Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует страница 15
Jeżeli, jak zakładam, łatwiej przychodzi nam rozpoznać sytuacje, do których odnoszą się kryteria polityki negatywnej, to dlaczego polityka pozytywna ma na nas tak przemożny wpływ? Sądzę, że bierze się to stąd, iż odwołuje się ona do kluczowych wyobrażeń o charakterze metafizycznym i religijnym. Na sporządzonej przez pitagorejczyków tablicy przeciwieństw złe okazuje się to, co mnogie, nieograniczone i ciemne. Po stronie dobra i sprawiedliwości znajdujemy natomiast to, co pojedyncze, ograniczone i jasne. Słynne zdanie rozpoczynające Annę Kareninę („Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”73) doskonale ilustruje ten pitagorejski podział. Dobro jest jedno, zło przybiera mnogie formy. Istnieje jedna właściwa droga i wiele dróg fałszywych. Wszystkie te klisze ilustrują to samo wyobrażenie zmienione w metodologiczną regułę. Głosi ona, że nie warto zajmować się mnogimi obliczami zła. Znacznie ekonomiczniej jest skupić się na jednej pozytywnej koncepcji sprawiedliwości i osiągnąć w ten sposób spójną jedność, zamiast zaprzątać sobie głowę licznymi przykładami niesprawiedliwości. Wszystko to, jak podkreślam, opiera się na pewnym obrazie i nie stanowi argumentu na rzecz ujmowania zjawisk w kategoriach pozytywnych. To wspaniałe wyobrażenie, ale wciąż jednak tylko wyobrażenie.
Szczególny ból zniewagi
Mądry hrabia Chesterfield podzielił się ze swoim nieślubnym synem spostrzeżeniem, że znacznie łatwiej przychodzi nam zapomnieć fizyczny ból niż psychiczną zniewagę. Rany psychiczne goją się dłużej niż fizyczne, a skutki zniewagi i upokorzenia trwają dłużej niż zwykły ból fizyczny. Jest to bez wątpienia dość śmiałe i ogólne stwierdzenie, wierzę jednak, że nie jest całkiem od rzeczy i że warto przyjrzeć mu się bliżej. Ważne jest owo zastrzeżenie, że chodzi o „zwykły ból fizyczny”. Pozwala ono wykluczyć ten szczególny rodzaj niemożliwego do zapomnienia bólu fizycznego, który jest efektem tortur. Rany zadane przez tortury goją się bardzo długo.
Przenikliwy i gorzki filozof Jean Améry, który w 1943 roku został aresztowany i był torturowany przez gestapo, w kwestii tortur jest jednocześnie świadkiem-ekspertem (expert witness) i świadkiem moralnym (moral witness).
Mówiąc o torturach, należy się wystrzegać przesady. To, co mi wyrządzono w tym niedającym się opisać pomieszczeniu w Breendonk, absolutnie nie należało do najstraszniejszych form męczenia. Nikt mi nie wbijał pod paznokcie rozpalonych do czerwoności igieł, nikt też nie gasił mi na klatce piersiowej cygar. (…) było to stosunkowo niewinne i nie pozostawiło na moim ciele żadnych specjalnie rzucających się w oczy blizn. A jednak, w dwadzieścia dwa lata po tym, gdy się to wydarzyło, na podstawie własnego doświadczenia, które absolutnie nie wyczerpuje całej miary tego, co możliwe, ośmielam się stwierdzić jedno: tortury to najstraszniejsze wydarzenie, jakie nosić może w sobie człowiek.74
Améry nie zgadza się z twierdzeniem, że podczas tortur ofiara zostaje pozbawiona ludzkiej godności. „Muszę przyznać, że nie do końca wiem, co to takiego jest ta ludzka godność”75. Ostatecznie, dodaje z sarkazmem, istnieją ludzie, dla których niemożność wzięcia codziennej kąpieli byłaby równoznaczna z utratą ludzkiej godności. Zdaniem Améry’ego po otrzymaniu pierwszego uderzenia człowiek „traci zaufanie do świata”. Choć „utrata zaufania do świata” i „utrata ludzkiej godności” to dwa różne sformułowania, formuła użyta przez Améry’ego jest bardzo bliska temu, co nazywam upokorzeniem, a przez co rozumiem właśnie „utratę ludzkiej godności”. W ujęciu Améry’ego oprawca uświadamia ofierze, że jej fizyczne i metafizyczne istnienie przestało być przedmiotem szacunku. Słowo „metafizyczne” oznacza tu, jak rozumiem, że dręczyciel poprzez swoje brutalne działanie odmawia ofierze prawa do ludzkiego sposobu istnienia.
Mówiąc krótko, oprócz zadawania straszliwego bólu tortury w naszej kulturze oznaczają skrajną formę upokorzenia, które wynika ze świadomości, że nasze istnienie znajduje się bez reszty w rękach oprawcy. Przez upokorzenie rozumiem traktowanie ludzi w sposób nieludzki. Istnieje wiele form takiego traktowania, a jedną z nich są tortury. Są one skrajną formą psychicznej zniewagi i fizycznej udręki, bólu i upokorzenia. Ich połączenie może okazać się zabójcze tak jak w przypadku Améry’ego, który wiele lat po wojnie odebrał sobie życie.
Uznanie tortur za „akt komunikacji” („communicative act”) jest głupotą albo zwykłą podłością. Tortury to przede wszystkim straszliwy ból, na który oprawca spogląda często z rozkoszą i nienawiścią. Ale tortury jako doświadczenie i tortury jako wspomnienie mogą się różnić i często faktycznie się różnią. Wspominając tortury, ofiara rozpamiętuje swoje upokorzenie, doświadczając tortur, skupia się na bólu.
Pozwolę sobie powrócić do dokonanego przez Chesterfielda porównania pamięci zniewagi z pamięcią fizycznego zranienia (a więc fizycznego bólu), pozostawiając na boku kłopotliwy przypadek tortur. Spostrzeżenie Chesterfielda, właściwie zrozumiane, może nam wiele wyjaśnić. Pamiętamy fizyczny ból niezwykle intensywnie, ale nie potrafimy przeżyć go ponownie. Rzadko natomiast przypominamy sobie zniewagę, nie przeżywając jej na nowo. Spostrzeżenie Chesterfielda należy zatem doprecyzować. Nie zawsze pamiętamy lepiej zniewagę niż ból – w dosłownym sensie słowa „pamiętać”, oznaczającym pamięć o tym, co się wydarzyło. W tym sensie zwykle pamiętamy jedno i drugie. Pamiętamy jednak lepiej zniewagę niż ból w znaczeniu ich ponownego przeżywania. Rany powstałe na skutek zniewagi i upokorzenia krwawią jeszcze długo po zabliźnieniu się fizycznych zranień.
Ponowne przeżywanie i rozpamiętywanie w poezji
Poezja – dobra poezja – jest rozdarta pomiędzy tymi dwiema formami zapamiętywania emocji: pamięcią emocji wyrażoną w słowach i ponownym jej przeżywaniem. William Wordsworth zaproponował skomplikowaną koncepcję trzeciej drogi pomiędzy chłodną kontemplacją minionych emocji a ich gorącym ponownym przeżywaniem76. Nie jest prawdą, że dla Wordswortha poezja jest „wzruszeniem rozpamiętywanym w spokojności”. Jest raczej „samorzutnym wybuchem silnych uczuć”. Wordsworth zaleca, abyśmy najpierw w spokoju kontemplowali nasze dawne wzruszenie, nie przeżywając go jednak na nowo, „dopóki (…) nie zaniknie stopniowo spokojność i dopóki wzruszenie pokrewne temu, które było niedawno przedmiotem kontemplacji, nie zrodzi się stopniowo w naszym umyśle”77.
Poezja nie jest zatem powtórnym przeżywaniem dawnego wzruszenia, ale raczej stwarzaniem nowego wzruszenia, podobnego do pierwotnego. Wzruszenia z przeszłości, którymi winna karmić się poezja, są instynktownymi reakcjami na przejawy piękna i dobra w świecie przyrody. Ponowne przeżywanie wzruszeń podobnych do naturalnego, pierwotnego doznania zadomowienia w naturze służy wykształceniu uczuć „łagodzonych i kontrolowanych za pomocą myśli”.
Wykształcenie owych silnych wzruszeń, którymi karmi się poezja, powinno się dokonywać w imię elementarnej („podstawowej i potężnej”) zasady: zasady przyjemności. Przez przyjemność Wordsworth rozumie czystą biblijną energię, a nie zaledwie uprzejme ukontentowanie. Według niego zasada przyjemności stwarza „nagą i przyrodzoną godność człowieka”. Dlatego też poezja wyrażająca silne – rozpamiętywane oraz przetwarzane – wzruszenia i kierująca się zasadą przyjemności jest manifestacją ludzkiej godności.
73
L. Tołstoj,
74
J. Améry,
75
Tamże, s. 76.
76
W. Wordsworth,
77
Tamże, s. 61.