Bezsenność. Monika Siuda

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bezsenność - Monika Siuda страница 12

Bezsenność - Monika Siuda

Скачать книгу

którego Iga nie mogła być dumna. Gdyby wiedzieli, na pewno zatrzymaliby plecak i z dużym prawdopodobieństwem Lidię także.

      Tym razem Lidia pokręciła głową przecząco.

      – A powiesz mi, po jaką cholerę go ze sobą zabrałaś? – Iga czuła złość, oceniając postępowanie przyjaciółki jako irracjonalne. Oczywiście miała świadomość, że ta przeżyła dzisiejszego ranka coś okropnego i że z tego powodu miała prawo być w szoku i zachować się nierozsądnie, ale żeby zabierać dowód z miejsca zbrodni… To było trudno wytłumaczyć. Chyba że na własne życzenie Lidia zamierzała narobić sobie kłopotów. Co także było powodem do zmartwień. Nikt normalny nie postępuje w taki sposób.

      Relacja z tego, co wydarzyło się rano, nie zajęła Lidii dużo czasu. Opowieść była wręcz nieprawdopodobna i Iga z uwagą chłonęła każde wypowiadane przez przyjaciółkę słowo. Kiedy w kuchni zapadła cisza, Iga stwierdziła, że nie ma pojęcia, jak skomentować to, co usłyszała.

      – Znałaś tego człowieka? – zapytała, nieświadoma, że policja pytała o to Lidię już kilka razy.

      Oczywiście, że nie.

      – I nie przypominasz sobie, żebyś kiedykolwiek się z nim zetknęła?

      – Nie.

      – A może pamiętasz kogoś, kogo poznałaś jako dziecko i kto byłby do niego podobny?

      – Ja naprawdę nie mam pojęcia, kim on był.

      – A co znalazłaś w plecaku?

      – Mnóstwo papierów.

      – Dużo zdołałaś przeczytać?

      – Niewiele. I raczej przeglądałam, niż czytałam.

      – Pokażesz?

      – Myślałam, że już nigdy nie zapytasz, ale najpierw chciałabym zadzwonić do Kamila. Wiem, że na pewno świetnie dał sobie radę, ale nie chcę wyjść na kogoś, kto nie interesuje się własnym interesem i swoim pracownikiem.

      – Jasne. Dzwoń. Przygotuję coś do jedzenia.

      Lidia wybrała numer Kamila, a Iga zajrzała do lodówki tylko po to, aby przekonać się, że odrobinę się pospieszyła, mówiąc, że przyrządzi jakiś posiłek. Jak zwykle nie miała zbyt wielkich zapasów. A szczerze, w jej lodówce leżała jedynie kostka masła. Sięgnęła po mały wiklinowy koszyczek, stojący na parapecie okna, i wybrała jedną z ulotek, na której znajdowało się menu baru, z którego zwykle zamawiała jedzenie. Wyszła z kuchni, nie chcąc przeszkadzać Lidii w rozmowie i stojąc w przedpokoju, złożyła przez telefon zamówienie.

      – I co? Wszystko w porządku? – zapytała Iga, wchodząc do kuchni.

      – Facet jest niezawodny – przyznała Lidia. – Mogę być wdzięczna losowi, że trafił mi się taki pracownik.

      – Nie masz nic przeciwko temu, że dziś na kolację będzie jedzenie z baru?

      – Jasne, że nie. Co zamówiłaś?

      – Kurczaka z rożna i zestaw surówek.

      – Bardzo dobry wybór. Nadal masz ochotę przyjrzeć się zawartości plecaka? – Lidia nie mogła się dłużej powstrzymywać przed powrotem do tej kwestii.

      – Jasne. Może przejdziemy do pokoju. Tam jest znacznie więcej miejsca niż w kuchni, choć i tak nie może się to równać z twoim salonem.

      – Nie przesadzaj.

      – To miłe, ale wiem, jak tu ciasno.

      Lidia nie zamierzała się dłużej spierać. Dalsze zaprzeczanie byłoby głupotą. Jej apartament był z pięć razy większy od mieszkania jej przyjaciółki. Dopiero gdy ją odwiedziła i zobaczyła, jak mieszka, zdała sobie sprawę, że ona sama mieszka w luksusowych warunkach. Od dziecka przywykła do tego tak bardzo, że nie myślała o tym jak o czymś wyjątkowym. Przyjmowała to raczej jako coś oczywistego.

      Lidia poszła do sypialni po plecak i papiery, które nadal leżały na łóżku. Wróciła do saloniku i usiadła obok Igi na kanapie.

      – Na pewno go nie znałaś? – Iga skinęła na plecak, dając do zrozumienia, że pyta o jego właściciela.

      – Naprawdę nie mam pojęcia, kim był ten człowiek – świadomie pomijała pewien szczegół dotyczący wydarzeń, o których rozmawiały. Z jakiegoś powodu, nie potrafiła wyjawić całej prawdy.

      – Nigdy wcześniej nie zauważyłaś, żeby za tobą chodził?

      – Nigdy. – To akurat była prawda, ale Lidia i tak czuła, jakby okłamywała Igę, nie mówiąc jej o wszystkim.

      – Nie uważasz, że to dziwne, że właśnie tobie, zupełnie obcej mu osobie, powierzył swoją własność?

      – To wyjątkowe – westchnęła Lidia.

      – Może powierzył plecak tobie, bo byłaś jedyną osobą w pobliżu – snuła domysły Iga. – Jak się nad tym zastanawiam, wydaje się to jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jego zachowania. Bo przecież chyba nie oddałby swojej własności tym, którzy postanowili go zabić.

      – Jest coś… – zaczęła Lidia, nie mogąc się jednak zdobyć na dokończenie wypowiedzi.

      Iga spojrzała na nią z zaciekawieniem.

      – Zanim ten człowiek zginął, rozmawiał ze mną – powiedziała i ponownie ciężko westchnęła.

      – Zaczepił cię.

      – Dokładnie. Teraz żałuję, że nie dałam mu szansy, żeby powiedział to, co chciał. A wszystko wskazuje na to, że miało to większe znaczenie, niż się domyślam.

      – Ale coś jednak powiedział.

      – Niestety miał na to niewiele czasu. Najważniejsze wyjawił dopiero po tym, jak go postrzelono.

      – Czego to dotyczyło?

      Lidia miała problem ze sformułowaniem kolejnego zdania. Informacja, którą chciała się podzielić, wydawała się jej tak abstrakcyjna, że z trudem przychodziło jej powtórzenie usłyszanych słów.

      – W sumie nie wiem, czy to było najważniejsze. Jak się nad tym zastanowię, to chyba raczej szalone. Ale dla niego było bez wątpienia sprawą o niezwykłej wadze. – Lidia nadal nie potrafiła powtórzyć usłyszanych od Wojtka słów.

      – A czego dotyczyła ta sprawa? – Iga zaczynała odnosić wrażenie, że jej przyjaciółka coś kręci.

      – Mnie.

      – Ale jak to? Przecież mówiłaś…

      – Że go nie znam – dokończyła Lidia. – Ale wiele wskazuje na to, że on znał mnie

Скачать книгу