Na szczycie. Właściwy rytm. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie. Właściwy rytm - K.N. Haner страница 18
– Cześć. – Otworzyła drzwi w jeansowym kombinezonie z szortami i chyba już nie byłem w stanie normalnie myśleć. Przestawiłem się na tryb… ukryj swój wzwód!
– Witaj, Rebeko! – mruknąłem specjalnie, by wybadać jej reakcję, a ona patrzyła na mnie i nic nie mówiła. O tak! Takiej reakcji oczekiwałem. – Mogę wejść? – zapytałem z szerokim uśmiechem.
– A, tak… proszę – wydukała i pokazała, bym wszedł do środka. Objąłem ją lekko i pocałowałem w policzek… po francusku.
– Ślicznie wyglądasz.
– Ty też – odpowiedziała, a ja zacząłem się śmiać. Oj, moja słodka Reb.
– Wyglądam ślicznie?
– Tak… znaczy nie… znaczy… Wyglądasz bardzo dobrze, Sedricku – dukała dalej i tak cudownie się zakłopotała. Boże, ta kobieta wywaliła mój świat do góry nogami i robiła to każdego dnia od nowa.
– Jesteś gotowa? – Spojrzałem na jej obłędne nogi. Były tak gładkie i nieskazitelne.
– Tak. Miało być wygodnie i sportowo. – Pokazała na trampki, ale ja prawie nie zwróciłem na nie uwagi. Miałem ochotę zdjąć z niej wszystko, co na sobie miała, i iść do sypialni.
– Zmarzniesz w tych szortach – rzuciłem, by się skupić. Mieliśmy jechać spory kawałek, więc musiałem być skupiony.
– A to będziemy jeździć na motocyklu? – zapytała zaskoczona. Chyba jej nie mówiłem, że jeżdżę? A nawet jeśli, to przecież tego nie pamiętała.
– Tak. Zabieram cię na całą noc za miasto. Proszę, przebierz się w coś cieplejszego, choć nie ukrywam, że ładny ten kombinezon. – Przygryzłem wargę, by nie rzucić się na jej usta, a dłonią musnąłem jej brzuch przez materiał kombinezonu.
Rebeka cała się spięła, ale to ten dobry rodzaj reakcji na mój dotyk. Sam nie byłem pewien, czego ona chce. Widziałem, że ucieszyła się na mój widok, no i ta reakcja. Nadal na nią działałem, a to ogromny plus. Jeszcze nie wszystko stracone.
– Dobrze – pisnęła i czmychnęła do pokoju się przebrać. – Mogą być jeansy? – zapytała.
– Mogą, skarbie! – odpowiedziałem i ruszyłem za nią. – Dlaczego śpisz w sypialni Treya? – Uśmiechnąłem się, widząc, jak Reb skakała na łóżku, próbując zapiąć mega obcisłe jeansy na swoim cudownym tyłeczku. Sam z chęcią bym ją zapiął… Mills, kurwa! Opanuj się.
– Tu jest wygodniej i jest telewizor – odpowiedziała i z dumą dopięła guzik. To zapewne jej nowy nabytek. Tak bardzo schudła, leżąc w śpiączce, że musiała wymienić całą garderobę.
– Pękną ci na tyłku te spodnie, gdy wsiądziesz na motocykl – rzuciłem, uśmiechając się szeroko. Nie mogłem oderwać wzroku od jej tyłeczka. Boże, miałem na jego punkcie jakąś pieprzoną obsesję.
– Mówiłeś, że mogą być jeansy.
– Ale nie takie obcisłe. Nie masz dresów? Albo legginsów?
– Mam legginsy.
– To załóż, najlepiej ze dwie pary, żebyś mi nie zmarzła. – Rozejrzałem się i podszedłem do wysuniętej szuflady z bielizną.
– A dokąd w ogóle jedziemy?
– Zobaczysz. No już! I weź to… – Nie mogłem się oprzeć i wyjąłem z niej koronkowy komplet, po czym rzuciłem go na łóżko. To stringi i stanik… Na samą myśl, jak cudownie musiały wyglądać na ciele Rebeki, znowu zrobiłem się twardy. No jak nastolatek, kurwa!
– Po co? – pisnęła, ale była zaintrygowana i lekko przerażona zarazem. Oj, nie chcę zrobić ci krzywdy, Reb. Chcę cię tylko odzyskać… w całości.
– Zobaczysz! – odpowiedziałem ochryple, bo zaschło mi w gardle, i wyszedłem, by zostawić ją na chwilę samą z myślami.
Sam miałem wiele obaw. Ona przecież nie pamiętała, że w ogóle uprawiała seks… Mentalnie nadal była dziewicą. Kurwa! Znowu miałem przechodzić to samo? Czekać, aż ona się zdecyduje? To takie wkurwiające, ale z drugiej strony miałem szansę znowu być dla niej pierwszym. Tamtym razem przecież Trey okazał się tym szczęśliwcem.
Poszedłem do kuchni sprawdzić, czy w ogóle kupiła sobie coś do jedzenia. Znałem ją i byłem przekonany, że zastanę tu kompletną pustkę albo arsenał energetyków i czekoladowych batonów oraz żelków. Byłem szczerze zaskoczony, widząc spory zapas jedzenia. Były: ser żółty, jakieś wędliny, a nawet jajka i kilka jogurtów. Grzeczna dziewczynka. Po chwili Rebeka wyszła z pokoju już przebrana. Nawet zwykłe jeansowe legginsy i szara bluza wyglądały na niej obłędnie.
– Jestem gotowa. – Stanęła w progu kuchni, a na mój widok zaczęła chichotać. Kocham ten dźwięk.
– Cieszę się, że chociaż zrobiłaś zakupy.
– To znaczy? – Uniosła brew.
– Nie odezwałaś się do mnie w ogóle, mogłaś chociaż wysłać esemesa, gdzie się zatrzymałaś – powiedziałem spokojnie.
– Jakoś dziwnym trafem wszyscy wiedzieli. Trey wiedział, Erick wiedział…
Rzuciłem jej spojrzenie. Oczywiście, że ją sprawdziłem! No kurwa, jak miałem tego nie zrobić? Umarłbym, gdybym miał tak się zamartwiać i nic nie wiedzieć.
– Musiałem wiedzieć, że jesteś bezpieczna. Zgodziłaś się przecież na ochronę.
– Mam ochronę? – zapytała zaskoczona.
– Tak, ale są dyskretni…
– No, najwidoczniej – burknęła pod nosem, a ja się skrzywiłem. Najpierw rozmowa? Okej!
– Jak było wczoraj w barze? – zapytałem poważnie, zamykając lodówkę. Doskonale wiedziałem, co się wydarzyło. Znowu pierdolony Jack i jego zagrywki. Dobrze, że byli tam Erick i ten cały Kris… Nie znałem go i w sumie nawet nie wiedziałem, co o nim myśleć. To jakiś były kochaś Treya i skoro jest gejem, to powinno wiele wyjaśniać, ale czort go wie. Simon też się zarzekał, że jest hetero, a teraz dawał się ruchać w tyłek i obciągał Treyowi, kiedy tylko mógł.
– Było miło.
– Do czasu, aż Kris przypierdolił temu frajerowi? – Wbiłem w nią spojrzenie. Oczekiwałem, że w końcu zacznie mówić prawdę, bo oszaleję!
– Tak.
– Dlaczego go uderzył?
– Oj, Sed, daj spokój… – westchnęła cicho. Już nie miała ochoty na rozmowę?