Śledztwo Setnika. Davis Bunn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Śledztwo Setnika - Davis Bunn страница 18

Śledztwo Setnika - Davis  Bunn

Скачать книгу

nie paraliżuje cię strach przed czymś, co może nigdy nie nastąpić – powstrzymała protest Lei uniesieniem ręki. – Musisz nauczyć się akceptować to, co dają ci bogowie. Sama poznałam konsekwencje sprzeciwiania się im. Zwłaszcza Bogu Judejczyków. Nic nie jest warte… – zawiesiła głos i powoli odwróciła głowę, by popatrzeć przez okno. Po chwili skończyła cicho: – Uwierz mi, nic nie jest tego warte. A teraz idź, obserwuj i zapamiętuj wszystko, co zobaczysz i usłyszysz. Będę czekać na twój powrót.

***

      Alban był świadomy, że Poncjusz Piłat miał kilka oficjalnych tytułów, z których najbardziej powszechnie używanym był prokurator. Lecz gubernator wolał, gdy go nazywano prefektem. Tytuł ten nosił dowódca kawalerii cesarza, ktoś znany ze świetnego orientowania się w strategii wojskowej. Piłat uważał siebie przede wszystkim za wojownika, dlatego też został wyznaczony do tej sprawiającej problemy prowincji. W spokojniejszych regionach najważniejszym obowiązkiem namiestnika było ściąganie podatków. Ale nie w Judei.

      Poncjusz Piłat, prefekt Judei, i Herod przyjęli Albana na wychodzącym na północ, otoczonym kolumnami podwórzu. Z tarasu rozciągał się wspaniały widok zarówno na morze, jak i na hipodrom. Ponad kolumnami rozciągnięte były baldachimy z białego płótna ocieniające miejsce, gdzie siedział Piłat z Herodem. Wejścia do pałacu były osłonięte misternie rzeźbionymi drewnianymi parawanami. Lekka morska bryza poruszała materiał. Po drugiej stronie podwórza na stole leżały podarki od Albana pochodzące z ostatniego łupu. W porównaniu z wyrafinowanym charakterem wystroju pałacu upstrzone klejnotami rękojeści i tarcze raziły oczy. Znajdujące się na podwórzu miękkie ławy, krzesła, świeczniki i kadzielnica były bogato zdobione, rzeźbione i grawerowane złotem, podobnie jak kielichy, misy, talerze i wszelkie naczynia. Nawet narzędzia do pisania, używane do zabezpieczenia zwojów przed uniesieniem przez wiatr, były ze złota. Bogactwo imperium wypełniało całe patio i była to tutaj codzienność.

      Piłat i Herod siedzieli na niskich tronach, ustawionych obok siebie na podwyższeniu.

      Alban znał trochę przeszłość Piłata, bo leżało to w jego interesie, by dowiedzieć się na ten temat wszystkiego, co możliwe. Poncjusz Piłat urodził się w Rzymie, pochodził z ludu Samnitów. Była to rasa dumnych i upartych ludzi zamieszkujących góry na południe od Rzymu. Ich mężczyźni walczyli brutalnie i inteligentnie – i w ten sposób też rządzili. Ojciec Piłata jako eques był członkiem wyższej warstwy rzymskiego społeczeństwa. Piłat służył w osobistej straży chroniącej cesarza, a następnie walczył w legionach podczas zwycięskich wojen z Germanami. Nowo mianowany cesarz Tyberiusz zdecydował, że Poncjusz Piłat będzie idealnym człowiekiem, który poradzi sobie ze sprawiającą ciągłe problemy Judeą.

      Alban podszedł i ukłonił się nisko, zauważając przy tym cień za jednym z rzeźbionych parawanów. Zmusił się, by zignorować niewidzialnego obserwatora.

      – Pozdrowienia, mój panie – starał się, aby w jego głosie zabrzmiało oddanie, ale zarazem też pewność. Czekał na sygnał Piłata, by pozdrowić również drugiego mężczyznę, który z nim siedział.

***

      Gdy Lea zobaczyła Albana przez drewniany parawan, jej pierwszym wrażeniem było przypomnienie sobie niedawnego momentu, gdy wstała z łóżka, zupełnie wolna od gorączki, która trzymała ją wcześniej przez dziewięć długich dni.

      Z łóżka wyciągnął ją głos mężczyzny wołającego ją po imieniu.

      Gdy Alban po raz pierwszy się odezwał, jego głos był silny, wyraźny i spokojny. Uświadomiła sobie niemal z ulgą, że nie jest to głos, który wtedy słyszała. Potem w zniecierpliwieniu odegnała tę myśl od siebie. Nie wierzyła w sny i wróżby. Życie jest takie, jak widać.

      W jej świecie nie było miejsca dla mężczyzny. Żadnego nie chciała i nie potrzebowała – ani teraz, ani w przyszłości.

      Lea poznała wielu żołnierzy. Jej ojciec był kupcem, który współpracował z miejscowym dowódcą legionu. Żołnierze przychodzili do jej domu odkąd sięgała pamięcią. Odkryła, że wielu rzymskich oficerów używało brutalnej siły niczym tarana. Nauczyła się zauważać tych, którzy grozili innym dla przyjemności.

      Poznała również kilku takich jak ten człowiek, rzadki przypadek oficera, który był prawdziwym przywódcą. Takim, który mógł stanąć przed ludźmi pokroju Poncjusza Piłata czy Heroda Antypasa i przemawiać do nich spokojnie, wiedząc dokładnie, kim są. Takich było niewielu.

      Jego włosy nie były ani brązowe, ani rude, ani złote – były połączeniem tych trzech barw. Jego oczy wydawały się być koloru miedzi na wypolerowanej tarczy. Ramiona miał niemal zbyt szerokie jak na tak wysokiego i szczupłego mężczyznę. Nie mogła udawać ślepej na fakt, iż Alban był raczej przystojny – z tego, co mogła dojrzeć poprzez splot listewek parawanu.

      Wstrzymała oddech i starała się ze wszystkich sił, aby jej ciało nie drżało, gdy słuchała, jak ci ludzie decydują o jej losie.

      – Pozdrowienia, setniku Albanie – Poncjusz Piłat niedbałym gestem wskazał mu najbliższą ławę. Alban udawał, że tego nie zauważył. Dla niego Piłat był posuniętym w latach dowódcą, który sprawował władzę przez tak długi czas, że stała się dla niego niczym druga skóra. Był mocnej budowy, zwłaszcza jak na mężczyznę po czterdziestce. Jego spojrzenie było spokojne, badawcze i absolutnie bezwzględne.

      Piłat wskazał na swojego gościa.

      – Z pewnością znasz tetrarchę Judei, Heroda Antypasa.

      Alban ukłonił się po raz drugi.

      – Panie.

      Herod Antypas wyglądał niczym hiena w ludzkiej postaci. Każdy jego gest, rzekoma beztroska, uśmiech, wydawały się kłamstwem.

      – Więc to jest ten twój człowiek – rzekł cicho.

      – Przywiózł nam dwóch partyjskich jeńców. Prawda, setniku?

      – W rzeczy samej, panie. Jeszcze osiemnastu jest w naszym garnizonie, oczekując na twe rozkazy.

      – Jeszcze osiemnastu, fascynujące – odezwał się Herod. Jego wąski wąsik spływał na brodę, tak nawoskowaną, że aż błyszczała. – A powiedz mi proszę, czemu jeszcze nie są martwi?

      Alban zwrócił się do Piłata.

      – Nikt poza dowódcami karawan nie wierzył, że Partowie zapuszczają się tak daleko na północ, że zagrożona jest droga do Damaszku. Pomyślałem, że zechcesz ich przesłuchać i sprawdzić, czy nie zbierają sił do większego ataku.

      Ciszę mącił tylko odgłos fal w dole i płótna baldachimu poruszanego nad nimi przez wiatr.

      W końcu Herod spytał:

      – Skąd możesz mieć pewność, że to Partowie?

      – Ich przywódcy nie mówią ani po aramejsku ani po łacinie, lub przynajmniej tak twierdzą. Ale wielu z ich podwładnych złożyło nam zeznania. Zresztą ich ubiór, miecze i styl walki są takie, jak opisują to zwoje wojenne.

      – Zwoje, ach tak, zwoje – Herod miał na sobie szatę w kolorze ciemnego granatu, haftowaną

Скачать книгу