Niepokorna. Madelina Sheehan
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niepokorna - Madelina Sheehan страница 9
– Kurwa – wymamrotał. – Muszę się stąd zmywać. Wskoczyć na motor i spieprzać z Manhattanu. Byle dalej od Evy Fox i jej wysysających duszę oczu.
Ruszył schodami w dół. Nagle usłyszał dochodzące z niższego piętra głośne wrzaski. Przystanął i wyjrzał nad poręczą.
– Co jest ze mną nie tak? – zapytał Frankie.
– Nic – odparła Eva. – Nie chodzi o ciebie. Ja po prostu nie chcę się z nikim zadawać… nie w ten sposób.
– Wyglądałaś na mocno zainteresowaną, rozmawiając na dachu z tym pierdolonym Jeźdźcem! Patrzyłem na ciebie. Kurwa, ty flirtowałaś z tym pieprzonym dupkiem! Pozwoliłaś, żeby dotykał twojej cholernej twarzy!
– Tak, Frankie, flirtowałam z nim, nie pakując mu języka do gardła. Jest cholernie przystojny. I co z tego? Przecież jakaś szesnastolatka, której prawie nie zna, gówno go obchodzi!
Uważa, że jest przystojny? Kobiety tak o nim nie myślały. Według nich był okropny. A ta piękna, młoda, cholernie słodka dziewczyna powiedziała, że jest przystojny. Poczuł, że jego fiut tężeje.
Kurwa.
Nie idź tam, dupku, skarcił siebie w myśli. Cholera, nie waż się tam iść.
– Nie o to chodzi, dziecinko! Co ci, kurwa, mówiłem? – wrzasnął Frankie. – Co ci, kurwa, powiedziałem o innych pieprzonych facetach?
Eva głośno westchnęła.
– Mówiłeś, że mnie skrzywdzą. Że mnie wykorzystają i porzucą.
– Otóż to, dziecinko – powiedział Frankie cicho, z groźbą w głosie. – I co jeszcze mówiłem?
– Jezu, Frankie, co cię dzisiaj ugryzło?
– Co jeszcze ci powiedziałem?!
– Że mnie nigdy nie pokochają. Że tylko ty jeden będziesz mnie kochał.
Ludzie, ten dzieciak ma nie po kolei.
– Chcę cię na moim kutasie, Evo. Jestem chory od tego czekania.
Deuce zacisnął zęby. Kurwa, gdyby Frankie nie był złotym chłopcem Preachera, zabiłby go.
– Więc przestań czekać! – odparła Eva. – Bo to się nigdy nie stanie! Jesteś dla mnie jak brat, Frankie! Mój brat!
– Wciąż mi to powtarzasz – ryknął. – Ale przecież noc w noc śpimy obok siebie i przyciskasz swoje cycki do mego przedramienia, a tyłek do mego fiuta. Jestem taki kurewsko twardy, że nie widzę na oczy. A ciebie to gówno obchodzi. Sprawiasz, że mam wzwód i pieprzę inne suki, chociaż dobrze wiesz, że chcę tylko ciebie. I wiedz, że nie pozwolę, by cię rżnął ktoś inny. Nigdy. Przenigdy, Evo. Będziesz miała mnie albo nic. Rozumiesz? Albo będziesz ze mną, albo z nikim.
Dupek.
– Frankie – powiedziała Eva beznamiętnie. – Przestań się zachowywać jak wariat. Wcale się do ciebie nie przyciskam. To ty owijasz się wokół mnie jak jakiś przeklęty koc. I to ty zawsze ocierasz się o mnie. I jeśli nie przestaniesz wygadywać tych bzdur, powiem tatusiowi, że noc w noc sypiasz w moim łóżku. I powiem mu, że się spuszczasz, leżąc przy mnie.
Deuce usłyszał dudnienie ciężkich butów Frankiego o drewnianą podłogę, a potem odgłos zatrzaskiwanych drzwi. Odczekał chwilę i ruszył schodami w dół.
Eva siedziała w rogu na podeście trzeciego piętra. Kolana miała podciągnięte pod brodę i paliła papierosa. Obróciła głowę w stronę Deuce’a i uśmiechnęła się. On także się uśmiechnął.
– Hej – powiedziała cicho. – Myślałam, że już poszedłeś.
Starał się wyjść. Nadal powinien to zrobić.
– Słyszałem – powiedział szorstko – jak rozmawiałaś z tym zwariowanym pojebańcem.
Zacisnęła wargi i odwróciła wzrok.
– On po prostu jest nadopiekuńczy.
– Uważasz, że nadopiekuńczość polega na tym, że ktoś nie chce dopuścić do ciebie żadnego mężczyzny, zmuszając cię, żebyś była jego?
Wzruszyła ramionami.
– Mój tata pewnego dnia przekaże mu swój młotek przewodniczącego klubu, a to, że będę z Frankiem, zapewnia mu spokój umysłu.
Deuce zrozumiał. Preacher myśli o przyszłości swojej córeczki. To ma sens. Oddać córkę swemu zastępcy i mieć pewność, że klub będzie ją wspierał, gdy on sam już tego nie będzie mógł zrobić.
Nie mieściło mu się jednak w głowie, jak Preacher może świadomie oddawać córkę takiemu popaprańcowi.
– Nie wydaje mi się, że ty też tego chcesz.
Patrzył, jak Eva zagryza dolną wargę. Cholera. Kurwa. Psiakrew. Naprawdę z trudem panował nad swoim fiutem.
– Bo nie chcę – wyszeptała, zwieszając głowę i spoglądając na niego spod rzęs.
Odejdź stąd, powiedział sobie. Zabieraj się stąd, do kurwy nędzy.
Pochylił się nad Evą.
– A czego chcesz, dziecinko?
Odwróciła się od niego i ukryła twarz za włosami, ale i tak spostrzegł, że się oblała rumieńcem.
Odczuł pierwotną samczą satysfakcję. Ona chce jego. Ona, ten cholerny anioł pośród piekła demonów, chce jego, jednego z najgorszych pieprzonych demonów, jakie znał.
– Powiedz to – nakazał szorstko.
Cholera. Co ja, kurwa, wyprawiam?
Obróciła się z powrotem ku niemu i założyła sobie włosy za ucho. Boże, ta twarz. Idealnie piękna i pełna słodyczy.
– Jesteś dziewicą, Evo? – Znał odpowiedź.
– Tak – wyszeptała.
Chryste.
Nachylił się bardziej, wystarczająco blisko, by poczuć woń nikotyny i piwa w jej oddechu.
– Całowałaś się już, kochanie?
– Nie – wydyszała.
Dobrze. Cholernie dobrze.
Obrócił głowę i musnął policzkiem jej policzek, wdychając truskawkowy zapach jej włosów.