Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует страница 19
Czy popełniamy błąd, oceniając nasze życie na podstawie tego, jak je pamiętamy, a nie na podstawie tego, jak jej przeżywamy? Zgodnie z modelem naukowym tak, zgodnie z literackim – nie. Ja twierdzę natomiast (choć nieśmiało), że prawda leży gdzieś pośrodku, a oddawałby ją model potrafiący połączyć życie, które przeżywamy, któremu barwę i temperaturę nadają nasze nastroje, z życiem, które pamiętamy i w którym tak ważne miejsce zajmują emocje. Istnieje jednak jeszcze jeden model, o którym chciałbym wspomnieć, podważający założenie przyjmowane za pewnik zarówno w modelu naukowym, jak i literackim. To wspólne dla nich założenie głosi, że życie powinno się oceniać poprzez dodawanie, a nie odejmowanie i że różnica między oboma modelami sprowadza się do tego, co ma być przedmiotem dodawania. W modelu naukowym twierdzi się, że zsumowaniu powinny podlegać wszystkie doświadczenia naszego życia, zarówno te zapamiętane, jak i te zapomniane. W modelu literackim natomiast przyjmuje się, że zsumowaniu powinny zostać poddane wszystkie zapamiętane chwile składające się łącznie na spójną historię naszego życia.
Istnieje jednak taki model rozumienia życia, który opiera się na odejmowaniu, a nie dodawaniu elementów. Cieszył się on w przeszłości znacznym poważaniem. Opiera się na przekonaniu, że człowiek wykuwa kształt swojego życia tak jak rzeźbiarz posąg w bloku marmuru: usuwając to, co nieistotne, aby „powołać do życia” postać istniejącą już potencjalnie w marmurze. Zgodnie z tą wizją emocje są właśnie tym, co należy odkuć i odrzucić jako nieistotny element życia, utrudniający wydobycie na jaw prawdziwego kształtu posągu ukrytego w marmurze. Stoicyzm, epikureizm, monastycyzm czy buddyzm odwołują się w ten czy inny sposób do tego właśnie „rzeźbiarskiego” modelu pojmowania ludzkiego życia. Doskonały posąg, a więc innymi słowy doskonałe życie wykuwane przez artystę rzeźbiarza, to życie hołdujące regule apathei, polegającej na negacji emocji i przyjęciu zdystansowanej postawy wobec niego.
Odtwarzanie emocji
Wspomniałem o dwóch sposobach zapamiętywania emocji: chłodnej pamięci ujętej w słowach („przypominam sobie jak…”) i gorącej pamięci polegającej na powtórnym przeżywaniu dawnych emocji. Moja matka zmarła wiele lat temu. Pamiętam, co czułem do niej, gdy żyła, i wiem, co czuję do niej teraz. Pamiętam jednak także ból, jaki odczuwałem, kiedy stopniowo odkrywałem, że coraz trudniej przychodzi mi przywołać z pamięci jej obraz. Pamiętam – czy może raczej potrafię opisać słowami – jak wyglądała, ale w mojej pamięci nie zachował się już jej żywy obraz. Źle się z tym czuję. Tak jakbym nie dochował jej wierności, tak jakby ten rodzaj pamięci, który o niej zachowałem, nie był wystarczająco dobry. Nie uważam przy tym, aby plastyczny obraz był elementem koniecznym lub wystarczającym, by zachować pamięć o matce. Dlaczego więc obwiniam się o to, że nie potrafię przywołać już żywego, plastycznego obrazu jej postaci?
Mamy skłonność, by wiązać wyobrażenia wizualne z powtórnym przeżywaniem dawnych emocji, a brak takich wyobrażeń uznawać za objaw zanikania emocji. Obraz wizualny daje nam poczucie ponownego przeżywania emocji w wyobraźni. Wyobraźnia może jednak oznaczać dwie różne rzeczy: zdolność wywoływania z pamięci wyobrażeń, a tym samym myślenia o rzeczach, których w tej chwili nie ma, ale które istnieją lub istniały, oraz zdolność stwarzania mocą fantazji rzeczy nieistniejących. Pamięć jest ograniczona realnym charakterem przeszłości. Wyobraźnia, w drugim z podanych tutaj znaczeń, takiego ograniczenia nie zna. Odtwarzanie obrazów z przeszłości wymaga sięgania pamięcią ku temu, co nieobecne, lecz nie wymyślania tego, co nigdy się nie zdarzyło. Odtwarzanie historii naszych emocji stanowi jednak skomplikowaną materię, ponieważ opisując powtórnie nasze emocje, poddajemy je z konieczności ponownej ocenie, czasami w świetle tego, co nastąpiło później. Niezdolność do ponownego przeżycia dawnych emocji jest jedną z przyczyn ich ponownej oceny lub zmiany naszego stosunku do nich. Jeśli nie potrafię przywołać z pamięci żywego obrazu kogoś, kogo nienawidziłem w przeszłości, może mi być trudno uwierzyć w to, że naprawdę go nienawidziłem. Mogę równie dobrze zmienić ocenę moich emocji, umniejszając ich intensywność. Nie przepadałem za nim, to fakt, ale przecież nie czułem do niego nienawiści.
Ponowna ocena naszych emocji może przybrać nietzscheańską formę przewartościowania, kiedy aktualna ocena różni się od tego, w jaki sposób zwykliśmy oceniać nasze emocje w przeszłości. Współczucie może się wówczas zmienić z emocji pozytywnej w negatywną, stając się przejawem sentymentalizmu. Pomyślmy tylko o tych wszystkich filmach, które tak uwielbialiśmy w przeszłości, a które dzisiaj wprawiają nas w zakłopotanie. Sądzę, że zmiana naszego nastawienia wiąże się w znacznym stopniu z uczuciami ukazanymi w tych filmach. Poddajemy je ponownej ocenie i to, co mogło wydawać nam się kiedyś proste i czyste, razi nas dzisiaj jako nieznośnie naiwne.
Ocena, która towarzyszy emocjom, jest jednym z kryteriów pozwalających określić ich tożsamość. Gdy oceniamy jakąś emocję inaczej niż dawniej, nie jest to już ta sama emocja widziana w nowym świetle, ale zupełnie inna emocja. Formułuję tę radykalną tezę z pewnym wahaniem, ponieważ nie jestem przekonany, czy potrafimy w ogóle określać precyzyjnie tożsamość naszych emocji na podstawie jakichś wymiernych kryteriów.
Troska i opiekuńczość
W potocznym przekonaniu ludzie doświadczają świata jako czegoś neutralnego. Każdy z nas jest wyposażony w zdolności poznawcze i percepcyjne, które pozwalają na formułowanie prywatnych teorii na temat otaczających nas neutralnych przedmiotów. Tylko pod takim warunkiem możemy wymieniać opinie na rynku idei i konfrontować nasze poglądy z poglądami innych.
Heidegger w Byciu i czasie proponuje inne ujęcie. Wynika ono z jego analizy ludzkiego sposobu istnienia w świecie. Istnieją wstępne warunki rozumienia, które wypełniają nasze codzienne istnienie. Zdaniem Heideggera człowiek nie napotyka rzeczy w świecie jako neutralnych przedmiotów odkrywanych za pomocą percepcji zmysłowej. Nasze pierwotne doświadczenie spotkania ze światem ma charakter praktyczny. Najważniejsza w każdym tego typu spotkaniu jest umiejętność uświadomienia sobie, w jaki sposób należy użyć rzeczy, która znalazła się w zasięgu ręki. Liczy się przede wszystkim funkcja, jaką owa rzecz może pełnić w naszym życiu, a nie jej poznawalne zmysłowo właściwości. Świat jest wielkim warsztatem, w którym każdy stara się znaleźć miejsce, właściwe zastosowanie i stosowny użytek dla swoich narzędzi. Nasz stosunek do świata jest stosunkiem pracowników, a nie bezstronnych obserwatorów.
To prawda, że w naszym świecie istnieją przedmioty, które jedynie kontemplujemy i których obecność nie pociąga za sobą ich instrumentalnego traktowania. Takim przedmiotem czystej kontemplacji są na przykład gwiazdy, o ile nie służą nam do nawigacji. Zdaniem Heideggera przedmioty te odgrywają jednak drugorzędną rolę w naszym sposobie odnoszenia się do świata. Przedmioty o pierwszorzędnym znaczeniu traktujemy instrumentalnie, mniej istotne przedmioty napotykane w świecie postrzegamy w sposób kontemplacyjny.
Istnieje jednak jeszcze trzecia kategoria bytów, których sposób istnienia jest identyczny z naszym, a mianowicie inne istoty ludzkie. Nasze spotkanie z nimi różni się od spotkania z dwiema wymienionymi wcześniej kategoriami przedmiotów. Tezę Heideggera, która głosi, że w ontologii życia codziennego powinniśmy odróżniać