Odyssey One: W samo sedno. Evan Currie
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie страница 21
I choć Nero nie sądził, by Ziemianie chcieli wyrządzić jakiekolwiek szkody, nie miał żadnych złudzeń, że będą traktować planetę z pełnym szacunkiem dla Priminae. To oczywiście powodowało kolejny problem, zarówno związany, jak i niezwiązany z tematem.
A mianowicie – gdzie miał szkolić swoje nowe oddziały?
Na początku każda dywizja trenowała we własnej podziemnej bazie, ćwicząc celność i umiejętności dzięki symulacji i laserom o niskim natężeniu. Uznano, że takie metody są wystarczająco dobre.
Nero nie sądził jednak, aby pułkownik Reed i jego ludzie byli pod wrażeniem.
Westchnął, mając świadomość, że będzie musiał zagryźć zęby i w bezpośredni sposób stawić czoła problemowi. Istniało tylko jedno rozwiązanie, i bez względu na to, jakich kłopotów to nastręczało, musiał wypełnić swój obowiązek.
– Cathal – powiedział na głos, unosząc wzrok.
Cathal Mana, doradca niskiego szczebla, podniosła głowę na dźwięk jego głosu.
– Tak, komendancie?
– Skontaktuj mnie z admirałem Tannerem. Spytaj, czy przyjmie mnie dzisiaj.
– Tak jest, sir. – Skinęła głową, cofnęła się i podeszła do kokpitu dowództwa marynarki.
***
– Chciałeś się ze mną widzieć, Nero? – spytał Rael Tanner, zasiadając przed stanowiskiem dowodzenia sił naziemnych.
– Tak – odparł gburowatym tonem Nero, nie od razu podnosząc wzrok.
Znając charakter przyjaciela, Rael czekał cierpliwie, aż Nero skończy pracę. Jehan był o wiele bardziej inteligentny, niż na to wyglądał. Gabaryty sprawiały, że ludzie nie doceniali jego umysłu, a Tanner wiedział, że to olbrzymi błąd, który mógł się okazać katastrofalny w skutkach, jeśli się z nim zadarło. Pomimo inteligencji i analitycznych umiejętności w ciągu ostatnich kilku miesięcy Nero został doprowadzony do kresu wytrzymałości przez charakter swojej pracy. Jego frustracja zdawała się sięgać zenitu, gdy uświadomił sobie, z czym musi się zmagać oraz jak daleko zaszli on i jego ludzie.
W końcu Nero odsunął pracę na bok, westchnął i spojrzał w górę.
– Mam problem, admirale.
– Cóż, w takim razie opowiedz mi o nim – odparł Rael, uśmiechając się.
– Muszę przedstawić wniosek z prośbą o przydział terenu – powiedział Nero stanowczym tonem.
Rael zamrugał, momentalnie poważniejąc.
– Czy to konieczne?
– Ziemscy doradcy wojskowi życzą sobie, aby przygotować trening z użyciem ostrej amunicji i rzeczy, które znacznie wykraczają poza możliwości naszej symulacji – wyjaśnił Nero. – Dodatkowo rada chce, żeby dać im pozwolenie na te „ćwiczenia”. Nie jestem pewien, czy rada jest świadoma, co to dokładnie oznacza. Wiem na pewno, że sam nie jestem tego pewny, ale mimo to wytypowałem kilka rejonów, które by się nadawały.
Tanner zmarszczył brwi, rozważając jego słowa.
– Przypuszczam, że masz rację. Jednakże otwarcie dostępu do chronionej ziemi nie zostanie przyjęte życzliwie.
Nero mruknął coś pod nosem, kiwając głową.
– Wiem o tym – powiedział głośno.
– Wybrałeś już coś?
Wielkolud skinął głową, wywołując na ekranie dużą mapę planety. Zaznaczono na niej dziewięć sektorów w różnych miejscach, wszystkie z dala od miasta, jak zauważył Rael. Przyjrzał się uważnie.
– Pomogę ci przebrnąć przez ten wniosek, Nero… Ale nigdy nie zdołam go szybko zatwierdzić bez aprobaty Centrali.
– Sądzisz, że komputer centralny się zgodzi? – spytał Nero, autentycznie nie mając pojęcia o zasadach działania starożytnego kompendium wiedzy.
– Nie jestem pewien – przyznał Rael. – Cykl temu byłbym przekonany, że Centrala kategorycznie odmówi takiej prośbie. Ale dziś sprawy wyglądają inaczej. Musimy się przekonać, jak bardzo.
Nero pokiwał głową, zgadzając się.
– Tereny, które zaznaczyłeś, są dość rozległe – powiedział Rael, znów patrząc na mapę. – Jesteś pewien, że potrzeba będzie aż tyle przestrzeni?
– Musiałem zapytać pułkownika Reeda o rekomendację – rzucił zrzędliwym tonem Nero. – Miał długą listę wymagań dotyczących ośrodka treningowego, o którym właśnie mówimy. Dotyczą nie tylko naszych natychmiastowych potrzeb, ale mają służyć także w przyszłości.
– Rozumiem. – Rael pobrał dane na komputer. – Przyjrzę się dokładnie tym informacjom. Odezwę się do ciebie jeszcze z kilkoma pytaniami. Później razem pójdziemy do Centrali.
– Dziękuję, Rael. – Nero skłonił głowę w uprzejmym geście, o którym nader często zapominał.
– Nie ma za co, przyjacielu – odparł przyciszonym głosem admirał Tanner, przyglądając się mapie. Po dłuższej chwili pokręcił głową. – Nastały trudne czasy – rzekł z ubolewaniem, rozmyślając o obszarach, które prawdopodobnie poświęcą w celu ratowania swojego świata.
Nero wykrzywił twarz w grymasie, ale powstrzymał się od komentarza.
Pochodził ze świata, który nie miał już żadnych ziem mogących ulec zniszczeniu. Nawet gdyby ich użyć w celu obrony własnej.
***
– Panie admirale? – Eric Weston zapukał delikatnie do drzwi gabinetu Tannera. Rael poprosił go, żeby przyszedł nieco wcześniej, mówiąc, że ma kilka pytań dotyczących jednej z próśb pułkownika Reeda.
Tanner siedział w środku, naprzeciwko wyświetlanego za pomocą rzutnika interfejsu, z którym Eric był do pewnego stopnia obeznany. System stanowił odpowiednik jego pulpitu na pokładzie „Odysei”, z tym wyjątkiem, że potrafił kreować rzeczywiste „hologramy”.
– Proszę wejść, kapitanie. Obawiam się, że nie będę dziś dla pana najlepszym towarzystwem. Jakiś czas temu odesłałem swój personel, aby nie narażać go na moją… frustrację.
– Naprawdę? – Eric uniósł pytająco brew.
Tanner uśmiechnął się wymuszenie, opierając o zagłówek fotela, machnięciem ręki odpędzając od siebie cały interfejs. W jego miejscu pojawiła się