Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует страница 14
Obiecałem, że zajmę się negatywnymi emocjami moralnymi, a zamiast tego rozpisuję się na temat miłości! Czy miłość nie jest jednak przyjemniejsza od upokorzenia? Po co zajmować się emocjami negatywnymi? Istnieją dwa zasadnicze powody przemawiające za tym, by skupić swoją uwagę właśnie na nich. Pierwszy ma związek z tym, co nazywam uprzywilejowaniem polityki negatywnej, drugi zaś wiąże się z kluczową rolą, jaka w motywowaniu naszych działań politycznych przypada tym wszystkim emocjom, które ranią, pozostawiając po sobie blizny w postaci bolesnych wspomnień.
Polityka negatywna
Postanawiam położyć nacisk na emocje negatywne – raczej na upokorzenie niż dumę, odrzucenie niż uznanie i akceptację, poczucie wyobcowania niż zadomowienia – nie dla uatrakcyjnienia wywodu, ale ze względów strategicznych. Zajmowanie się upokorzeniem zamiast uznaniem nie jest tym samym co postrzeganie szklanki jako do połowy pustej lub do połowy pełnej. Jestem przekonany, że różnica jest bardziej zasadnicza. Czy polityczne zaangażowanie nie bywa częściej reakcją na niesprawiedliwość niż na rządy prawa? Na tyranię, a nie na wolność, ubóstwo, a nie równość, przykłady upokorzenia, a nie poszanowania ludzkiej godności?
Sytuacja ta przypomina pod wieloma względami status medycyny jako sztuki leczenia lub łagodzenia skutków choroby. To choroba, nie zdrowie, sprawia, że uciekamy się do pomocy medycyny. Może się to wydać jedynie sporem o słowa, a nie faktyczną zmianą perspektywy. Ktoś mógłby powiedzieć, że leczenie choroby i dbanie o zdrowie to awers i rewers tej samej monety. Zdrowie i choroba, podobnie jak sprawiedliwość i niesprawiedliwość, to pojęcia komplementarne, stanowiące nierozłączną parę, których sens rozjaśnia się lub zaciemnia łącznie. Kto zajmuje się jednym, zajmuje się też i drugim. Nie dowiemy się, czym jest choroba, nie wiedząc, na czym polega zdrowie; nie dowiemy się, czym jest zdrowie, nie wiedząc, na czym polega choroba. To samo musi dotyczyć także sprawiedliwości i niesprawiedliwości.
Pozwolę sobie mieć w tej kwestii odmienne zdanie. Najpierw odwołam się do teologii. Przejście od teologii pozytywnej do teologii negatywnej miało, jak sądzę, charakter strategiczny, a nie wyłącznie stylistyczny. Sens tego zabiegu polegał na zmianie języka teologii i przejściu od przypisywania Bogu cech pozytywnych do określania Boga za pomocą atrybutów, których nie posiada. Kryło się za tym przekonanie, że niczego pozytywnego o Bogu dowiedzieć się nie sposób, ponieważ nie ma On nic wspólnego z innymi istotami. Żadne z pojęć, które do Niego odnosimy, nie zachowuje swojego zwykłego znaczenia, dlatego też Jego atrybuty należy określać w trybie negatywnym. Teologiczne stwierdzenia odnoszące się do Boga, jeżeli są prawdziwe, wskazują (bardziej niż orzekają), czym Bóg nie jest. Nie zyskujemy w ten sposób nowej wiedzy o Bogu, lecz raczej pozbywamy się złudzenia, że uzyskanie takiej wiedzy jest możliwe. Nie jesteśmy w stanie pojąć, czym Bóg jest, ani nawet stwierdzić, że istnieje, ponieważ Bóg nie istnieje w żadnym ze znanych nam sensów tego słowa, odnoszonych do rzeczy istniejących w świecie.
Teologia negatywna jest tak intrygująca ze względu na zawartą w niej ideę, która głosi, że często potrafimy rozpoznać negatywne aspekty jakiegoś zjawiska, nie mając jasnego czy nawet jakiegokolwiek, choćby wątłego, wyobrażenia na temat jego cech pozytywnych. W teorii moralności, podobnie jak w matematyce konstruktywistycznej, powinniśmy się powstrzymać przed zbyt ochoczym stosowaniem zasady wyłączonego środka, zgodnie z którą zaprzeczając temu, co niesłuszne, docieramy do tego, co słuszne. To, co słuszne, i to, co niesłuszne, należy rozpatrywać osobno. Dopiero gdy uzasadnimy niezależnie od siebie, co jest słuszne, a co niesłuszne, negacja jednego da nam drugie.
Gdy zajmujemy się osobno tym, co dobre i słuszne, oraz tym, co złe i niewłaściwe, pierwszeństwo należy się temu, co negatywne. Polityka negatywna powinna poprzedzać w naszych działaniach politykę pozytywną, nawet jeżeli kłóci się to z naszymi preferencjami, ponieważ zwalczanie okrucieństwa i poniżenia jest kwestią pilniejszą od budowania i krzewienia dobrobytu. Dlatego polityka godnościowa powinna być postrzegana raczej jako negatywna niż pozytywna71. Nie powinna zajmować się tym, w jaki sposób działające instytucje mogą wzmacniać poczucie godności każdego człowieka, wynikające z samego faktu bycia człowiekiem, ale powinna raczej pytać, jak zapobiegać przypadkom upokarzania ludzi. Wydaje się, że w odniesieniu do kwestii ludzkiej godności zwrot negatywny w polityce jest absolutną koniecznością. Godność, w odróżnieniu od prestiżu, nie jest uzależniona od pozycji zajmowanej w strukturze społecznej. Powinna przysługiwać każdemu, nawet osobie pozbawionej jakiejkolwiek pozycji społecznej, przez sam właściwy wszystkim istotom ludzkim fakt bycia człowiekiem. Każdego człowieka powinno się uznawać za osobę posiadającą ludzką godność, gdyby natomiast prestiż społeczny miał przysługiwać każdemu, nie przysługiwałby w istocie nikomu. W przypadku godności zachodzi obawa, że w fakcie potraktowania każdej istoty ludzkiej w sposób należny człowiekowi nie zawiera się zbyt wiele treści pozytywnych. To samo dotyczy akceptacji w znaczeniu prostego faktu uznania czyjegoś człowieczeństwa.
W wielu społeczeństwach, przynajmniej w dawniejszych czasach, istniał – zazwyczaj niepisany – kodeks honorowy. Określał on precyzyjnie, jak we właściwy sposób okazywać szacunek należy drugiej osobie. Ale nawet w przypadku szacunku społecznego łatwiej nam rozpoznać zjawiska negatywne, kiedy czyjś honor zostaje urażony. Podczas redagowania ostatnich akapitów oglądałem w telewizji mecz ligi NBA pomiędzy Indiana Pacers a Philadelphia 76ers. Mat Geiger, potężny koszykarz Philadelphii, brutalnie sfaulował Reggiego Millera, gwiazdę zespołu z Indiany. Miller, jak należało się spodziewać, zachował spokój. Chwilę później Geiger powalił go jednak ponownie na parkiet, dopuszczając się kolejnego ewidentnego i brutalnego faulu. Nasz kodeks honorowy, kodeks zagorzałego kibica, podpowiada, że Reggie powinien tym razem jakoś zareagować. Nie wystarczy, że sędzia wyrzuci Geigera z boiska. Wszyscy zgadzamy się, że Miller nie może puścić płazem tej prowokacji. Przyznaje to nawet trener ekipy Geigera, który stwierdza: „Rozumiem reakcję Reggiego”. Miller używa pięści. Nie chodzi o to, że nikt go nie chronił i że sam musiał się bronić przed agresją Geigera. Obroniłby go sędzia, a on nie musiałby ponosić konsekwencji swojej reakcji w postaci wyrzucenia z boiska. Miller doznał jednak uszczerbku na honorze i wszyscy tak właśnie to odebraliśmy.
Cała ta scena może sprawiać wrażenie nieco dziecinnej, komicznej i niebezpiecznie nawiązującej do standardów machismo, pokazuje jednak, że przypadki urażenia czyjegoś honoru bardziej rzucają się w oczy niż przypadki jego poszanowania. W odniesieniu do godności nie istnieje nawet nic takiego jak jej kodeks (chyba że za taki uznamy kartę praw człowieka). Uznajemy jednak godność człowieka, reagując na przypadki jego upokarzania.
Jon Elster przestrzega nas przed stawianiem sobie celów, których nie można zrealizować poprzez działania motywowane wyłącznie pragnieniem realizacji tych celów72. Możemy osiągnąć tego rodzaju cele, ale nie wskutek prostej decyzji o ich realizacji. Przykładem może być chęć zapomnienia. Pragnienie bycia spontanicznym realizowane poprzez usilne próby osiągnięcia spontaniczności przekreśla cel, który chcemy osiągnąć, a więc właśnie spontaniczność. Ten rodzaj przeciwskutecznego działania ma swój odpowiednik w polityce. Możemy postawić sobie polityczne cele, których
71
A. Margalit,
72
J. Elster,