Iluzja. Mieczysław Gorzka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Iluzja - Mieczysław Gorzka страница 32

Автор:
Серия:
Издательство:
Iluzja - Mieczysław Gorzka

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Zdjęć było więcej. Morderstwo w różnych fazach. Od wciśnięcia rurki, przez wpompowanie biznesmenowi do brzucha wielu litrów płynnego betonu i po jego nieprzytomną i wykrzywioną strasznym bólem twarz. Na koniec dalszy plan i całe ciało Koskowskiego z pękniętym brzuchem.

      Marcin obejrzał zdjęcia jeszcze raz, potem jeszcze raz i zatrzymał się na tym ostatnim. Potarł palcami czoło, skupiony na prawym górnym rogu fotografii. Widać tam było wyraźnie parę roboczych butów i szare spodnie. Wystarczyła mu chwila i już wiedział, gdzie widział dzisiaj takie buty.

      Wyciągnął telefon i wybrał numer Szawczaka. Parol odebrał po trzech sygnałach.

      – Co robisz? – zapytał Zakrzewski.

      – Pomagam prokurator w przesłuchaniach pracowników, jak ustaliliśmy.

      – Czy jest tam jeszcze Banaszkiewicz?

      – Nie, tak jak mu poradziłeś, pojechał do domu

      – Pomyliłem się. Weź jeden z wozów patrolowych i jedź po niego. Za godzinę chcę go mieć na przesłuchaniu w firmie.

      – Coś się stało?

      – Tak, musi mi coś wytłumaczyć.

      – Co?

      Marcin westchnął zniecierpliwiony.

      – To nie jest na telefon. Zrób, co mówię.

      Rozłączył się i znowu popatrzył na ekran laptopa. Plik zdjęć z miejsca zbrodni został wysłany z adresu e-mailowego Koskowskiego o godzinie czwartej siedemnaście. Prawdopodobnie morderca użył smartfonu Koskowskiego do zrobienia zdjęć i bezpośrednio z niego wysłał je do żony. Cholera, nawet nie wiedział, jak ona ma na imię. Spojrzał na jej adres e-mail – Aga Koskowska. Agnieszka.

      Wyszedł na taras. Kobieta siedziała w tym samym miejscu ze wzrokiem utkwionym gdzieś w przestrzeni. Jeśli chciała się upić, to kiepsko jej szło. Marcin ocenił, że poziom alkoholu w butelce i szklance pozostał bez zmian.

      – Będziemy musieli zabrać na jakiś czas pani laptop – powiedział.

      Zrobiła nieokreślony ruch ręką.

      Zadzwonił do działu informatycznego komendy i nadał sprawę zbadania zawartości poczty Koskowskiej na jej laptopie. Od niedawna w jednoosobowym „dziale informatycznym” pracowała bardzo rozsądna dziewczyna zaraz po studiach. Z komputerami potrafiła zrobić wszystko.

      Marcin znowu usiadł na fotelu.

      – Przepraszam, pani Agnieszko, ale muszę zadać pani kilka pytań – odezwał się.

      Spojrzała mu w oczy. Właściwie nie potrafił powiedzieć, ile ma lat. Może była w jego wieku, a może dużo starsza, tylko wyjątkowo o siebie dbała? Miała brązowe, smutne oczy.

      Znowu machnęła ręką. Kolejne krople alkoholu wylały się na podłogę.

      – Kiedy pani ostatni raz widziała męża?

      – Wczoraj po południu.

      – Jak się zachowywał?

      – Jak wariat! – wykrzyknęła. – Nigdy go takiego jeszcze nie widziałam!

      – A konkretnie?

      – Około czternastej powiedział mi, że dostał ważny telefon z pracy i musi natychmiast zebrać sto tysięcy złotych. – Przerwała, żeby wypić szklaneczkę do dna, nalała sobie drugą, już bez lodu, i kontynuowała. – Chodziło o jakiś kontrakt, zresztą nie interesowałam się. To musiało być bardzo ważne, bo był strasznie zdenerwowany. Przetrząsnął cały dom w poszukiwaniu gotówki, jeździł do bankomatu, wydzwaniał po znajomych, żeby pożyczyć, wreszcie zniknął. Już go nie wiedziałam. Po dwudziestej drugiej próbowałam do niego dzwonić, ale najpierw odrzucił połączenie, a potem musiał wyłączyć aparat, bo odpowiadał mi automat operatora.

      – J-jasne. Gdzie pani spędziła noc?

      Koskowska spojrzała na niego z autentycznym zdziwieniem.

      – Podejrzewa mnie pan?

      – Po prostu sprawdzam różne hipotezy.

      – Spałam w swoim łóżku.

      – Ktoś to może potwierdzić?

      – Nie, jak pan to sobie wyobraża? – oburzyła się.

      – No tak – wycofał się Zakrzewski. – Nie zaniepokoiła się pani, że nie wrócił na noc?

      Wzruszyła ramionami.

      – Często nie wracał – odpowiedziała. – Miał kochankę. Mówił, że jedzie w delegację, ale ja wiedziałam, że idzie do niej. Wynajmował jej mieszkanie. Księgowa mi powiedziała w tajemnicy. Nie mogła znieść, że wszyscy w firmie wiedzą, a ja jestem tą ostatnią naiwną. Porządna kobieta.

      – Czy mąż mógł mieć wrogów?

      Uśmiechnęła się krzywo.

      – Wyłącznie wrogów – mruknęła. – To był kawał skurwysyna, panie inspektorze.

      – Komisarzu – poprawił ją machinalnie.

      – Był największym egoistą na świecie. Nie liczył się z nikim, pomiatał ludźmi, zwalniał z byle powodu, mało płacił. Za to na jego przyjemności zawsze były pieniądze. Liczył się tylko on i jego coraz bardziej rosnące potrzeby. Z roku na rok było gorzej. Nawet nie wiem, kiedy zaczął mnie traktować jako zbędny element w swoim życiu. Nienawidziłam go z całego serca, a jednocześnie… – Głos jej się załamał i po policzku spłynęła łza.

      – Kochała go pani – dokończył Marcin.

      – Tak. Wciąż go kochałam. Kochałam go takiego, jakim był kiedyś. Radosny, ciepły, dowcipny, wspaniały ojciec, mąż i kochanek. Potem wszystko się zmieniło. Zawsze miał duże potrzeby seksualne, nawet mi się to podobało. Ale seks stał się jego obsesją. Mną się znudził, zresztą szybko się nudził kobietami. To cud, że nie zostawił mnie wiele lat temu.

      Zakrzewski pomyślał o nagich zdjęciach z plaży, znalezionych w albumie Kurzaja.

      – Co pani ma na myśli, mówiąc „obsesja”? – zapytał.

      – Ciągle szukał nowych wrażeń. W ciągu ostatnich lat miał wiele kobiet, coraz młodszych. Ten gnojek sądził, że o niczym nie wiem. Cholerny cham i prostak!

      Znowu wypiła duży łyk whisky.

      – Wie pan, kiedy zobaczyłam dzisiaj te fotografie w poczcie, najpierw się przeraziłam. Potem nawet się ucieszyłam. Mam dopiero pięćdziesiąt cztery lata, może jeszcze uda mi się ułożyć życie od nowa. Tym bardziej, że odziedziczę po mężu dochodową firmę.

      Wierzchem dłoni otarła łzy z

Скачать книгу