Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует страница 17
Dlatego w tym typie analizy, przeżywając ponownie dawną emocję, przeżywając ponownie, powiedzmy, strach przed nieprzyjacielskim ostrzałem artyleryjskim, wciąż uważam ów ostrzał za groźny, a nie na przykład za emocjonujący albo zabawny. Przeżywam jednak ponownie dawny strach dlatego, że w obecnej chwili powraca do mnie dawne uczucie ściskania w żołądku lub suchości w ustach. Intensywność tych doznań może być różna; dzisiaj zimny pot na czole może nie być tak zimny jak kiedyś, ale mimo wszystko występuje mi na czoło. Idźmy więc dalej. Aby przeżyć raz jeszcze ów strach, muszę przywołać z pamięci jakieś żywe obrazy dawnego ostrzału, takie jak szukanie schronienia albo świst pocisków. Muszę wskrzesić dawne doznania za pomocą żywych i intensywnych doznań doświadczanych obecnie – we śnie lub na jawie.
Stwierdzając, że nie jest to mój typ analizy, nie chcę nawet przez chwilę zaprzeczać, że przy ponownym przeżywaniu dawnych emocji wszelkiego typu uczucia, doznania zmysłowe czy obrazy mogą faktycznie się pojawić. Nie zgadzam się tylko z tym, że są to konstytutywne elementy zarówno samych emocji, jak i procesu ich ponownego przeżywania. Zarówno pierwotne, jak i powtórne przeżywanie emocji to procesy w pełni intencjonalne, a nie kwestia ślepych uczuć zmieniających stan kognitywny w emocjonalny. W przypadku emocji kwestią zasadniczą jest zaangażowanie, z jakim podmiot wchodzi w relacje z przedmiotami swoich emocji.
Przeżywanie emocji oznacza życie zaangażowane, a nie zdystansowane. Oznacza dostrzeganie przedmiotów, z którymi wchodzimy w relacje, reagowanie na nie i myślenie o nich. Relacja między podmiotem a przedmiotami emocji może przebiegać dwukierunkowo: podmiot może rzutować swoje emocje na przedmiot, tak jak wówczas, gdy darzymy jakiś przedmiot uczuciem, lub też przedmiot może wyzwolić w podmiocie emocje, jak w przypadku silnych afektów i namiętności. W pierwszym przypadku – gdy relacja przebiega od podmiotu do przedmiotu – rzutujemy nasz lęk przed ciemnością na niewinny krzak, który omyłkowo bierzemy za groźnego psa. W drugim przypadku – gdy relacja przebiega od przedmiotu do podmiotu – możemy spotkać piękną kobietę i zakochać się w niej pod wpływem jej urody. W obu przypadkach jesteśmy jednak zaangażowani w relację. Ryzykując popadnięcie w błędne koło, powiedziałbym, że za sprawą emocji wchodzimy w relacje z przedmiotami w sposób, który sprawia, że tracą one dla nas neutralny charakter i stają się w jakiejś mierze „nacechowane”: przerażające, godne miłości, odpychające lub ekscytujące.
Jeżeli chodzi o mnie, to gdy od jakiegoś wydarzenia dzieli mnie dłuższy czas, potrafię przeżyć ponownie wywołane przez to zdarzenie emocje tylko pod warunkiem, że zdołam odtworzyć dawną zaangażowaną relację z pierwotnym przedmiotem tych emocji. Ponowne przeżywanie emocji oznacza więź z pierwotnym zdarzeniem, które stanowi jej konstytutywny element (a nie tylko przyczynę sprawczą). W tym sensie ponowne przeżywanie emocji różni się od przejawiania skłonności nabytych w przeszłości. W przypadku skłonności istotną rolę odgrywa fakt, że nie istnieje żadne konkretne, związane z nią pierwotne zdarzenie. W przypadku skłonności przedmiot, który ją wywołał, na przykład pierwszy papieros, dający początek karierze nałogowego palacza, może zniknąć z naszej pamięci, co w żaden sposób nie wpłynie na nasze uzależnienie od nikotyny. Miłość do Jeruzalem budzi się zaś wtedy, gdy zapomina się Jeruzalem.
Zastanówmy się teraz nad różnicą między długotrwałym przeżywaniem jakiejś emocji, na przykład życiem w stanie upokorzenia, a ponownym przeżywaniem tej emocji. Nie ma tu, jak sądzę, wyraźnej linii podziału, tak jak nie ma wyraźnych kryteriów definiujących daną emocję. Nie ma, innymi słowy, czynników określających jednoznacznie, czy mamy do czynienia wciąż z tą samą emocją, czy też z nową, która została świeżo rozbudzona przez przedmioty z przeszłości. Różnica między życiem w upokorzeniu a ponownym przeżywaniem upokorzenia polega na tym, że w przypadku ponownego jego przeżywania od chwili doświadczenia pierwotnego uczucia upokorzenia do obecnego zaangażowania w aktywną pracę pamięci minęło sporo czasu. Długi czas można skutecznie powstrzymywać się przed rozpamiętywaniem bolesnych wspomnień, ale w pewnym momencie wspomnienia powracają, niekiedy ze wzmożoną intensywnością. Proces Eichmanna w Jerozolimie sprawił, że wiele ofiar nazistowskich zbrodni przeżyło ponownie upokorzenia, jakich zaznały w piekle obozów koncentracyjnych. Moja główna teza brzmi, że trudno przypomnieć sobie dawne upokorzenie, nie przeżywając go od nowa.
Pisząc, że jest to trudne, ale nie niemożliwe, pokazuję wyraźnie, że nie jest to twierdzenie czysto teoretyczne, lecz psychologiczne. Tak czy inaczej, pamięć upokorzenia jest krwawiącą raną, której istotą jest jego ponowne przeżywanie. Dlaczego pamięć upokorzenia jest równoznaczna z powtórnym jego przeżywaniem? Upokorzenie nie jest po prostu jednym więcej życiowym doświadczeniem, takim jak, dajmy na to, zawstydzenie. Jest doświadczeniem formacyjnym. Sprawia, że postrzegamy samych siebie jako osoby upokorzone, tak jak klęska w realizacji zadania, które ma dla nas duże znaczenie, sprawia, że postrzegamy siebie jako nieudaczników. Upokorzenie w mocnym znaczeniu tego słowa, upokorzenie jako atak na nasze człowieczeństwo, wpływa w decydujący sposób na naszą samoocenę. Możemy próbować zbagatelizować to doświadczenie, aby uniknąć przeżywania go na co dzień. Jeżeli jednak pamiętamy o doznanym upokorzeniu i w dalszym ciągu uznajemy je za upokorzenie, to prędzej czy później prawdopodobnie przeżyjemy je ponownie.
Przeżyć swoje życie raz jeszcze
Hume proponuje nam ciekawy eksperyment myślowy. „Zapytaj samego siebie, zapytaj kogokolwiek ze znajomych, czy zechciałby przeżyć na nowo ostatnie dziesięć lub dwadzieścia lat życia”81. Hume jest przekonany, że odpowiedzią na tak sformułowane pytanie będzie gromkie „nie”. Pomija jednak w swojej propozycji zbyt wiele istotnych szczegółów. Na część z nich postaram się zwrócić uwagę.
Przypuśćmy, że proponuje się nam powtórne przeżycie ostatnich dziesięciu lat w identycznym kształcie, ale bez świadomości, że przeżywamy je po raz drugi. Załóżmy, że ten czas to dodatkowe dziesięć lat dopisane do naszego życia, a nie przeżyte zamiast czekających na nas w przyszłości dziesięciu lat. Po powtórnym przeżyciu tej dodatkowej dekady nasze życie potoczy się dalej, a my przeżyjemy je z takim samym stanem świadomości i bagażem wspomnień, jaki posiadamy obecnie. Załóżmy też, że ostatnia dekada naszego życia nie była szczególnie zła, a może nawet była stosunkowo udana. Pozostaje oczywiście pytanie, co z osobami, z którymi byliśmy w tamtym czasie blisko związani, jak one zapatrywałyby się na udział w eksperymencie. Jeżeli eksperyment ma się powieść, to także one powinny w jakiś sposób wyrazić zgodę na ponowne przeżycie tych dziesięciu lat – o ile chcemy faktycznie przeżyć ten czas z tym samymi ludźmi, a nie z ich atrapami czy kopiami.
Załóżmy zatem, dla dobra naszego eksperymentu, że wszyscy owi ludzie (także ci, którzy zmarli w ostatnich dziesięciu latach) przystają na naszą propozycję i postanawiają raz jeszcze przeżyć z nami minioną dekadę. Nie jestem pewien, czy wszystkie dodane przeze mnie założenia są zgodne z pierwotną intencją Hume’a. Hume cytuje słowa Drydena: „I wierzą, że ostatnie resztki życia / Przyniosą więcej, niż dał im pierwszy haust”
81
D. Hume,