Bezsenność. Monika Siuda

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bezsenność - Monika Siuda страница 13

Bezsenność - Monika Siuda

Скачать книгу

fotografia Lidii, zrobiona na jakimś balu dobroczynnym.

      – Nawet nie wiedziała, że ta gazeta opublikowała jakiś tekst na mój temat. – Lidia wyglądała na poruszoną i chyba zdenerwowaną.

      – A reszta? – Iga wskazała na plik dokumentów.

      – Jak już mówiłam, zawartość teczki przejrzałam pobieżnie, ale to wystarczyło, abym się dowiedziała, że kartka, którą trzymasz w rękach, nie jest tu wyjątkiem.

      – Ale wspominałaś też, że coś ci powiedział.

      – To szaleństwo…

      – Nawet jeśli to szaleństwo, to wystarczy na ciebie spojrzeć, aby zrozumieć, że wywarło na tobie bardzo duże wrażenie.

      – Powiedział, że jest moim bratem – wyrzuciła z siebie Lidia, wiedząc, że jeśli nie powie tego teraz, nie zdobędzie się na to już nigdy.

      – Ale przecież przed chwilą sama mówiłaś…

      – Wiem, co mówiłam. Twierdziłam, że go nie znam. I to prawda. Za to on wychodził chyba z założenia, że zna mnie bardzo dobrze.

      ROZDZIAŁ 12

      – To był szalony dzień. – Igor rozsiadł się wygodnie na krześle, które zatrzeszczało przeciągle w buncie przeciwko naporowi. I nie stało się tak dlatego, że Igor należał do ludzi z nadwagą. Przeciwnie, od zawsze wyglądał, jakby należał do grona niedożywionych albo cierpiących na jakąś paskudną chorobę.

      Igor należał do chudzielców. To prawda. Ale do prawdy należało też, że krzesło, na którym siedział, miało chyba tyle samo lat, co on. No może to lekka przesada, ale Igor pamiętał doskonale, że kiedy przyjęto go do pracy w policji i pokazano mu biurko, przy którym będzie spędzał długie godziny na nudnym wypełnianiu dokumentów, to krzesło już tam stało i wcale nie wyglądało na nowe.

      – Idziemy do domu? – zapytał Przemek, partner Igora.

      – Sam nie wiem – zawahał się Igor. – Może zostanę i jeszcze nad czymś posiedzę.

      – Sugeruję, abyś odpoczął. – Przemek wiedział, że Igor od miesięcy męczy się nad wyjaśnieniem pewnej sprawy. Nie należała ona do spraw nowych. Przeciwnie. Miała długą historię. Zbyt długą, aby można było liczyć na to, że kiedykolwiek się ją wyjaśni. Zdążyła już spędzić sen z oczu wielu policjantom przed tym, nim zajął się nią Igor i żadnemu z nich nie udało się jej rozwiązać.

      Owiana tajemnicą, obrosła w legendę. Rozsądni omijali ją szerokim łukiem, wiedząc, że jest w stanie opętać, ale nigdy nie da się wytłumaczyć. Niestety raz na jakiś czas trafiał się szaleniec, który wpadał w jej sidła i tracił każdą wolną minutę swojego życia na jej wyjaśnienie.

      Pech chciał, że tym razem był to partner Przemka. Igor ślęczał nad sprawą, tą przeklętą sprawą, kiedy tylko mógł, zupełnie rezygnując z życia prywatnego. Przemek nieraz zastawał go śpiącego przy biurku, kiedy zjawiał się w pracy na rannej zmianie.

      – Posiedzę godzinę, może półtorej i znikam stąd.

      – Wiesz, że nie ma sposobu na rozwikłanie tej sprawy. – Przemek nie potrafił zliczyć, ile razy przypominał o tym Igorowi.

      – Skąd pewność, czym zamierzam się zajmować?

      – Daruj sobie.

      – Może chcę wyjaśnić, dlaczego zginął dziś człowiek.

      – Na pewno chcesz to zrobić. Inaczej nie spędziłbyś nad tym całego dnia. Tylko że teraz skończyłeś swoją służbę. Masz wolne. A ja doskonale wiem, nad czym wtedy pracujesz.

      – Daj spokój. Każdy ma prawo do hobby.

      – Jasne. Hobby. Oglądanie zdjęć zwłok odnalezionych przed kilkudziesięcioma laty nazywasz hobby?

      – Są też młodsze…

      – Sam widzisz – zauważył triumfująco Przemek.

      – Od czasu do czasu szperam po starych aktach – odezwał się niepewnie Igor.

      – Wiesz, mówienie, że robisz to tylko od czasu do czasu, nie jest chyba do końca zgodne z prawdą.

      – A co według ciebie nią jest? – Igor wiedział, jak wygląda w rzeczywistości to, co robi. Nie zamierzał jednak przed nikim się do tego przyznawać. Miał nawet problem z przyznaniem tego przed sobą.

      – Przypominasz sobie, kiedy ostatni raz wybraliśmy się po pracy na piwo? A może pamiętasz, kiedy razem obejrzeliśmy jakiś mecz w telewizji?

      – Trudno nam się zgrać. – Igor wiedział, jak kiepsko to zabrzmiało.

      – Pewnie, zwłaszcza tobie. Bo to ty masz żonę i dwoje dzieci.

      – Nie wiem, jakiej odpowiedzi oczekujesz – przyznał zrezygnowany Igor.

      – Może odpuść sobie choć jeden raz i pójdźmy na piwo.

      – Rozalia będzie zła. – Igor wiedział, że żona Przemka zawsze czeka na niego z ciepłym posiłkiem.

      – Zadzwonię i powiem, że idziemy do knajpy. Ostatnio nie miałem zbyt wielu okazji nie wracać na czas do domu, bo mój najlepszy kumpel zaczął mnie olewać.

      – Już daj spokój. Naprawdę masz chęć na krótki wypad do baru? – Igor poczuł, że wyjście z przyjacielem dobrze mu zrobi.

      – Nie proponowałbym, gdybym nie miał.

      Usiedli przy barze niewielkiego lokalu, znajdującego się nieopodal ich posterunku. Ta knajpa należała chyba do najbezpieczniejszych w mieście. Większość gości stanowili policjanci, którzy wpadali tu zaraz po pracy lub kiedy mieli wolne.

      – Co myślisz o dzisiejszej sprawie? – zagadnął Przemek, kiedy barman postawił przed nimi butelki z piwem.

      – Wydawało mi się, że nie zamierzasz mówić o pracy.

      – Nie zamierzam mówić o tym, na co tracisz swój cenny czas.

      – Pogadam z tobą na ten temat, ale tylko wtedy, kiedy ty później pogadasz ze mną o moim problemie.

      – Widzę, że nie ma mowy o bezinteresowności.

      – Nie ma.

      – Dobra. Umowa stoi. – Przemek, udając, że przystanie na tę propozycję przychodzi mu z trudem, przeciągle westchnął.

      – Wiem, o czym myślisz. Obawiasz się, że nigdy nie znajdziemy odpowiedzialnych za to morderstwo.

      – To też.

      – Jest coś jeszcze?

      – Ofiara.

Скачать книгу