na szczęście miałem ze sobą, ale samochód ciężarowy z żywnością jeszcze nie nadjechał. Szybko wykonałem polecenie i wyszedłem do lasu.

      Po jakimś czasie tow. Stalin też wyszedł. Usłyszeliśmy dźwięk silnika przelatującego wysoko niemieckiego bombowca. Josif Wissarionowicz wskazał naszego packarda zaparkowanego na otwartej przestrzeni i zdenerwowany powiedział: „Przekażcie temu dziwakowi, niech zabierze samochód do jakiegoś ukrycia, to Niemcy go nie zbombardują”.

      Podszedłem do kierowcy, który wytłumaczył, że usiłuje zastartować, ale przegrzany silnik musi się ochłodzić. Poleciłem więc szybko zamaskować wóz ściętymi gałęziami, co tamten szybko wykonał.

      Wracam do domku, a tow. Stalin pyta mnie po cichu: „A co to tam, na wzgórzu?”. Poszedłem sprawdzić, a to Tużłow zaległ za krzaczkiem z pistoletem maszynowym, ponieważ Lubyj z ochroną jeszcze nie przyjechali.

      Wróciłem i mówię, że to mój adiutant. Stalin nic nie odpowiedział i wszedł do domku. Tużłow potem mi wyznał, że zdrowo się wystraszył, kiedy Stalin go dostrzegł, ale uważał, że nadal powinien leżeć.

      Po kilku minutach podjechali Sokołowski z Bułganinem. Podszedłem do Nikołaja Aleksandrowicza i pytam: „Nie masz ze sobą jakichś produktów? Nasz samochód chyba zabłądził – nie mamy czym nakarmić tow. Stalina”171. Okazało się, że dopiero co odebrał produkty z Moskwy. Z miejsca przekazaliśmy je Jefimowowi do przygotowania obiadu.

      Póki Stalin, Sokołowski i Bułganin się naradzali, pomyślałem, że tow. Stalin jest człowiekiem wyjątkowo podejrzliwym – mało komu ufa, wszystko sam sprawdza. Tak nie można żyć. Musi być mu niełatwo. Na pewno wyjeżdżając z Moskwy, nawet nie powiedział członkom Politbiura, dokąd jedzie. Dlaczego?

      Raport Sokołowskiego nie trwał zbyt długo. Wszyscy wyszli podochoceni po wypiciu butelki cinandali. Odprowadziłem ich do samochodów. Sokołowski i Bułganin jeden przez drugiego opowiadali, jak dobrze ich tow. Stalin potraktował. Omawiali z nim plan kolejnej ofensywy w sierpniu.

      Sokołowski wyznał, że w swym raporcie wspomniał o generale pułkowniku Gołowanowie, dowódcy lotnictwa dalekiego zasięgu, który zapewnił skuteczne zbombardowanie przedniej linii obrony niemieckiej przed natarciem wojsk Frontu Zachodniego.

      Wszyscy byli w dobrych nastrojach.

      Wróciłem do domku i słyszałem, jak Stalin wywoływał w Moskwie Malenkowa. „Witam, Iwanow przy telefonie”. Tamten widocznie spytał, skąd dzwoni. Stalin powiedział: „Nieważne skąd” i kontynuował: „Meldował mi Sokołowski, dowódca Frontu Zachodniego, że generał pułkownik Gołowanow nieźle zbombardował niemieckie pozycje przed natarciem naszych wojsk. Opublikujcie

Скачать книгу


<p>171</p>

Sierow opowiedział później swemu zięciowi, znanemu pisarzowi E. Chruckiemu, że na samochód z żywnością napadli bandyci. Ciało kierowcy w porzuconym pustym wozie znaleziono potem w lesie. Cały deficytowy ładunek „stalinowskich delikatesów” przestępcy zabrali ze sobą. (E.A. Chruckij, Tieni w pierieułkie, Dietiektiw-press, Moskwa 2006, s. 115).