Autopsja. Tess Geritsen

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Autopsja - Tess Geritsen страница 11

Autopsja - Tess Geritsen Джейн Риццоли и Маура Айлз

Скачать книгу

mamy udokumentowanych kilka takich przypadków. Ale zdarzyły się w czasach, kiedy nie balsamowano zwłok.

      – A przypadki obudzenia się w kostnicy? To nie działo się w dawnych czasach. Odkryłem, że w ostatnich latach było kilka takich historii.

      Zawahała się.

      – Istotnie – przyznała.

      – Było ich więcej, niż się ludziom zdaje. – Wyjął z kieszeni notes i otworzył go. – „Nowy Jork, rok tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty czwarty. Mężczyzna leży na stole sekcyjnym. Patolog bierze skalpel i zamierza zrobić pierwsze cięcie, gdy trup nagle się budzi się i łapie lekarza za gardło. Lekarz dostaje ataku serca i pada martwy”. – Lukas podniósł głowę. – Słyszała pani o tym?

      – Wybrał pan najbardziej sensacyjny przykład.

      – Ale prawdziwy. Mam rację?

      Maura westchnęła.

      – Owszem. Znam ten przypadek.

      Lukas przewrócił kartkę.

      – „Springfield, Ohio, tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty dziewiąty. Kobieta z domu starców zostaje uznana za zmarłą i przewieziona do zakładu pogrzebowego. Leży na stole, przedsiębiorca pogrzebowy właśnie ma się zabrać do balsamowania, gdy nagle trup zaczyna mówić”.

      – Widzę, że ten temat nie jest panu obcy.

      – Ponieważ jest fascynujący. – Przewracał kolejne strony notatnika. – Zeszłej nocy przejrzałem je wszystkie. Dziewczynka w Dakocie Południowej, która zbudziła się w otwartej trumnie. Mężczyzna w Des Moines, któremu patolog zdążył już otworzyć pierś, zanim się zorientował, że serce nadal bije”. – Lukas spojrzał na Maurę. – To nie są legendy, tylko udokumentowane przypadki, i jest ich wiele.

      – Proszę posłuchać, nie twierdzę, że tak nie było, bo są na to dowody. Bywało, że trupy w kostnicach ożywały. Po wykopaniu starych trumien znajdowano ślady paznokci na wiekach od wewnętrznej strony. Ludzie są tak przerażeni perspektywą pochowania żywcem, że niektórzy producenci trumien wyposażają je w nadajniki radiowe, na wypadek gdyby delikwent ożył.

      – Bardzo pocieszające.

      – A więc tak… to się może zdarzyć. Przypuszczam, że zna pan teorię na temat Chrystusa? Że jego zmartwychwstanie nie było w istocie rzeczy zmartwychwstaniem, tylko jednym z przypadków pogrzebania żywcem?

      – Dlaczego tak trudno rozpoznać, czy ktoś żyje, czy nie? Czy to nie powinno być oczywiste?

      – Czasem nie jest. Ludzie wychłodzeni z powodu przebywania na zimnie lub w zimnej wodzie mogą wyglądać na zmarłych. Naszą nieznajomą wyłowiono z zimnej wody. Co więcej, są przecież narkotyki, które osłabiają czynności życiowe i utrudniają rozpoznanie, czy człowiek oddycha lub czy bije jego serce.

      – Na przykład Romeo i Julia. Julia wypiła jakąś miksturę, żeby wyglądać na zmarłą.

      – Tak. Nie wiem, co to była za mikstura, ale nie można wykluczyć takiego scenariusza.

      – Jakie narkotyki dają taki efekt?

      – Między innymi barbiturany. Spłycają oddech do tego stopnia, iż trudno orzec, czy delikwent oddycha.

      – Badanie toksykologiczne wykazało obecność fenobarbitalu.

      Maura zmarszczyła czoło.

      – Skąd pan to wie?

      – Mam swoje źródła. Może pani to potwierdzić?

      – Bez komentarza.

      – Czy ta kobieta jest po jakichś przejściach? Dlaczego przyjęła tak dużą dawkę luminalu?

      – Co możemy wiedzieć o jej przejściach, skoro nie wiemy nawet, jak się nazywa?

      Przez moment Lukas przyglądał jej się świdrującym wzrokiem. Poczuła się nieswojo. Ta rozmowa to błąd, pomyślała. Jeszcze przed chwilą była pod wrażeniem jego taktu i powagi; wydał jej się typem dziennikarza, który podejdzie do tematu z szacunkiem. Tymczasem jego pytania sprawiły, że poczuła się niezręcznie. Przyszedł na spotkanie dobrze przygotowany, doskonale zna szczegóły, o których nie chciała mówić, szczegóły, które mogłyby poruszyć opinię publiczną.

      – Rozumiem, że ta kobieta została wyłowiona wczoraj rano z zatoki Hingham. Służba ratownicza w Weymouth zajęła się nią jako pierwsza.

      – Tak.

      – Dlaczego nie wezwano lekarza sądowego?

      – Nie mamy wystarczająco licznego personelu, żeby przyjeżdżać na każde miejsce wypadku. Ten wydarzył się aż w Weymouth, a do tego nie było żadnych podstaw, by podejrzewać morderstwo.

      – Czy policja stanowa była tego samego zdania?

      – Ich detektyw orzekł, że to był nieszczęśliwy wypadek.

      – A może próba samobójstwa, zważywszy na wynik badania toksykologicznego?

      Maura uznała, że nie ma sensu zaprzeczać temu, o czym dziennikarz dobrze wie.

      – Owszem, możliwe, że przyjęła za dużą dawkę.

      – Zbyt duża dawka barbituranów plus wychłodzenie. Czy nie należało wziąć tego pod uwagę?

      – Hmm… tak, należało się nad tym zastanowić.

      – Tymczasem ani detektyw policji, ani nikt ze służby ratowniczej w Weymouth o tym nie pomyślał. To ewidentny błąd.

      – Błędy się zdarzają. To ludzka rzecz.

      – Czy pani kiedykolwiek popełniła taki błąd, doktor Isles? Czy uznała pani za zmarłego kogoś, kto jeszcze żył?

      Maura zamyśliła się na chwilę. Przypomniała sobie swój staż, noc, kiedy podczas dyżuru na internie dzwonek telefonu wyrwał ją z głębokiego snu. Pielęgniarka powiedziała, że pacjentka na łóżku 336A właśnie zmarła i zapytała, czy Maura może przyjść, by stwierdzić zgon. W drodze do pokoju pacjentki nie wątpiła, że potrafi stanąć na wysokości zadania. Na uniwersytecie nie uczono, jak stwierdzić, że nastąpiła śmierć. Zakładano, że w konkretnym przypadku lekarz będzie umiał rozpoznać, czy pacjent żyje. Idąc szpitalnym korytarzem, myślała o tym, że jej zadanie jest łatwe, i że wkrótce będzie mogła wrócić do łóżka. Śmierć pacjentki nie była nieoczekiwana, chora była w ostatnim stadium raka, a jej kartę opatrzono adnotacją, by jej nie reanimować.

      Wszedłszy do pokoju 336, Maura spłoszyła się, widząc liczne grono pogrążonych we łzach członków rodziny, którzy przyszli pożegnać się z krewną. Nie czekała jej intymna chwila ze zmarłą, której się spodziewała, nagle okazało się, że ma widownię. Kiedy przepraszała za najście, podchodząc do łóżka, miała bolesną świadomość, że każdy jej

Скачать книгу