Bezsenność. Monika Siuda
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Bezsenność - Monika Siuda страница 15
![Bezsenność - Monika Siuda Bezsenność - Monika Siuda](/cover_pre684002.jpg)
– Powiedz mi, co wiesz na temat tego, nad czym spędzam tyle czasu.
– Wiem tyle, że wszystko zaczęło się około osiemdziesiąt lat temu i już dawno się skończyło. A prawdziwym nieszczęściem jest to, że nikomu w porę nie udało się wyjaśnić, kto za tym wszystkim stoi. Ale to chyba ty miałeś opowiadać, nie ja – zirytował się odrobinę Przemek. Nie miał najmniejszej ochoty wypowiadać się na ten temat. Przede wszystkim dlatego, że nie lubił mówić o czymś, o czym niewiele wiedział.
– Nie dość, że wiesz tak niewiele, to jeszcze twoje informacje nie mają dużo wspólnego z prawdą. A jeśli mam być bardziej dokładny, to całkowicie się z nią rozmijają.
– O czym ty mówisz?
– Widzisz, gdybyś choć raz dał mi szansę i poświęcił choć kwadrans na rozmowę o tym, co powoduje, że stałem się pośmiewiskiem całego komisariatu, wiedziałbyś chociaż tyle, że jesteś w błędzie.
– Skoro tak, to mnie oświeć.
– Wiesz, zrobię to, ale nie teraz. Pogadamy o tym jutro. Wolałbym pokazać ci parę dowodów na poparcie moich słów. Nie sądzę, abyś bez możliwości ich obejrzenia uwierzył mi.
– Nie taka była umowa. – Przemek zamierzał poświęcić godzinę na tę rozmowę i zrobić to teraz. Nie myślał, żeby zajmować się tą sprawą przy innej okazji.
– Wiem. Zrobisz, co uznasz za stosowne. Szanuję twój czas i nie będę miał do ciebie żalu, jeśli uznasz, że nie masz ochoty poświęcać go na coś, co stało się obsesją twojego kumpla.
Przemek w milczeniu przyglądał się przyjacielowi, który najwyraźniej nie zamierzał powiedzieć ani słowa o tym, co tak bardzo zajmowało go od kilku miesięcy. Nie miał pewności, czy powinien czuć na niego złość. Najpierw zawraca mu głowę i niemal wymusza zgodę na rozmowę, po czym się wycofuje i chce przełożyć wszystko na kolejny dzień.
– Naprawdę uważasz, że wzbudziłeś we mnie ciekawość? – Przemek przyjrzał się badawczo Igorowi.
– A niby dlaczego miałbym tak myśleć.
– Wiesz, że wcale nie miałem ochoty na tę rozmowę dzisiaj, a mimo to proponujesz, żebyśmy pogadali o tym jutro.
– Przecież obiecałeś mi, że mnie wysłuchasz.
– Owszem. Zamierzałem to zrobić teraz.
– A to jakaś różnica?
– Jutro mogę nie mieć na to ani czasu, ani ochoty.
– Zrobisz, co uznasz za słuszne.
– I nie będziesz miał mi za złe, jeśli nigdy więcej nie wyrażę chęci powrotu do tego tematu? – Przemek po raz kolejny przyjrzał się badawczo przyjacielowi.
– Przeżyję. Jeszcze jedno piwo?
– Myślę, że możemy sobie na to pozwolić. – Przemek spojrzał na zegarek, sprawdzając, która jest godzina. Na szczęście obaj mieli jutro popołudniową zmianę.
Igor poszedł w stronę baru. Przemek obserwował, jak z trudem przepycha się przez stłoczonych tam ludzi, aby złożyć u barmana zamówienie. Jego myśli nieustannie krążyły wokół pytania, co powinien zrobić. Czy słuszne będzie zapoznanie się z problemem, który gnębił przyjaciela? Uzmysłowił sobie, że odpowiedź w ciągu paru minionych chwil stała się oczywista. Patrząc na niego, doszedł do wniosku, że powinien to zrobić. Powinien wysłuchać o jego problemie, o tym, co odbiera mu szansę na odpoczynek i co jest powodem tego, że stał się pośmiewiskiem dla całego komisariatu. Jeśli nadal chciał się uważać za przyjaciela Igora, nie powinien dopuszczać do siebie innej możliwości.
– Niełatwe zadanie. – Igor wrócił do stolika i postawił na nim piwo.
– Okropnie dużo ludzi dzisiaj.
– Barman ledwie nadąża.
– Słuchaj, jeśli chcesz jutro…
– Nie mówmy teraz o tym – przerwał Igor. – Daj sobie czas na przemyślenie mojej propozycji. Nie chciałbym, żebyś podjął ją pochopnie i później tego żałował.
– Dzięki.
– Nie ma za co.
ROZDZIAŁ 13
Cezary Chwała siedział w swoim gabinecie, czekając na wieści od ludzi, których wynajął do wykonania niezwykle ważnego zadania. Wiedział, że choć zrealizowali zlecenie już rano, zjawią się u niego wieczorem albo nawet w nocy. Praca, którą dla niego wykonywali, wymagała niezwykłej ostrożności. Jej brak mógłby narazić jego zleceniobiorców, ale też sprowadzić na niego kłopoty.
– Tak? – Chwała odebrał natychmiast po pierwszym dzwonku. Pod ten numer mógł dzwonić tylko jeden człowiek: Śmiały.
– Jesteśmy niedaleko – oświadczył głos dobiegający ze słuchawki.
– Nikt za wami nie jedzie? – upewnił się Chwała.
– Nikt. Szef przecież wie, że inaczej nie przyjechalibyśmy.
– Świetnie.
– Nie jest szef teraz zajęty? – Śmiały wiedział, że takiemu człowiekowi jak Chwale powinno się okazywać maksimum szacunku. Ten człowiek miał ogromną władzę i lepiej było nie wchodzić mu w drogę. Znacznie korzystniejsze było okazywanie mu posłuszeństwa. Zachowanie, jakiego oczekiwał, zapewniało bezpieczeństwo, ale i spore dochody. Zlecenia dawał jedynie najbardziej zaufanym i posłusznym pracownikom, a kiedy już to robił, okazywało się, że są one niezwykle korzystne.
– Możecie przyjechać. Jak długo będę na was czekał?
– Nie dłużej niż kwadrans.
– Wejdźcie – odezwał się Chwała, słysząc pukanie do drzwi.
Nigdy nie załatwiał podobnych interesów w gabinecie znajdującym się w domu. Do podobnych celów miał urządzony drugi gabinet, znajdujący się w piwnicy, do którego można było wejść bezpośrednio z podwórka. Drzwi prowadzące do niego znajdowały się w takim miejscu, że nie sposób było wypatrzyć je od frontu domu.
– Dobry wieczór – przywitał się Śmiały. Duch milczał. Stanął przy samych drzwiach, nie zamierzając wchodzić dalej.
Jego zachowanie nikogo nie dziwiło. Ten człowiek raczej rzadko się odzywał i stronił od bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Chwała akceptował to. Nawet zdołał nauczyć się znosić, że nie mówi mu dzień dobry wtedy, kiedy