Rebel Fleet. Tom 3. Flota Alfa. B.V. Larson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rebel Fleet. Tom 3. Flota Alfa - B.V. Larson страница 6

Rebel Fleet. Tom 3. Flota Alfa - B.V. Larson Rebel fleet

Скачать книгу

Quok… – zamyśliłem się. – To planeta, z której pochodzi admirał Fex.

      Nagle zrobiło mi się nieco niedobrze. Zanim zwolniono mnie z czynnej służby we flocie rebelianckich Kherów, miałem do czynienia z admirałem Fexem. Sekretarz Shug umieścił go na okręcie pełnym Grefów w wyniku moich oskarżeń.

      – Hm… – odezwałem się, patrząc na nadlatujące jednostki. – Na waszym miejscu założyłbym, że to wrogie okręty.

      – Co pan wie?

      – Tyle że admirał Fex, jego pobratymcy z Quok i same Grefy… cóż, nie przepadają szczególnie za ludźmi. Nasz ostatni kontakt z nimi nie był zbyt przyjazny.

      Zalała mnie fala wspomnień. Strzelaliśmy do Grefów z zakłócaczy, aż przez całe dnie prześladował nas swąd spalonej sierści.

      Oficer wachtowy przez chwilę mi się przyglądał, po czym skontaktował się z generałem Vegą. Skrzywiłem się, gdy wspomniał moje nazwisko.

      – Generale, zgodnie z opinią zespołu operacyjnego, w tym eksperta, którego pan przysłał, mają wrogie zamiary. Tak, generale? Jakiego eksperta…? Mówię o kapitanie ­Blake’u, sir.

      Nadal uśmiechałem się, choć niezbyt przekonująco. Oficer wachtowy wysłuchał odpowiedzi, po czym spojrzał na mnie spode łba.

      – Generał Vega chce z panem porozmawiać, kapitanie.

      – Nie wątpię – wtrąciła Gwen.

      Spojrzałem na nią z ukosa i włączyłem się do rozmowy z Vegą z pomocą syma. Wyglądało na to, że znowu jest wkurzony.

      – Blake, co robisz poza swoim miejscem pracy? Zaraz zacznie się wojna…

      – Nie przydzielono mi miejsca pracy w tej bazie, sir. Ale technicznie rzecz biorąc, nadal jestem kapitanem „Młota”. Jeśli tak pan sobie życzy, udam się do Genewy i…

      – Twoje miejsce jest w ośrodku szkoleniowym! – ryknął generał. – A teraz wynoś się z centrum operacyjnego i daj mi z powrotem komandora Teneta.

      – Już się robi, sir. Na pewno doskonale poradzi pan sobie z Fexem i jego okrętami.

      – Fexem?

      – Admirałem Fexem. Kosmitą dowodzącym tą grupą krążowników.

      – Skąd wiesz, że to on?

      Bez zająknienia streściłem mu informacje, które otrzymałem od oficera wachtowego. Wniosek był dla mnie oczywisty, ale musiałem wyjaśnić nieco szczegółów generałowi.

      – Na pewno ma pan sprawę pod kontrolą. Udam się…

      – Zamknij się – przerwał mi. – Zostań, gdzie jesteś. Nie opuszczaj centrum operacyjnego do czasu, aż osobiście każę ci odejść.

      – Tak jest, panie generale.

      Gdy się rozłączył, nie rozejrzałem się nawet po zgromadzonych żołnierzach. Wiedziałem jednak, że zmienili nastawienie do mnie. Początkowo zakła­dali, że jestem tam jako przysłany przez dowództwo ekspert, a teraz zastanawiali się, co tu się właściwie dzieje.

      Innymi słowy, znalazłem się znów w doskonale znanej sytuacji.

      Generał Vega zjawił się zaskakująco szybko. Wbiegł do sali i kazał mi iść za sobą. Zabrał ze sobą dwóch żandarmów, więc się nie wykłócałem.

      Gwen spojrzała mi z niepokojem w oczy. Odpowiedziałem wzruszeniem ramion. Być może tym razem czekał mnie pluton egzekucyjny, ale szczerze w to wątpiłem.

      Vega kazał mi wsiąść do humvee i odjechaliśmy w stronę góry. Nic nie wyjaśniał, a ja o nic nie pytałem.

      Najwyraźniej jechałem do prawdziwego centrum dowodzenia. Do miejsca, gdzie tak naprawdę podejmowano decyzje.

      4

      Ruszyliśmy chłodnymi tunelami. Wiatr i ryk silnika dudniły mi w uszach. Sierżant żandarmerii za kierownicą jechał trzy razy szybciej, niż przewidywały przepisy, ale nie zamierzałem narzekać.

      Stara baza NORAD-u zmieniła się od czasów, gdy stanowiła centrum obrony kraju. Stała się jeszcze bardziej imponująca i pełna sekretów. Jej zadanie było w zasadzie podobne, ale poważniejsze. Dowództwo Wojsk Kosmicznych stało obecnie na czele obrony całej Ziemi.

      Tunele powiększono, a sklepienia wzmocniono. Znacznie zmodernizowano komputery i resztę sprzętu. Dotarliśmy do centrum dowodzenia, ale wiedziałem, że pod nami znajduje się wiele nowych poziomów. Wciąż wiercono głębiej i głębiej.

      Przedstawiono mi zgromadzonych i pozwolono zająć miejsce przy centralnym stole. Chociaż otaczały mnie szychy, czułem się jak ryba w wodzie. W końcu znałem kosmitów lepiej niż ktokolwiek inny. Moje miejsce było właśnie tu.

      – Kapitanie ­Blake. – Vega machnął w moim kierunku. – Na pewno wszyscy znają pana i pańską reputację.

      – Dziękuję, generale – odparłem pewnie.

      – Znamy go jak zły szeląg – wtrącił doktor Abrams, który właśnie podszedł do stołu. Położył na blacie swoje długie palce i pochylił się do przodu. Nastroszył brwi, wyraźnie niezadowolony. – Zapewniano mnie, że nie będzie obecny na spotkaniu.

      – Nie mamy czasu na małostkowe sprzeczki, doktorze – powiedział Vega.

      Abrams wydał z siebie dźwięk przywodzący na myśl dławiącego się kota, ale milczał.

      – Dobrze więc – stwierdził Vega. – ­Blake uważa, że załogę okrętów stanowią Grefy. Co wiemy o tym gatunku?

      – To absurd! – odparł Abrams. – Grefy nie zbudowałyby tak zaawansowanych jednostek. Ich okręty to złom z drugiej ręki!

      – Nie powiedziałem, że Grefy je zbudowały – wyjaśniłem – tylko tyle, że stanowią ich najemną załogę. Zbudowali je Quokowie.

      Naukowiec zmrużył oczy.

      Dobrze go znałem i uznałem, że pewnie, zanim się zjawiłem, to on był głównym ekspertem od kosmitów. Sporo wiedział, ale nie posiadał mojego doświadczenia.

      To nie miało jednak znaczenia dla Abramsa. Dla niego mógł istnieć tylko jeden mądrala i musiał to być właśnie on. Każdy, kto się z nim nie zgadzał, był albo głupcem, albo, co gorsza, sabotażystą.

      – Dlaczego znowu się do wszystkiego mieszasz, ­Blake? – marudził. – Ostatnio skończyło się to katastrofą.

      To mnie zaskoczyło. Przecież gdy ostatnio imperialni zmierzyli się z rebelianckimi Kherami, spisałem się na medal.

      Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Abrams odwrócił się do generała Vegi.

      – Proszę to

Скачать книгу