Pan Perfekcyjny. Jewel E. Ann

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Perfekcyjny - Jewel E. Ann страница 10

Pan Perfekcyjny - Jewel E. Ann

Скачать книгу

przystało na dobrą matkę, wbiegam przed maskę i wymachując rękami, krzyczę:

      – Stój!

      Zatrzymuje się na chwilę przed tym zanim udałoby mu się mnie przejechać.

      – Zwariowała pani? – Wysiada i zerka na dwucentymetrową przerwę pomiędzy moimi kolanami a zderzakiem.

      Wyrywam mu z ręki papierową torebkę i uwalniam z niej Mozarta, po czym przyciskam nos do jego miękkiego futerka.

      Flint kręci głową.

      – Nieważne. I tak znam już odpowiedź. – Odchodzi, by wsiąść za kierownicę.

      – Harry go wziął?

      Flint odwraca się i posyła mi znaczące spojrzenie.

      – Nie złość się na niego. Powiedziałam, że może to zrobić. Nie omówiliśmy tylko tego, kiedy miałoby to mieć miejsce.

      – Kiedy? Uważa pani, że powinna rozmawiać z moim synem, kiedy byłaby najlepsza pora, by wysłać go do mojego domu ze szczurem?

      Rety! Ten wysoki, ciemnowłosy mężczyzna jest bardzo seksowny, gdy tak się wkurza.

      – Jesteś na mnie zły. Ale to nic. Wezmę na siebie winę, jeśli obiecasz, że nie będziesz się wściekał na Harry’ego.

      Mruga kilkukrotnie, po czym kręci głową.

      – Wziął tego gryzonia, a nie powinien. Porozmawiam sobie z nim o tym, ale przecież nie chciał go ukraść. Zdiagnozowano u niego łagodną formę autyzmu. W jego umyśle…

      – Rozumiem, że nie ukradł Mozarta. – Uśmiecham się, ponieważ uwielbiam to dziecko. Być może nie radzi sobie z wszystkimi aspektami interakcji społecznych, ale pod względem muzycznym jest moją bratnią duszą.

      – Tak? – Flint mruży oczy.

      Kiwam głową.

      – Pracuję z wieloma autystycznymi dziećmi. Rozumiem je. Naprawdę. Wszystko w porządku. Mozartowi nic się nie stało. Ty jesteś trochę urażony, ale hej, dwoje z trojga wyszło bez szwanku.

      – Nie jestem urażony. – Zaciska zęby, a spięcie mięśni widać na jego policzku, co oznacza, że mocno się boczy. – Jestem uradowany. Proszę jeszcze raz przeczytać umowę najmu. Jedynymi zwierzętami dozwolonymi do wprowadzania do budynku są te certyfikowane, które pomagają w terapii. Naruszyła pani warunki umowy, co stanowi podstawy do eksmisji. Postanowione. Za dwa tygodnie ma tu pani nie być. Życzę pani i pani szczurowi miłego wieczoru, pani Rodgers.

      Wkładam Mozarta do torby podróżnej, po czym kładę ją, jak i torebkę na masce samochodu. Wkurzony właściciel budynku marszczy brwi, gdy kieruję się w jego stronę.

      – Dziękuję… – Poprawiam kołnierzyk jego koszuli.

      Chrząka lub jęczy. Nie potrafię stwierdzić. Spina się, gdy staję dość blisko, ponieważ odczuwam potrzebę, by przysunąć się do niego. Zapinam guzik u samej góry i wiążę krawat, zarabiając kolejne warknięcie, gdy zaciskam ładny węzeł wokół jego szyi.

      – Dziękuję, że do mnie zadzwoniłeś, i że zatroszczyłeś się o Mozarta. – Od pana Hopkinsa bije ciepło i pikantny zapach. Może to droga woda po goleniu. Chyba trochę za bardzo mi się podoba.

      Mroczne spojrzenie, które mi posyła, sprawia, że chłodny wieczór wydaje się upalnym letnim dniem. Nie wiem, czy ma ochotę pożreć mnie ustami czy zębami. Znajduje się na granicy pomiędzy pożądaniem a nienawiścią. Nie jestem gotowa wkroczyć na ten teren i przekonać się, co jest prawdą – jeszcze.

      – Będzie mi brakowało poprawiania panu ubrania, panie Hopkins. Lubię myśleć o sobie jak o ekspertce od garniturów i ze stuprocentową pewnością muszę przyznać, że żaden mężczyzna nie wyglądał w nim tak dobrze jak pan.

      Ponownie zaciska usta. Mogłabym stanąć na palcach i ich skosztować, ale, poważnie, myślę, że by mnie ugryzł.

      – Przekracza pani granice – szepcze, ostrzegając mnie głębokim głosem.

      Przesuwam palcami po jego krawacie, przez kilka sekund trzymając jego końcówkę, nim puszczam, a materiał opada na tors Flinta.

      – Wiesz, jak mawiają… Zasady są po to, żeby je łamać, a granice po to, by je przekraczać. – Odsuwam się.

      Taksuje mnie wzrokiem – zerka na moje piersi, usta – nim patrzy mi w oczy. Jest pięknym, mrocznym mężczyzną. Ponurym. Dlaczego? Zapewne nigdy się nie dowiem.

      – Do jutra. Zaczniemy planować moje przyjęcie pożegnalne. – Puszczam do niego oko, po czym biorę torebkę i torbę podróżną Mozarta. – Na to przyjęcie… – Podchodzę do swojego auta, nie poświęcając mężczyźnie kolejnego spojrzenia. – …chyba powinieneś założyć trzyczęściowy garnitur. Bardzo mi się podobał ten, który miałeś dziś na sobie. – Gwiżdżę cicho pod nosem. – Mmm… ale dodanie do niego kamizelki, jak wtedy, gdy się poznaliśmy, mogłoby pozbawić mnie majtek.

Flint

      Wpatruję się w jej rozkołysany tyłek, wyobrażając sobie, jak znikają jej majtki.

      – Musisz pobzykać – mamroczę, wsiadając za kierownicę i zamykając drzwi.

      Od śmierci Heidi nie żyłem w celibacie, ale odkąd odzyskałem opiekę nad Harrisonem, nie sprowadziłem do domu żadnej kobiety. Ojciec Simona rozwiódł się z żoną, która go zdradzała, ja zabiłem Heidi, ponieważ byłem alkoholikiem. Może nie powinno mieć to znaczenia w temacie seksu, ale jednak ma.

      Spotykam się z kobietami na jedną noc. W hotelach. U nich. Nigdy u mnie w domu. Nie przedstawiam ich Harrisonowi. Nie rozpoczynam związków. I nie uprawiam zbyt często seksu. Dzieje się to tylko wtedy, gdy syn jest u znajomych, matki Heidi lub gdy moi rodzice wpadają z wizytą. Tak, mam rodziców, którzy rozumieją moje potrzeby.

      Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz byłem z kobietą. Ellen Rodgers pojawiająca się szturmem w moim życiu nie jest niczym dobrym. To jak katastrofa, ponieważ kobieta niemal błaga, bym się z nią pieprzył.

      Ojciec, jakby wiedział podświadomie, że go potrzebuję, dzwoni na moją komórkę. Odbieram, wciskając guzik na kierownicy.

      – Cześć, tato.

      – Jak tam mój chłopak?

      – Trudno powiedzieć. Masz na myśli mnie czy Harrisona?

      Śmieje się.

      – A jak myślisz?

      – U Harrisona wszystko dobrze.

      – A mój drugi chłopak?

      – Przeżyje.

      – Zmiękczę to nieco, gdy matka o ciebie zapyta.

      – Dobry plan. Wracam właśnie do domu. Kiedy nas odwiedzicie?

Скачать книгу