Zakazana miłość. Magda Kaczmarczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zakazana miłość - Magda Kaczmarczyk страница 12

Автор:
Серия:
Издательство:
Zakazana miłość - Magda Kaczmarczyk

Скачать книгу

chcesz?

      Agata westchnęła. Po co pytał, skoro wiedział jak chce. Chciała, żeby był ciągle tylko z nią. Tyle tylko, że sama też musiała zachować pozory i czasem nocować w domu.

      – Spotkamy się w sobotę – powiedziała smutno.

      Przytulił ją mocno. Dla niego rozłąka była tak samo trudna jak dla niej, a może nawet trudniejsza. Westchnął ciężko i usiadł na łóżku. Agata leżała wtulona w kołdrę. – Idę pod prysznic – powiedział i wyszedł z pokoju.

      Agata wzięła z podłogi jego niebieską koszulę, założyła na siebie i poszła do kuchni. Zanim wyszedł z łazienki, zrobiła kawę i przygotowała mu kanapki. Wszedł ubrany, gotowy do wyjścia. Zdziwił się widząc na stole śniadanie.

      – Dziękuję, kochanie. – Podszedł do Agaty i objął ją. – Ślicznie wyglądasz. – Pocałował ją w usta.

      Pogłaskała go po włosach.

      – To ty cudownie wyglądasz. – Uśmiechnęła się. – Ale pachniesz inaczej. To nie jest Valentino.

      – Skończył się – powiedział Piotr. – A to jest Tommy Hilfiger, Tommy 10. – Wiedział już, że Agata uwielbia perfumy i musi mieć szczegółowe informacje.

      – Trudno, niech będzie – stwierdziła. – Valentino bardziej do ciebie pasuje. To jest po prostu twój zapach.

      – Kupię – obiecał siadając do stołu. – A jaki jest twój zapach? – zapytał sięgając po kanapkę.

      Agata stała opierając się plecami o szafkę, w ręku trzymała kubek z kawą.

      – Nie mam ulubionego zapachu. – Wzruszyła ramionami. – Zawsze dopasowuję zapach do swojego nastroju i zależy dokąd idę – wyjaśniła.

      Piotr spojrzał na zegarek.

      – Muszę lecieć, bo się spóźnię. – Pocałował Agatę. – Dzięki za fantastyczny poranek i śniadanie. Zdzwonimy się. – Dodał zakładając buty.

      – Do której masz dziś zajęcia? – zapytała jeszcze.

      – Do czternastej. – Dał jej jeszcze buziaka i pobiegł.

      Agata wróciła do kuchni. Przez chwilę poczuła się taka szczęśliwa w ich miłosnym gniazdku, ale potem pomyślała, że musi wrócić do domu i westchnęła. Wzięła prysznic, spakowała swoje rzeczy do plecaka, a potem wypakowała je z powrotem. Stwierdziła, że nie będzie ich wiozła do domu, bo seksiarskie ciuchy bardziej przydadzą jej się tutaj. Pościeliła łóżko, zrobiła porządek i już wychodziła, gdy zauważyła, że w przedpokoju leżą klucze Piotra. Zabrała je ze sobą i wyszła.

      Widocznie los chciał, żeby się dzisiaj jeszcze zobaczyli – uśmiechnęła się z zadowoleniem.

      Jadąc do swojej szkoły przejeżdżała koło Galerii Centrum.

      Wysiadła z autobusu i poszła do Sephory. Chciała zrobić Piotrowi niespodziankę i kupić mu jego ulubione perfumy. Na to było ją stać. Sięgnęła ręką do szyi i chwyciła wisiorek. Uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Niestety przejrzała cały dział męski i nie znalazła tego zapachu.

      – Może w czymś pomóc? – Przed Agatą wyrosła uśmiechnięta ekspedientka.

      Agata spojrzała na nią nieprzytomnym wzrokiem.

      – Tak – powiedziała po chwili. – Szukam konkretnego zapachu i nie mogę go znaleźć.

      Dziewczyna spojrzała na nią pytająco.

      – Very Valentino – powiedziała Agata.

      Dziewczyna pokręciła przecząco głową.

      – Nie ma i nie będzie – powiedziała. – Ten zapach nie jest sprowadzany już od dwóch lat.

      – To gdzie go można kupić?

      – Za granicą albo na lotnisku – oświadczyła.

      – Albo w internecie – dodała Agata.

      – Myślę, że tak, tylko trzeba uważać na podróbki – ostrzegła sprzedawczyni.

      – Tak, jasne, dzięki – powiedziała Agata i wyszła ze sklepu. Nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Pojechała do szkoły po pracę Piotra, pogadała chwilę ze znajomymi, powiedziała wszystkim o imprezie w klubie i postanowiła jechać do pracy do Piotra. Mogła tylko zadzwonić, że ma jego klucze, ale i tak nie miała co robić. Weszła do szkoły psychologii i psychotroniki i od razu skierowała się do jego sali. Trwała lekcja, Agata postała chwilę pod drzwiami i zastanawiała się czy poczekać do przerwy czy wejść. Słyszała aksamitny głos Piotra. Przypomniała jej się opowieść Mirki o zajęciach Piotra i o tym, że od niego nikt nie wychodzi na przerwę. Zapukała i otworzyła drzwi do sali. Wszystkie oczy zwróciły się na nią, a ona stanęła jak wryta i patrzyła na Piotra. Stał na swoim biurku i zamilkł jak ją zobaczył, ale po chwili uśmiechnął się szeroko. Ten uśmiech odczarował Agatę.

      – Kapitanie, mój kapitanie. – Zaśmiała się patrząc na niego. – Czy to Stowarzyszenie Umarłych Poetów?

      Piotr roześmiał się i odwrócił do klasy.

      – Pewne rzeczy zmieniają się, gdy spojrzy się z innej perspektywy, a inne nie – powiedział. – Na przykład Agata. – Wskazał na nią ręką. – Jest tak samo piękna z pozycji podłogi jak i z biurka. – Zeskoczył i w jednej chwili znalazł się przy niej. Objął ją i pocałował w policzek. – Masz czas? – szepnął jej do ucha.

      Agata kiwnęła głową.

      – To siadaj na końcu. – Popchnął ją delikatnie w stronę ławek i wrócił do prowadzenia zajęć.

      Zajęła miejsce w ostatniej ławce. Nigdy jeszcze nie widziała Piotra w roli nauczyciela. Zrozumiała, dlaczego stronił od romansów ze studentkami. Nie wyobrażała sobie siedzieć u niego na zajęciach i nie móc go nawet dotknąć. Z dalszych rozmyślań wyrwał ją jego aksamitny głos. Dopiero zauważyła, że dalej prowadził zajęcia.

      – Cały mój wykład ma na celu uświadomienie wam jaka jest tak naprawdę rola terapeuty – mówił. – Przede wszystkim nie możecie utożsamiać się ani z pacjentem, ani z jego problemem.

      Empatia w czystej formie jest zwyczajnie zakazana. . .

      – Dlaczego? – z sali odezwał się zdziwiony damski głos.

      – Cierpliwości. – Uśmiechnął się Piotr. – Już tłumaczę. Chodź, Julia – zwrócił się do dziewczyny, która zadała to pytanie.

      Dziewczyna podeszła do niego. Piotr postawił na środku krzesło i wskazał jej, żeby usiadła. Dla siebie wziął drugie i usiadł naprzeciwko niej.

      – Wyobraź sobie, że jesteś terapeutką i przychodzę

Скачать книгу