Stara Flota Tom 4 Niepodległość. Nick Webb
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stara Flota Tom 4 Niepodległość - Nick Webb страница 5
Oppenheimer znowu się odezwał:
– Na ile można stwierdzić, to nie Rój, ale wiadomo niewiele więcej. Sygnatury ataków na pewno nie odpowiadają tym z Roju. To coś innego. – Zatrzymał się i spojrzał Proctor w twarz. – Coś nowego. Coś… dużego.
Proctor wzruszyła ramionami.
– To już nie mój problem, Christianie. Daj starej kobiecie odpocząć na emeryturze. Czemu nie wyślesz tam „Chesapeake’a”? Kapitan Diaz na pewno sobie poradzi z każdym kryzysem. Służył ze mną na „Konstytucji”, „Wojowniku” i „Wiktorii”, a nawet na „Chesapeake’u”, gdy jeszcze nazywaliśmy ten stary wrak „Grangerem”. Przecież to cholerny okręt flagowy. Jeżeli ktoś może zapanować nad trudną sytuacją, to tylko Diaz.
Oppenheimer skinął głową, a potem potarł się po gładko ogolonym policzku.
– Tak by się wydawało. – Westchnął, oparł się o tablicę. Wyglądał, jakby nie miał ochoty mówić dalej. Szlag, Proctor domyśliła się, co chciał powiedzieć, zanim otworzył usta. – Rano dostaliśmy wiadomość, że kapitan Diaz nie żyje. „Chesapeake” został zniszczony.
ROZDZIAŁ 2
Brytania, Whitehaven
Uniwersytet Oxford Novum
Budynek im. Curie, audytorium numer 201
– Zniszczony? Jak? – Proctor na oślep sięgnęła po krzesło i usiadła ciężko. Diaz był jej starym przyjacielem. Przez wiele lat służył jako jej pierwszy oficer na pokładzie „Chesapeake’a”, zanim opuściła mostek kapitański i przeniosła się do sztabu jako admirał i naczelny dowódca ZSO.
Była to najgorsza decyzja w jej życiu.
– Nad ranem kontakt metaprzestrzenny z „Chesapeakiem” został zerwany. Wcześniej wysłał wiadomość, że napotkał okręt nieznanej konstrukcji i pochodzenia w sektorze Irigoyen. Wysłaliśmy tam zwiadowcę, ale znalazł tylko szczątki i ślady walki. Nieznany okręt zniknął.
Proctor nie wierzyła własnym uszom. Kapitan Diaz był najlepszym oficerem floty, przynajmniej w jej opinii, a „Chesapeake” od dawna służył jako okręt flagowy. We flocie znajdowały się jednostki o wiele nowocześniejsze, lepiej uzbrojone i większe, ale „Chesapeake” był ostatni ze Starej Floty – nielicznych okrętów z grubym, wolframowym pancerzem, zdolnych wytrzymać silny ostrzał i potężne uszkodzenia. Właśnie dzięki okrętom Starej Floty udało się obronić Ziemię przed atakiem Roju nie raz, lecz dwa razy.
A teraz „Chesapeake” przestał istnieć. Ostatni okręt ze Starej Floty. Stracony na zawsze. Epoka wielkich pancerników oficjalnie dobiegła końca.
– Załoga przesłała jakieś dane wizualne?
– Niestety, nie. Po prostu zabrakło czasu. W jednej chwili ruszyli do walki, w następnej okręt został zniszczony. Nie wiadomo dosłownie nic o zagrożeniu, oprócz jednego – ten obcy zniszczył nasz okręt flagowy w pięć minut.
– A co z akcją terrorystów na Sangre de Cristo? Są powiązane? To ten sam sektor.
Oppenheimer pokręcił głową.
– Nie, na ile mogę ocenić. Wciąż nie mamy pojęcia, kto to zrobił. GKL twierdzi, że właśnie oni. Nasz wywiad zapewnia, że to fanatyczni grangeryści. Patriarcha grangerystów ogłosił dziś rano, że podejrzewa Chińczyków, a Chińczycy oczywiście zaprzeczają. Zresztą Chińska DRM też uważa, że to my. Normalnie kurewski bałagan…
– Licz się ze słowami – mruknęła Proctor odruchowo, jednak myślami była gdzie indziej. Zastanawiała się, jak oba te wydarzenia mogą się ze sobą wiązać.
Admirał wzruszył ramionami, lecz ani myślał przepraszać.
– Ten, kto zrzucił bombę, zapłaci za ten czyn. Od tygodnia eskortujemy statki konwojów humanitarnych zmierzające na Sangre. Jedna kopuła została całkowicie zniszczona. Zginęło ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi, a każda z pozostałych kopuł uważa, że będzie następna. Mamy tam pandemonium. Zamieszki, brak jedzenia, zastój prac. Do tego polityczne gówno: wszyscy obwiniają wszystkich, połowa z nich wskazuje na nas. Takie są skutki. I jeszcze ten nieznany okręt. Całkowicie obca konstrukcja, ani ludzka, ani Dolmasi czy Skiohra. Obcy nie odpowiedział na żadne nasze wywołania. A teraz „Chesapeake”… – zamilkł.
Profesor Proctor wstała. Musiała przytrzymać się katedry, żeby odzyskać równowagę. Wieść wywołała w niej wstrząs. Domyślała się, po co Oppenheimer tutaj przyszedł. Biorąc pod uwagę, że miała doświadczenie nie tylko z Rojem, lecz także z wieloma innymi obcymi – choćby z Dolmasi, Skiohra, Quiassi, Findiri oraz sporą liczbą dawno wymarłych cywilizacji zniszczonych przez Rój w jego tysiącletnim pochodzie przez Galaktykę – Oppenheimer chciał zapewne, aby pomogła zidentyfikować to zagrożenie. Miałaby zająć się badaniami i wycisnąć z nich najistotniejsze konkluzje.
– Dobra. Przyślij mi, co masz. Przygotuję rekomendacje dla Zjednoczonego Sztabu, gdy tylko przejrzę materiały. Mogę nawet zebrać zespół naukowy w krótkim czasie, jeżeli uda ci się znaleźć jakieś próbki albo nagrania tego nowego obcego. Domyślam się, że…
– Shelby, nie proszę cię o pomoc w laboratorium. Nie mamy czasu na badania naukowe.
Proctor odwróciła się i spojrzała mężczyźnie w oczy.
– No to po jaką cholerą się tutaj fatygowałeś, Christianie?
– Ponieważ jesteś mi potrzebna we flocie. Chcę, żebyś przejęła okręt i sprawdziła, co to za obcy, zanim nas wszystkich powybijają.
Proctor parsknęła śmiechem.
– Christianie, nie mówisz poważnie. Mam prawie siedemdziesiąt lat. Uczę ksenobiologii i właśnie kupiłam willę przy plaży. Tylko dwadzieścia kilometrów stąd. Wiesz, jak długo na to czekałam? Zdajesz sobie sprawę, jak wygląda rynek nieruchomości na Brytanii? Na nieruchomość przy plaży czeka się co najmniej dziesięć lat, a trudno nawet dostać się na listę oczekujących. Wiesz, ile mnie to kosztowało? To czyste szaleństwo…
– Shelby. – Admirał nie dał się nabrać na jej narzekania i nie pozwolił zmienić tematu. – Potrzebujemy cię.
– Sama się potrzebuję. Mój młodszy brat i jego żona oraz dzieci też mnie potrzebują. I moi studenci.
– Zjednoczona Ziemia cię potrzebuje.
Nie. Shelby Proctor zrobiła już swoje. Była marionetką, odegrała wyznaczoną jej rolę.