Odyssey One: W samo sedno. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie страница 18

Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie

Скачать книгу

wojny Archanioły służyły jako specjalne jednostki operacyjne, zapuszczając się z misjami na bardziej niebezpieczne terytoria i dalej niż jakiekolwiek inne grupy powietrzne Narodów Zjednoczonych. W świecie najnowszych technologii praktycznie w ciągu jednej nocy ich wyprawy zyskały miano legendarnych. Główne kanały informacyjne nadawały kolorowe programy dokumentalne o wysokiej rozdzielczości, często holograficzne, bazujące na zapisach z ich komputerów pokładowych.

      I choć nawet Stephanos, który był wielkim zwolennikiem Archaniołów, nie ośmieliłby się stwierdzić, że eskadra stanowiła coś więcej niż tylko jeden z trybików w mechanizmie, który ostatecznie wygrał wojnę, to dla opinii publicznej szybko stali się symbolem zwycięstwa.

      Jednak od czasu wojny Steph na własnej skórze przekonał się, że jako symbole zwycięstwa byli pierwsi w kolejce do wysłania poza zasięg mediów. Nie miał nic przeciwko zadaniu, jakie mu przydzielono na pokładzie „Odysei”, choć miało ono głównie na celu zabranie jego i zespołu sprzed kamer. W trakcie ostatniej misji udowodnili, że Archanioły potrafią stanąć do walki na o wiele większą skalę, niż przewidywano.

      Mimo to utrata Flary i dwóch innych Archaniołów, którzy oddali życie, bolała. Latali razem od kilku lat, a Steph przez jakiś czas miał wrażenie, że stracił własną rękę.

      Teraz miał w załodze dwóch kompletnych żółtodziobów i Jennifer Samuels.

      „Jen przynajmniej zasłużyła na swoje skrzydła” – pomyślał. Zestrzeliła trzy maszyny podczas ostatniej walki w tym systemie, co było wielce imponującym dorobkiem w tej szczególnej bitwie. W dalszym ciągu mieli parę osób, które musiały zaprawić się w bojach. Choć świetnie radziły sobie podczas treningów, stale musiał mieć na nie oko.

      „Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak musiał się czuć Eric” – pomyślał w roztargnieniu. „Praktycznie co sekunda przydzielali nam po trzech, czterech nowych ludzi”.

      Widocznie czasy się zmieniają. Być może taka była prawda, lecz teraz musiał się martwić o to, by wszystko działało jak dawniej.

      PLANETA RANQUIL

      Dyskusja przedłużyła się bardziej, niż się spodziewał, ale dla Erica czas mijał szybko. Opowieść, jakiej wysłuchał, była zupełnie jak jedzenie, miasto i wszystko inne w świecie, który aktualnie zamieszkiwał.

      Na wiele sposobów ten świat był znajomy i jednocześnie na tyle obcy, że kapitan musiał się zastanowić za każdym razem, gdy o nim myślał. W historii było coś, co sprawiało, że czuł się… zagubiony i przerażony, bardziej niż kiedykolwiek w dzieciństwie. W dorosłym życiu bał się niezliczoną ilość razy, ale od lat nie miał tak wielkiego poczucia straty.

      – Jak już wspominałem, kapitanie – dokończył Rael, zdając się nie zauważać zamyślenia Westona – przysięga i otaczająca ją legenda są dość… złożone. Przypuszczalnie łamiący przysięgę byli grupą, która nie chciała dostosować się do życia narzucanego przez poglądy Kolonistów.

      – Konflikty religijne doprowadziły do licznych rozłamów społeczeństw – odparł Eric, myśląc o tym, co powiedział mu admirał. – Najbliższy tego przykład to założenie północnoamerykańskich kolonii, z których pochodzę. Część ludzi trafiła tam, aby uniknąć prześladowań religijnych w swojej ojczyźnie.

      Rael wzruszył ramionami, wzdychając.

      – Nie wiem, jak duże były te „prześladowania”, gdyby legenda ostatecznie okazała się prawdą, ale z pewnością nie uniknięto by pewnych tarć. Nawet dzisiaj ci, którzy nie postępują według zasad przysięgi, często uświadamiają sobie, że żyją… w niezgodzie ze społeczeństwem.

      – Religie mają właśnie to do siebie – przyznał Eric, a potem wzruszył ramionami. – Właściwie, jak się głębiej nad tym zastanowić, to ludzie również.

      Rael zaśmiał się cicho, upijając kolejny łyk.

      – W rzeczy samej. Wiele naszych kolonii zostało stworzonych przez ugrupowania o nieznacznie różniących się poglądach. Na przykład moja.

      – Nie pochodzi pan z Ranquil? – spytał Eric.

      Admirał uśmiechnął się, słysząc, jak kapitan masakruje nazwę planety, a potem potrząsnął głową.

      – Nie. Wstąpiłem do służby w młodym wieku, podróżowałem po koloniach, a nawet zbadałem kilka nowych systemów, by sporządzić analizy. Gdy groźba w postaci Drasinów pojawiła się kilka miesięcy temu, zostałem wybrany przez centralny komputer do służby w lokalnych siłach obronnych. Jako admirał.

      Usta Tannera wykrzywiły się nieznacznie, gdy wypowiedział swój stopień, po czym wzruszył obojętnie ramionami.

      – Teraz przynajmniej mamy jakieś siły, którymi można dowodzić.

      Eric pokiwał rzeczowo głową, dostrzegając szansę, by dowiedzieć się czegoś o tym, co otrzymał w rozkazach.

      – Wspomniał pan o centralnym komputerze… Muszę przyznać, że nie jestem pewien, czy dobrze to rozumiem.

      Tanner zamrugał, marszcząc nieznacznie brwi.

      – Czego dokładnie pan nie rozumie?

      – Czy to w ten sposób rządzi się pańskimi ludźmi?

      Rael Tanner musiał pomyśleć przez chwilę.

      – Nie jestem pewien, czy określiłbym to właśnie w ten sposób. Komputer centralny jest skarbnicą wiedzy, ale nie wydaje rozkazów. Może ewentualnie coś zasugerować, czasami z wielkim entuzjazmem.

      Eric nie bardzo rozumiał, jak „entuzjazm” i „komputer” mogą zostać użyte w jednym zdaniu, ale przypuszczał, że mogła to być przenośnia. Ograniczył się do kiwnięcia głową.

      – Skarbnicą wiedzy? Można wiedzieć, jak wielką? Pytam z ciekawości.

      – Obawiam się, że nie znam odpowiedzi na to pytanie – przyznał Rael. – Dostęp do komputera jest w dużej mierze ograniczony, nawet dla mnie. Mogę mieć wgląd do ogromnej ilości informacji – większej, niż kiedykolwiek byłbym w stanie przyswoić – ale nie potrafię powiedzieć, jak dużo ich jest. System jest bardzo stary, starszy od naszej historii lotów kosmicznych.

      Eric zaniósł się kaszlem, krztusząc się drinkiem.

      – Czy… – odkaszlnął ponownie – nie wspominał pan czasami, że ta historia sięga piętnastu tysięcy lat wstecz?

      Tanner pokiwał głową, lekko rozbawiony jego reakcją.

      – Owszem, wspominałem.

      Eric utkwił w nim zszokowane spojrzenie.

      – Chce pan powiedzieć, że wasz system ma piętnaście tysięcy lat i nadal działa?

      – Och, nie. – Rael uśmiechnął się. – Jest znacznie starszy.

      Eric

Скачать книгу