Niepokorna. Madelina Sheehan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niepokorna - Madelina Sheehan страница 12
Zamrugała zdumiona, a potem pochyliła się do przodu i położyła mu na piersi kościstą dłoń. I uśmiechnęła się.
Deuce patrzył na jej rękę, zastanawiając się, czy powinien połamać jej palce.
– Gdziekolwiek zechcesz, jakkolwiek zechcesz – wydyszała. – Tutaj. W toalecie. Na zapleczu klubu. Gdziekolwiek. Tylko. Zechcesz.
Uniósł brwi. Dziewucha albo ma poważne problemy z poczuciem godności osobistej, albo ma kompleks tatusia, a może po prostu jest całkiem zwariowana.
– Kami! – zapiszczał głos kobiecy. – Kami!
Stojąca przy nim suka wyprostowała się i rozejrzała wkoło.
– Evie?! – wrzasnęła.
Poprzez tłum sunęła ku nim rozchichotana postać z masą unoszących się wkoło brązowych włosów. Przystanęła obok blondynki. Obie były pijane. Zamiast się uściskać, upadły na siebie, a potem na niego. Wkurzony, odepchnął je. Blondynka wypuściła trzymaną w ręku szklankę z drinkiem. Ludzie uskoczyli, gdy szkło rozprysło się na podłodze.
Zaśmiewając się histerycznie i obłapiając kurczowo jedna drugą, udało im się stanąć prosto.
Deuce patrzył ze zgrozą, jak spod udającej koszulkę szmatki, którą ma na sobie brunetka, wysuwa się medalion Jeźdźców.
Odgarnął włosy z jej twarzy i zamarł. Krew w nim zastygła. A potem zawrzała.
Gdy po raz ostatni widział Evę Fox, był o krok od wniknięcia razem z jajami w tę jej słodycz. A zaraz potem od jej ojca oberwał za to dwie kulki.
– Kami! – zawołała Eva, najwyraźniej go nie poznając. – Gdzieś się podziewała? Szukałam cię wszędzie!
Suka miała na sobie coś w rodzaju koszulki, która właściwie nie była koszulką, tylko obszytym cekinami trójkątem, który trzymał się na niej dzięki skomplikowanym sznurkom. Cholerna szmatka ledwie zakrywała jej cycki. Jej obfite, idealne cycki. Całe plecy i talia były wystawione na pokaz. W pępku miała jakieś błyszczące gówienko. Cała reszta była pokryta obcisłymi spodniami z czarnej skóry.
Deuce domyślił się, że aby je wciągnąć, musiała nasmarować sobie nogi i ten swój diabelnie soczysty zadek.
Na stopach czarne tenisówki.
Poczuł ucisk w piersi.
Stanąwszy pewniej na nogach, wepchnęła medalion jego ojca pod niemal nieistniejącą koszulkę i poprawiając ją, lekko się zachwiała, sprawiając, że jej cycki podskoczyły. Poczuł, że ma wzwód. Ot tak, po prostu. Jak gdyby był pieprzonym siedemnastolatkiem.
Nadal chichocząc, rozejrzała się dookoła i w końcu jej wzrok padł na Deuce’a. Jej stworzone do ssania fiuta wargi rozchyliły się, oczy o barwie burzowego nieba rozwarły się. Zatoczyła się lekko.
– Deuce – wyszeptała.
Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć, więc wymówił pierwsze słowo, jakie przyszło mu do głowy.
– Dziecinko.
Kami spoglądała to na nią, to na niego.
– Znasz go?
– Tak – odparła Eva, nie spuszczając z niego wzroku. Jezu Chryste, te jej oczy. Była niewiarygodnie, cholernie piękna.
– Przedstaw nas sobie!
– Deuce, to jest moja przyjaciółka Kami. Kami, to jest… mój przyjaciel Deuce. Ale… – Zwróciła się do przyjaciółki. – On jest żonaty. I ma dzieci. Ręce przy sobie.
Przyglądał się jej skołowany. Jest żonaty? Ma dzieci? No tak, prawda. Można powiedzieć, że w jakimś sensie jest żonaty. I, owszem, ma dzieci. Kocha swoje dzieci. Ich matkę… nie bardzo.
– Szkoda – zamruczała Kami. – Taki motocyklista… nic dobrego z przerażającą twarzą, nadałby mi się w sam raz.
Deuce skrzywił się z niesmakiem. Przecież powiedział tej suce, że uważa ją za niepociągającą, że nie ma najmniejszej ochoty się z nią zadawać, a jednak ona wciąż nie dawała za wygraną.
Pieprzona dziwka.
Pieprzona kurwa, co ma całkiem pojebane w głowie.
– On nie jest przerażający – ofuknęła ją Eva. – On jest piękny.
Coś takiego!
Nikt nigdy nie nazwał go pięknym, i był pewien, że nie życzy sobie, by ktoś tak o nim mówił… do chwili, gdy Eva Fox nazwała go pięknym. Teraz zapragnął, by to powtórzyła. Ale tym razem chciał tkwić w niej po same jaja, gdy mu to powie.
– Zatańczysz? – spytała Eva.
Oprzytomniał.
– Co?
– Czy masz ochotę zatańczyć?
– Nie.
– Nie?
– To nie jest muzyka, a ja nie umiem tańczyć.
Przygryzła wargę, a on wiedział, że usiłuje nie śmiać się z niego. Zazwyczaj, gdy ludzie śmiali się z niego lub usiłowali się z niego nie śmiać – co się zdarzało nieczęsto, bo nie był zabawnym facetem – dawał im pięścią w ryja.
Wyśmiewająca się z niego Eva sprawiła, że jego fiut drgnął. Ta suka wyprawiała z nim dziwne rzeczy. W jej obecności jego mózg nie pracował, a jaja wzbierały, gotowe zaludniać świat, tak długo, jak będzie to robił z jej cipką.
– Każdy potrafi tańczyć – zachichotała.
– Ja nie. Jestem beznadziejny. Moja żona mówi, że jestem pokraką.
Eva zmarszczyła nosek.
– Twoja żona jest pieprzoną pizdą.
Zachłysnął się z wrażenia. Odkaszlnął. Grzmotnął się w pierś. Pociągnął długi łyk piwa. Odchrząknął.
– Nawet nie masz pojęcia jaką, kochanie.
Przysunęła się do niego i oparła się ramieniem o ścianę, w taki sposób, że byli do siebie zwróceni przodem. Upiła ze szklaneczki z różowym parasolikiem i pływającymi wiśniami łyk drinka, który zalatywał tequilą.
Deuce zmrużył oczy. Ileż to czasu upłynęło od chwili, gdy widział ją poprzednio, od chwili, gdy dostał dwie kulki, bo był pieprzonym kretynem?
Nie minęło jeszcze pięć lat, a więc wiedział, że Eva nie ma jeszcze dwudziestu jeden.
– Ile