Winnetou. Karol May

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Winnetou - Karol May страница 39

Winnetou - Karol May

Скачать книгу

już chyba uwierzysz, że byłem zawsze twym przyjacielem, a nie wrogiem.

      – Więc to ty… nas odwiązałeś? Więc tobie zawdzięczamy i wolność, i życie?! – wybuchnął, wciąż jeszcze bardzo stropiony. Następnie zaprowadził mnie do swojej siostry. Zatrzymał się przed nią i powiedział:

      – Nszo-czi widzi tu dzielnego wojownika, który wyswobodził potajemnie mnie i ojca, kiedy Kiowowie przywiązali nas do drzew. Niechaj Nszo-czi mu podziękuje!

      Ona podała mi rękę i rzekła tylko jedno słowo:

      – Przebacz!

      Miała podziękować, a tymczasem prosiła o przebaczenie! Uważała mnie przez chwilę za bojaźliwego, niezgrabnego mazgaja i przeproszenie za to mylne mniemanie było dla niej sprawą ważniejszą od podziękowania.

      Nie opodal stał Tangua, a wściekłość przebijała wyraźnie z jego twarzy. Należało jeszcze z nim załatwić porachunki. Przystąpiłem doń i zapytałem patrząc mu ostro w oczy:

      – Czy pamiętasz, co mi przyrzekłeś, kiedy byłem przywiązany do słupa?

      – Wtedy mówiłem o rozmaitych rzeczach – powiedział wykrętnie.

      – Tangua chełpił się, że gotów jest walczyć z Old Shatterhandem, żeby go zmiażdżyć – powiedział ochoczo Winnetou. – Jak zamierza postąpić wódz Kiowów?

      Tangua, zanim odpowiedział, rzucił okiem dokoła. Apaczów było prawie cztery razy tyle, co Kiowów, a prócz tego Kiowowie znajdowali się na ich terytorium. Niepodobna było dopuścić do sporu między obu szczepami teraz, kiedy miał zapłacić tak wielki okup i kiedy właściwie był jeszcze na pół jeńcem.

      – Namyślę się nad tym – odrzekł wymijająco.

      – Mężny wojownik nie potrzebuje się namyślać. Albo się zgodzisz na walkę, albo przylgnie do ciebie nazwa tchórza.

      Na to poderwał się obrażony i wrzasnął:

      – Będziemy strzelać do siebie, a moja kula ugrzęźnie ci w sercu!

      – Dobrze, przystaję z ochotą. Właściwie powinienem cię zabić, ale tego nie zrobię. Ukarzę cię w ten sposób, że strzaskam ci prawe kolano, zapamiętaj to sobie!

      Właśnie przyniesiono mi rusznicę. Zbadawszy ją, przekonałem się, że jest w dobrym stanie, a obie lufy ma nabite. Dla pewności wystrzeliłem obie kule i nabiłem na nowo tak starannie, jak tego wymagała sytuacja.

      Odmierzono już odległość, ustawiliśmy się więc na punktach krańcowych. Byłem spokojny jak zwykle, a Tangua wyczerpywał cały swój zapas obelg, których powtórzyć niepodobna. Niezadowolony z tego Winnetou rzekł:

      – Niechaj wódz Kiowów milczy i uważa! Liczę do trzech, potem dopiero wolno strzelić. Kto przedtem strzeli, dostanie ode mnie kulę.

      Łatwo sobie wyobrazić, że wszyscy obecni byli w największym napięciu. Ustawili się w dwa rzędy po prawej i lewej stronie tak, że utworzyli szeroką ulicę. Zapanowała głęboka cisza.

      – Niech wódz Kiowów zaczyna – rzekł Winnetou. – Raz… dwa… trzy!

      Stałem spokojnie, zwrócony do przeciwnika całą szerokością ciała. Ten złożył się zaraz za pierwszym słowem Winnetou, zmierzył starannie i wypalił. Kula przeleciała tuż koło mnie. Nikt nie wydał głosu.

      – Teraz strzela Old Shatterhand – wezwał mnie Winnetou. – Raz… dwa…

      – Zaraz! – przerwałem mu. – Ja stałem prosto, wódz Kiowów zaś odwraca się i staje ku mnie bokiem.

      – To mi wolno! – odparł. – Tego nie określono, jak mamy stawać.

      – To prawda, więc Tangua nadstawia mi wąską stronę ciała, sądząc, że nie trafię, ale się myli. Zapowiedziałem, że dostanie kulę w prawe kolano, jeśli jednak stać będzie bokiem, to kula roztrzaska mu oba kolana. Niechaj robi teraz, co chce; ja go ostrzegłem.

      – Strzelaj kulami, a nie słowami! – szydził tamten i nie zważając na moją przestrogę, nie zmienił bocznej pozycji.

      – Raz… dwa… trzy!

      Huknął strzał. Tangua wydał głośny okrzyk, puścił strzelbę z ręki, rozłożył ramiona i runął na ziemię.

      – Uff, uff, uff! – zawołano ze wszystkich stron i zaczęto się cisnąć, aby zobaczyć, gdzie trafiłem.

      – Oba kolana strzaskane. Tangua już nigdy nie wyjedzie konno, aby rzucić okiem na rumaki innych szczepów – powiedział Winnetou.

      Wziął mnie za rękę i odprowadził na bok. Wydostawszy się ze ścisku, ujrzeliśmy Inczu-czunę płynącego ku nam łodzią z dwoma wysłanymi doń ludźmi. Winnetou pospieszył nad rzekę, a ja udałem się do Sama Hawkensa, Dicka Stone’a i Willa Parkera.

      – Nareszcie, nareszcie będziemy was mieli dla siebie! – rzekł pierwszy z nich. – Powiedzcie nam przede wszystkim, jakie to włosy pokazaliście Winnetou?

      – Te, które mu sam obciąłem, gdy uwolniłem go razem z ojcem.

      – To wy… do wszystkich diabłów… wy… wy, greenhorn, uwolniliście ich? Ale jakże tego dokonaliście?

      – Tak jak to czynią greenhorny.

      – Człowiecze, przyjacielu, greenhornie, straszny z was hultaj, jeśli się nie mylę! Muszę was znowu zapytać, czy nie byliście jeszcze nigdy na Zachodzie?

      Mówiłby dalej w tym tonie, ale nadeszli Winnetou i Inczu-czuna. Stary wódz patrzył mi długo i poważnie w oczy.

      – Słyszałem o wszystkim od Winnetou. Jesteście wolni, a nam przebaczcie. Jesteś bardzo dzielnym i przebiegłym wojownikiem i zwyciężysz niejednego wroga. Czy zapalisz z nami fajkę pokoju?

      – Owszem, chciałbym być waszym przyjacielem i bratem!

      – To chodźcie teraz ze mną i córką moją Nszo-czi do puebla! Wyznaczę mojemu zwycięzcy godne mieszkanie. Winnetou zostanie tutaj, aby dopilnować porządku.

      Weszliśmy z nim i z Nszo-czi – jako wolni ludzie – do zamku w kształcie piramidy, który opuszczaliśmy jako jeńcy wleczeni na śmierć.

      ROZDZIAŁ PIĄTY

      „PIĘKNY DZIEŃ”

      Wróciwszy teraz do puebla, zobaczyłem, jaka to była silna i olbrzymia budowla kamienna. Uważa się powszechnie ludy amerykańskie za niezdolne do stworzenia wyższej kultury, ale ludzie, którzy umieli poruszyć takie masy skalne i spiętrzyć je w tak niezdobytą dla ówczesnej broni twierdzę, nie mogli przecież znajdować się na niskim stopniu kultury.

      Wspięliśmy się za pomocą drabin na trzecią platformę, na której znajdowały się najparadniejsze komnaty puebla. Tu mieszkał Inczu-czuna z dwojgiem

Скачать книгу