Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy. Kristin Neff

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy - Kristin Neff страница 15

Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy - Kristin  Neff

Скачать книгу

potrzeby książki). Mając w pamięci moich poprzednich chłopaków, z którymi spotykałam się jako nastolatka, myślałam, że w końcu znalazłam kogoś, z kim mogłabym spędzić resztę życia. John był przystojny, inteligentny i kulturalny, ale jego stosunek do ludzi był wybitnie oceniający. Gdy zaczął dostrzegać moje wady i próbował ze mną zerwać – co w  moich związkach było do tamtej chwili stałym punktem programu – stawiłam opór. On jest za dobry, żeby go stracić, myślałam. Oczywiście to, że mnie odrzucał, pociągało mnie jeszcze bardziej. Wykrzesałam z siebie ostanie pokłady uroku osobistego i ostatecznie zostaliśmy razem. Kilka lat później wyszłam za mąż.

      John nie był złym człowiekiem, jednak jego skora do osądu natura sprawiała, że wyrażał się bardzo sceptycznie na temat niemal każdej formy duchowości. Z pewnością nie cenił moich poglądów na te sprawy ani atmosfery, w której byłam wychowywana – w jego opinii były to kompletne bzdury i nie bał się mi tego mówić. Pod wpływem jego retoryki zmieniałam się w kogoś, kto miał spełniać jego oczekiwania – tak bardzo pragnęłam być kochana i akceptowana. Zaczęłam stawać się bardziej sceptyczna, rezygnowałam z tego, co prawdopodobnie było dla mnie najważniejsze w życiu – z mojej relacji z Bogiem lub Uniwersalną Świadomością, gdyż w taki sposób określałam ten wszechmocny byt. Mówiąc całkiem szczerze, jakaś część mnie już od jakiegoś czasu powątpiewała w koncepcję reinkarnacji, karmy i oświecenia, czyli w idee, które wpojono mi w okresie dzieciństwa. Któż mógłby udowodnić, że są one prawdą, a nie jedynie formą myślenia życzeniowego – poprawiającym nastrój science fiction? Sceptyczna natura Johna była doskonałą platformą kryzysu mojej wiary, toteż natychmiast zaczęłam się z nią utożsamiać.

      Krótko po tym, jak związaliśmy się ze sobą na stałe, porzuciłam wszystkie duchowe poszukiwania i zapisałam się na podyplomowe studia na Uniwersytecie w Berkeley. Chciałam rozpocząć karierę psychologa prowadzącego działalność badawczą. Moim nowym Bogiem stała się racjonalność. Ten okres mojego życia trwał mniej więcej siedem lat. Oczywiście nie byłam świadoma tego, jak ciasno zatrzasnęło się moje serce, gdy zamknęło się na wszelkie formy duchowości. Nie wiedziałam, że mój racjonalny umysł nie jest w stanie samodzielnie zapewnić mi szczęścia. Nie czułam się dobrze również w małżeństwie. Mój brak satysfakcji pozostawał w sferze podświadomości, ponieważ moje życie było stabilne i brak w nim było poważnych problemów. Nigdy nie doświadczyłam tego, jak to jest być podziwianą, hołubioną i kochaną przez mężczyznę za to, kim jestem naprawdę. Zakładałam więc, że bycie u boku kogoś, kto mnie nie porzuci, jest czymś najlepszym, co może mi się przytrafić.

      Żyłam w takim stanie do czasu, aż spotkałam osobę pełną zrozumienia i potrafiącą mnie docenić – nieco starszego mężczyznę (nazwijmy go Peter), doświadczonego i mądrzejszego ode mnie. Łączyła nas wielka przyjaźń, która po roku stopniowego zbliżania się do siebie przerodziła się w romans. Z Peterem mogłam mówić o rzeczach, których nie odważyłabym się powiedzieć nikomu innemu – sprawiało mu to radość i kochał mnie za to jeszcze bardziej. W pewnym sensie, przebywając z nim, czułam się szczęśliwsza niż w jakimkolwiek innym okresie mojego życia. Moje serce otworzyło się na oścież, przepełniała mnie pasja życia oraz akceptacja samej siebie. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że może mi być tak dobrze. Moja duchowa strona obudziła się na nowo. Pierwszy raz od dłuższego czasu towarzyszyło mi poczucie pełni i jedności. Fakt, że Peter był ode mnie dużo starszy, bez wątpienia odgrywał w tym dużą rolę. Jego pragnienie bycia ze mną było dla mnie prawdopodobnie czymś na kształt substytutu uczuć, których nie okazywał mi mój ojciec.

      Jednakże nawet przed samą sobą nie potrafiłam przyjąć do wiadomości tego, co właściwie się działo. Powodem było potworne poczucie winy z powodu niewierności wobec Johna. Głos mojego wewnętrznego krytyka uniemożliwiał mi przyznanie się do własnych działań – mój autoportret wydawał mi się zbyt bolesny. Mogłabym to porównać do rozdwojenia jaźni. Każda sfera mojego życia była całkowicie różna i nie łączyła się z resztą osobowości. Był to okropny czas, pełen kłamstw i oszukiwania samej siebie, trwający jakieś trzy miesiące. Kiedy mąż w końcu mnie nakrył, odczułam wielką ulgę.

      Nie chciałam przeciągać sytuacji, więc opuściłam Johna. Wybrałam Petera. Wierzyłam, że jesteśmy sobie przeznaczeni i już na zawsze będziemy razem. Jak inaczej miałabym usprawiedliwić straszliwy ból zadany mojemu mężowi, jeśli nie miałoby to prowadzić do czegoś tak czystego i szlachetnego, jak miłość? Peter nie zdecydował się jednak na opuszczenie żony.

      To był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Nienawidziłam siebie za to, że byłam powodem cierpienia mojego męża, nienawidziłam jednocześnie Petera za niepodjęcie próby uczynienia ze mnie uczciwej – przynajmniej częściowo – kobiety. Całe szczęście, że właśnie miałam wyjeżdżać do Indii, aby rozpocząć trwające rok badania, których potrzebowałam do napisania mojej dysertacji. (Była to praca na temat praw i obowiązków indyjskich małżeństw – ironia losu zdawała się mnie nie opuszczać). Pobyt za granicą dał mi możliwość ucieczki i czas na lizanie ran. To właśnie w Indiach spotkałam Ruperta, Brytyjczyka piszącego książki podróżnicze, który pracował wtedy nad przewodnikiem po regionie. Pomimo że opowiedziałam mu o emocjonalnym chaosie panującym w moim życiu i ostrzegałam, żeby trzymał się ode mnie z daleka, zadziałało to na niego jak czerwona płachta na byka i jakimś cudem nam wyszło.

      W końcu musiałam wrócić do Berkeley i dokończyć moją rozprawę. Kiedy nastał czas powrotu, nadal stałam przed wyzwaniem zmierzenia się z własną przeszłością. Przeproszenie Johna wcale nie pomogło. Nadal był wściekły i nie zamierzał mi niczego przebaczyć. Do dzisiaj tego nie zrobił. Jednak przerzucenie winy na Petera również nie przyniosło pożądanego skutku. Kiedy dowiedziałam się, że krótko po naszym rozstaniu zdiagnozowano u niego raka, i że zostało mu kilka miesięcy życia, nie potrafiłam się na niego dłużej gniewać.

      To właśnie w tym okresie po raz pierwszy usłyszałam o samowspółczuciu, które okazało się dla mnie prawdziwym wybawieniem. Było to podczas jednego z moich cotygodniowych wypadów do centrum buddyjskiego. Coraz rzadziej zdarzało mi się osądzać samą siebie, wykształciło się we mnie współczucie wobec ran nabytych w okresie dzieciństwa, a także potrafiłam zaakceptować własne niedoskonałości, które doprowadziły do mojej niewierności. Żałuję, że nie byłam wcześniej wystarczająco dojrzała, aby uświadomić sobie to, jaką porażką było moje małżeństwo, i że nie mogłam wynaleźć mądrzejszej metody na jego zakończenie. Chciałabym mieć więcej rozsądku, aby odkryć, że źródło pasji i chęci do życia nie znajduje się w moim kochanku – bije ono z samego serca mnie. Niestety na tamtym etapie mojego życia nie byłam w stanie tego zrobić. Poniosłam porażkę, bo nie postępowałam zgodnie z własnymi ideałami. Zachowałam się bardzo po ludzku.

      Wyrzeczenie się samokrytycznej postawy przychodziło mi z wielkim trudem. Spoglądając wstecz, mam wrażenie, że starałam się odzyskać szacunek do samej siebie w bardzo pokrętny sposób. Nawet jeśli oceniałam samą siebie bardzo źle, przynajmniej ta część mnie, którą identyfikowałam z nieustannie krytykującym i osądzającym wewnętrznym głosem, była dobra.

      Kolejną przeszkodą było przekonanie, że jeśli przebaczę samej sobie, nie będę już miała żadnych oporów w przyszłości. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy zaczęłam traktować siebie z większą akceptacją, wyrozumiałością i ciepłem, byłam wobec siebie nawet bardziej szczera – zdemaskowałam nieczyste zagrania, którymi próbowałam omotać innych. Stosowałam je nie tylko wobec Johna, ale również Petera oraz jego żony. Doświadczenie

Скачать книгу