Jeszcze się kiedyś spotkamy. Magdalena Witkiewicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jeszcze się kiedyś spotkamy - Magdalena Witkiewicz страница 17

Jeszcze się kiedyś spotkamy - Magdalena Witkiewicz

Скачать книгу

My jesteśmy już przegrani, ale ty jeszcze możesz być zwycięzcą. Mało to ładnych Niemek w okolicy? Albo choćby Polek, które w łatwy sposób dałyby się zniemczyć? Będzie ci łatwiej w życiu…

      – Mamo! – W drzwiach do salonu stanęła Rachela. – O czym ty mówisz?

      Podeszła do Joachima. Ten wstał z fotela.

      – O życiu, dziecko, o życiu… Nie mieszaj mu w głowie, zanim będzie za późno.

      – Już jest za późno – stwierdził Joachim. – Rachela, zostaniesz moją żoną? – zapytał nagle.

      Ukląkł przed dziewczyną i spoglądał na nią pytająco.

      – Joachim! – krzyknęła pani Goldblum. – Ja się na to nie zgadzam! – Wzburzona wstała z krzesła. – To nie czas, by zakładać teraz rodzinę.

      – Mamo, a po wojnie? – zapytała drżącym głosem. – A po wojnie, jak przeżyjemy?

      – Dziecko drogie… – Matka spojrzała na córkę ze współczuciem. – Jak przetrwacie, macie moje błogosławieństwo… O ile przetrwacie… – Ukradkiem otarła łzy. Nie bardzo wierzyła w to, że ktokolwiek z nich tę wojnę przeżyje.

      Joachim wstał i chciał coś powiedzieć, ale pani Goldblum uciszyła go gestem ręki.

      – Nacieszcie się sobą. To dla was ważny dzień. Będę się modlić, byście długo po wojnie go pamiętali i byście opowiadali o nim dzieciom i wnukom. – Zamyśliła się. – Ja na chwilę wychodzę, może uda mi się kupić coś do zjedzenia. Coraz z tym trudniej, a będzie jeszcze gorzej… – Włożyła sweter i wyszła z domu.

      Rachela odprowadziła ją wzrokiem.

      – Czasem boję się, że wyjdzie z domu i już nie wróci… Zobacz, jak wszystko się zmieniło. Ojciec mówił, że będzie wojna, ale nikt z nas w to nie wierzył. – Westchnęła. – Albo nie chciał wierzyć. Chociaż mama kazała robić zapasy. Piekłyśmy chleb i mamy pochowane suchary. Ale co nam to da, skoro nie wiemy, czy za chwilę nam ich ktoś nie zabierze? Albo nas wywiozą gdzieś w świat i zostaną tu po nas tylko te suchary, nikomu nieprzydatne.

      – Kochanie… – Odgarnął Racheli włosy z czoła. – Zrobię wszystko, by było dobrze. Ta wojna nie będzie trwała wiecznie.

      – Na to nie masz wpływu. – Pokręciła głową. – Mamy wpływ tylko na to, co się dzieje teraz. W tej minucie. Nie wiemy, co będzie za chwilę. Nawet za kilka sekund.

      – Ale możemy zadecydować o tym, co jest teraz – powiedział cicho Joachim. – Nie odpowiedziałaś mi na pytanie…

      – Joachim!

      – Kocham cię, Rachelo. Wyjdziesz za mnie? – Jeszcze raz ukląkł przed nią. – Muszę to wiedzieć teraz.

      Rachela przytuliła jego głowę do siebie.

      – Tak. Jeżeli tylko przetrwamy, to tak – powiedziała, całując go w czoło.

      Joachim wyciągnął z kieszeni pudełeczko. W środku był złoty pierścionek z rubinem.

      – Należał do mojej babci. Kiedyś mi go dała i powiedziała, że mam go ofiarować tej najważniejszej dla mnie kobiecie. Ty jesteś najważniejsza.

      – Nie mogę go przyjąć…

      – Zatrzymaj go. Może schowaj go gdzieś głęboko. Jak będziesz musiała, to go sprzedasz. Pieniądze w tych czasach mogą wiele. Biżuteria również.

      Rachela założyła pierścionek na smukły palec.

      – Pasuje. – Uśmiechnęła się, oglądając swoją dłoń. – Szkoda, że nie mogę się nim teraz odpowiednio nacieszyć.

      Objęła Joachima i stali przytuleni przez dłuższą chwilę. Oboje chcieli tak trwać do końca świata.

      – Kocham cię. Chyba od zawsze. – Joachim chciał powiedzieć jak najwięcej, ale nie mógł znaleźć odpowiednich słów.

      Wydawało mu się, że każda chwila jest zbyt krótka, by wyznać, co czuje, opowiedzieć o tym, jak będzie dbał o ukochaną. Zbyt mało czasu, by podzielić się marzeniami, tak niepewnymi planami, które snuł codziennie z myślą o niej. O nich. Pocałował ją jeszcze raz. Oboje mieli wrażenie, że świat na chwilę się zatrzymał i żadne słowa już nie są potrzebne.

      – Nie lubię tego twojego niemieckiego munduru – wyszeptała, rozpinając jego guziki.

      – Kochanie? – Spojrzał pytająco.

      – Mamy dwie godziny. Dwie godziny, które będziemy pamiętać całe życie – powiedziała dziewczyna, obejmując go. – Nie wiem, co przyniesie jutro, więc chcę cię zapamiętać, poczuć cię całego i choć przez chwilę tobą oddychać. Nawet jeżeli już nigdy więcej mielibyśmy się nie spotkać.

      – Nie mów tak. – Joachim pokręcił głową. – Nie mogę myśleć teraz o niczym innym, jak o tym, że przez kolejne dwie godziny będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

* * *

      Kochali się ten pierwszy raz na wąskim tapczanie stojącym w wielkiej kuchni. Uczyli się swoich ciał, zaskakiwali swoimi reakcjami. Oboje każdym gestem chcieli okazać sobie uczucia. Udowodnić, że świat jeszcze się nie skończył, i zapamiętać jak najwięcej. Jednak mieli nadzieję, że dobry los pozwoli im jeszcze na niejedną wędrówkę w świat przeznaczony tylko dla tych, którzy kochają i są kochani.

      Wtedy nie myśleli o tym, że los może szykować dla nich wiele smutnych niespodzianek. Nie brali pod uwagę tego, że w życiu nie zawsze są szczęśliwe zakończenia. Żyli chwilą, którą każde z nich zapamiętało do końca swoich dni.

* * *

      W tym czasie, kiedy Rachela i Joachim po raz pierwszy byli tak naprawdę razem, na grudziądzkim rynku Niemcy zniszczyli Pomnik Niepodległości oraz doszło do zatrzymania kilkunastu osób, głównie przedstawicieli miejscowej inteligencji.

      Takie jest życie – pełne sprzeczności. Śmiech i płacz. Wielka radość i ogromna rozpacz.

      4

* * *

      Sabina Neumann z zazdrością patrzyła na Joachima, który właśnie wychodził z domu Racheli. Podobno w życiu nie ma przypadków, więc co sprawiło, że dokładnie o tej porze stała po drugiej stronie ulicy? Przecież to niesprawiedliwe, że ta Żydówka tak zawładnęła jego sercem!

      Sabina, Rachela i Adela chodziły do tej samej szkoły, Szkoły Zawodowej i Gospodarczej przy ulicy Marii Curie-Skłodowskiej, czyli obecnej Trinkenstrasse. Mieszkały również niedaleko siebie i nawet przez pewien czas wydawało się, że się zaprzyjaźnią, ale coś nie wyszło. Nie chodziło nawet o to, że Sabina żywiła jakąś specjalną niechęć wobec Żydów. W zasadzie nie zależało jej zupełnie na innych, bez względu na ich pochodzenie. Dbała tylko o siebie i ludzie byli jej potrzebni tylko do tego, by zaspokajać jej zachcianki. Zawsze osiągała to, co sobie zaplanowała i dlatego

Скачать книгу