Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych. Отсутствует

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych - Отсутствует страница 34

Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych - Отсутствует

Скачать книгу

w pewnym stopniu pozytywistami – to znaczy, jeśli starali się osiągnąć swe cele, dostosowując swoje postępowanie do wyników doświadczenia i rozumowania – to nigdy, aż po dzisiejsze czasy, nie byli wyłącznie racjonalni – to znaczy zdolni do tego, by abstrahować od moralności i obyczajów i myśleć o wojnie tylko i wyłącznie w kategoriach czystej skuteczności. Zresztą owa racjonalność, zorientowana tylko na jeden cel – zwycięstwo nad nieprzyjacielem – byłaby zaledwie racjonalnością cząstkową i z punktu widzenia klasy uprzywilejowanej, w niektórych przypadkach, niemądrą: struktura aparatu wojskowego nie jest bowiem pozbawiona wpływu na strukturę społeczną. A więc czy klasa rządząca, która oddaje klasom niezadowolonym do ręki broń, ryzykując, że osłabi swoją własną władzę, postępuje w sposób racjonalny? […]

      Dopiero w naszych czasach technika wojskowa, postępując w ślad za techniką przemysłową, przełamuje wszelkie ograniczenia i idzie naprzód, całkowicie nieskrępowana i obojętna na to, jakie są skutki jej postępu z punktu widzenia człowieka. Począwszy od momentu, gdy produkcja lub przynajmniej zdolności produkcyjne stały się, jak się zdaje, celem samym dla siebie, jak mogłoby być inaczej z niszczeniem i zdolnością niszczenia? Przemysł i wojna są dziedzinami pokrewnymi i nierozłącznymi. Wzrost jednej, drogi ludziom o szlachetnych sercach, dostarcza zasobów drugiej, co przeklinają wszyscy ludzie dobrej woli. Nawet język wyobraźni przypomina nam o owym nierozerwalnym związku, którego symbolem jest podobieństwo między samochodami i wozami bojowymi, długimi rzędami robotników i kolumnami żołnierzy, oddziałami pancernymi i uciekinierami opuszczającymi całymi rodzinami miasta: to samo słowo, potęga, oznacza zdolność do narzucania swej woli bliźnim i zdolność panowania nad naturą.

      Łączny postęp technik produkcji i niszczenia wprowadza pewną zasadę pokoju, którą nie jest już potęgą i której praktyka nadała już imię. Pokój oparty na strachu to pokój, który panuje (lub panowałby) pomiędzy jednostkami politycznymi, których każda ma (lub miałaby) zdolność zadania drugiej stronie ciosu śmiertelnego. W pewnym sensie pokój oparty na strachu mógłby zostać uznany zarazem za pokój wynikły z niemocy. Gdy pomiędzy rywalizującymi jednostkami politycznymi panował tradycyjny pokój, potęga każdej z nich była określona przez zdolność narzucenia swej woli drugiej stronie za pomocą groźby użycia siły. W idealnym pokoju opartym na strachu nie ma już nierówności pomiędzy rywalami, gdyż każdy z nich posiadać będzie bomby termojądrowe, które, spadając na miasta drugiej strony, spowodowałyby miliony ofiar. Czy można jeszcze mówić o większej lub mniejszej potędze, o równowadze i nierównowadze, skoro strona, która ma najmniej bomb termojądrowych i najmniej doskonałe środki ich przenoszenia, ma i tak zdolność zadania nieprzyjacielowi strat nieproporcjonalnych z zyskami, jakie można by wyciągnąć z jakiegokolwiek zwycięstwa?

      Pokój oparty na strachu w sposób fundamentalny różni się od każdego innego pokoju opartego na potędze (przez równowagę, hegemonię lub imperium). Równowaga sił jest zawsze przybliżona, niejednoznaczna i w każdej chwili zagrożona albo przez przejście na stronę rywala jakiejś drugorzędnej jednostki, albo przez nierównomierny rozwój głównych państw. Szacunki dotyczące sił są niepewne: dopiero w chwili próby ujawniają się zalety armii i narodów. Przebieg działań wojennych zależnie od układu dyplomatycznego i strategicznego wprowadza dodatkowe elementy niepewności. Że strach dąży do technicznej niezawodności, jest rzeczą zrozumiałą. Zniszczenia, do spowodowania których zdolna byłaby najsłabsza z jednostek, choć nie są one z góry możliwe do dokładnego zmierzenia, to są w każdym razie wystarczające, by wojna stała się bezsensowna. Podobnie jak wytrzymałość mostu, która nie jest dokładnie mierzalna, może być w każdym razie wystarczająca do tego, by udźwignąć maksymalne obciążenie, jakie któregoś dnia wystąpi.

      Owa doskonałość pokoju poprzez strach nie została jeszcze osiągnięta, nawet między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. Być może nigdy też nie zostanie ona osiągnięta. Wymaga ona, w istocie, absolutnej pewności, że żadna z walczących stron nie może – atakiem z zaskoczenia – zlikwidować środków odwetowych przeciwnika ani ograniczyć ich do tego stopnia, by odwet nie wiązał się – z punktu widzenia agresora – ze stratami „nie do przyjęcia”. Nie jest rzeczą dowiedzioną, by obecnie tak rzeczywiście było. Dziś lub jutro jeden z obozów może do tego stopnia udoskonalić swe środki obrony biernej (schrony dla ludności), obrony aktywnej (rakiety przeciwko bombowcom lub przeciw rakietom balistycznym) i agresji (liczbę i precyzję rakiet balistycznych), że przywódcy dadzą się skusić przygodzie nowego Pearl Harbor na poziomie termonuklearnym, a inaczej mówiąc, spróbują masowego ataku na wszystkie środki odwetowe przeciwnika i niektóre spośród jego miast: czy ofiara agresji nie powinna skapitulować, skoro jej odwet, który choć nie osłabiłby przeciwnika w sposób znaczący, to pociągnąłby za sobą totalne zniszczenia? Niezależnie od stopnia, w jakim takie założenie jest nieprawdopodobne, pokój poprzez strach byłby doskonały dopiero, gdy przewaga, jaką dysponuje strona, która uderza jako pierwsza, zostałaby zredukowana do zera lub przynajmniej do minimum.

      Niezależnie od niemożności znalezienia obrony przed odwetem nieprzyjaciela niepewność dotyczy jeszcze „rozmiaru dopuszczalnych zniszczeń” i „progu nasycenia”. Rozpoczynanie wojny byłoby zupełnie pozbawione sensu, gdyby agresor był pewien, że on również zostanie całkowicie zniszczony, lub wiedział, że ilość bomb termojądrowych koniecznych do wyeliminowania środków odwetowych nieprzyjaciela musiałaby być tak wielka, że jego własna ludność czy nawet cała ludzkość byłaby poważnie zagrożona przez opad radioaktywny. Niezależnie od różnic w opiniach ekspertów ciągle jeszcze nie osiągnęliśmy tego momentu. A więc powstaje pytanie: począwszy od jakiego progu zniszczeń wojna przestaje być możliwym do usprawiedliwienia narzędziem prowadzenia polityki. Pod koniec wojny trzydziestoletniej ludność Niemiec zmniejszyła się o połowę. Pierwsze bitwy w roku 1941 kosztowały Związek Sowiecki dziesiątki milionów mieszkańców i ponad jedną trzecią jego przemysłu, które dostały się pod okupację niemiecką. A mimo to Związek Sowiecki przetrwał i w końcu odniósł zwycięstwo.

      Oczywiście straty wynikłe z okupacji i z eksterminacji, straty poniesione w ciągu paru minut lub na przestrzeni paru lat – to nie jedno i to samo. Zadowólmy się tymczasem stwierdzeniem, że bronie termojądrowe wprowadzają do kalkulacji wojennych pewien zasadniczo nowy czynnik: umożliwiają tak wielkie zniszczenia, że koszt walk powinien z racjonalnego punktu widzenia zdawać się większy aniżeli zyski płynące ze zwycięstwa. W tym znaczeniu bronie masowej zagłady mogłyby doprowadzić do zakwestionowania definicji Clausewitza, mówiącej, że „wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami”.

      Pomiędzy pokojem opartym na potędzepokojem opartym na bezsilności przynajmniej teoretycznie istnieje trzecie pojęcie, pokoju opartego na zaspokojeniu. Valéry napisał gdzieś, że prawdziwy pokój jest możliwy tylko w świecie, w którym wszystkie państwa byłyby zadowolone z istniejącego stanu rzeczy. Ten jednak odzwierciedla zawsze stan stosunków, które istniały pod koniec ostatniej próby sił. Stan rzeczy, który satysfakcjonuje jednych, pobudza roszczenia innych, i jest to przyczyną, dla której zawieszenia broni są zawsze mniej lub bardziej nietrwałe (Valéry 1931).

      Jakie są teoretyczne warunki zaistnienia pokoju opartego na zaspokojeniu? Być może odpowiedzi na to pytanie pomoże nam udzielić teoria celów. Jednostki polityczne po pierwsze nie powinny pragnąć ani położonych poza obszarem ich władzy terytoriów, ani obcej ludności Ten pierwszy warunek nie jest ani absurdalny, ani nawet niemożliwy do spełnienia. Jeśli założymy, że ludzie są świadomi swej narodowości, to znaczy wspólnoty polityczno-kulturowej, do której pragną przynależeć, to dlaczego rządy miałyby pragnąć przyłączać pod przymusem jakieś grupy ludzkie, które czują się obce, lub też zabraniać im łączyć

Скачать книгу