Dziennik 1953-1969. Witold Gombrowicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziennik 1953-1969 - Witold Gombrowicz страница 14

Dziennik 1953-1969 - Witold  Gombrowicz

Скачать книгу

właściwość, że jest tak zupełnie, tak straszliwie odcięte od piękności. Nie męczy nas nasze powolne umieranie, lecz raczej to, że wdzięk życia staje się nam niedostępny. Ujrzałem na cmentarzu młodego chłopca, który przeszedł między grobami jak istota z innego świata, tajemnicza i hojnie kwitnąca, podczas gdy my byliśmy jak żebracy. Uderzyło mnie jednak, że nie odczułem naszej bezsilności jako czegoś bezwzględnie nieuniknionego.

      I to odczucie natychmiast spodobało mi się we mnie. Czepiam się tylko myśli i uczuć, które mi się podobają, nie jestem zdolny pomyśleć ani odczuć niczego, co by mnie zupełnie unicestwiało. Więc i teraz poszedłem po linii tego myślenia, które przez to właśnie, że powstało ze mnie, stwarzało nadzieję. Czy naprawdę nie można już związać wieku dojrzałego z życiem i młodością? Ta sztuczność, do której coraz bardziej przyzwyczajam się w człowieku, ta idée fixe, która tak powoli i opornie we mnie wrasta, że przerażająca konkretność naszego kształtu nie jest jedyną możliwą, czyni mi świat elastycznym; i, gdy dawniej sądziłem, że wszystko już zostało powiedziane, dziś otaczają mnie bezmiary kombinacji idej i form, i wszystko naokoło staje się żyzne. (Tutaj chcę zaznaczyć, że z pół godziny szukałem zdań, które zjawią się poniżej. Gdyż, jak zawsze, stawiam problem, nie znając rozwiązania, opierając się tylko na intuicji, że rozwiązanie jest, dla mnie, możliwe – a na cmentarzu też nie przemyślałem sprawy do końca). Według mnie, młodość w głębi ducha nie lubi własnej piękności i przed nią się broni – otóż ta niechęć do piękności jest w niej piękniejsza niż piękność sama – i w tym zawiera się jedyna możliwość przezwyciężenia dystansu, który zabija.

      Piątek

      Giedroyc chciał żebym odpowiedział Cioranowi (pisarz rumuński) na jego artykuł Dogodności i niedogodności wygnania. Zawarłem w tej odpowiedzi mój pogląd na rolę literatury wygnanej.

      Słowa Ciorana zieją piwnicznym chłodem i stęchlizną grobu, ale zanadto są małostkowe. O kim tu mowa? Kogóż należy rozumieć pod określeniem „pisarz na wygnaniu”? Adam Mickiewicz pisał książki i książki pisze pan X., owszem, wcale poprawne a także poczytne, obaj są „pisarzami” i, notabene, pisarzami na wygnaniu… ale na tym kończy się wszelkie między nimi podobieństwo.

      Rimbaud? Norwid? Kafka? Słowacki?… (rozmaite bywają wygnania). Sądzę, że żaden z nich nie przeraziłby się zbytnio tym właśnie gatunkiem piekła. Przykrą jest rzeczą nie mieć czytelników – bardzo nieprzyjemnie nie móc wydawać swoich utworów – wcale nie jest słodkie być nieznanym – wysoce niemiłe jest widzieć się pozbawionym pomocy tego mechanizmu, który wypycha na wierzch, robi propagandę i organizuje sławę… ale sztuka naładowana jest pierwiastkami samotności i samowystarczalności, znajduje ona swoje zadowolenie i swoją rację bytu w sobie samej. Ojczyzna? Przecież każdy z wybitnych, wskutek po prostu wybitności swojej, był cudzoziemcem nawet u siebie w domu. Czytelnicy? Przecież nigdy nie pisali oni „dla” czytelników, zawsze „przeciw” czytelnikom. Honory, powodzenie, rezonans, sława – przecież stali się sławni właśnie dlatego, że więcej cenili samych siebie niż swe powodzenie.

      I to co w każdym, nawet mniejszego kalibru literacie jest z Kafki lub z Conrada albo z Mickiewicza, to co jest istotnym talentem i istotną wyższością lub istotną dojrzałością – żadną miarą nie zmieści się w cioranowskiej piwnicy. Chciałbym też przypomnieć Cioranowi, że nie tylko sztuka emigrancka lecz wszelka w ogóle sztuka pozostaje w najściślejszym związku z rozkładem, rodzi się z dekadencji, że jest przetworzeniem choroby na zdrowie. I wszelka w ogóle sztuka ociera się o śmieszność, klęskę, poniżenie. Czyż istnieje artysta, który by nie był, jak mówił Cioran, „istotą ambitną, agresywną w swoim upadku, zgorzknialcem, podszytym zdobywcą”? Czy widział kiedykolwiek Cioran artystę, pisarza, który nie był, nie musiał być, megalomanem? I sztuka, jak słusznie kiedyś powiedział Boy, jest cmentarzyskiem: na tysiąc ludzi, którzy nie zdołali się urzeczywistnić, pozostając w sferze bolesnej niedostateczności, jeden lub dwóch zaledwie zdoła naprawdę „zaistnieć”. Ten więc brud, te jady niezaspokojonych ambicji, to szamotanie się w próżni, ta katastrofa niewiele mają wspólnego z emigracją, a wiele ze sztuką – stanowią one cechę każdej literackiej kawiarni i zaiste jest dosyć obojętne w jakim miejscu świata męczą się pisarze, którzy nie są dość pisarzami, aby być naprawdę pisarzami.

      I może zdrowsze jest że zostali oni pozbawieni zapomóg, poklasku, tych drobnych karesów jakimi darzyło ich za dobrych czasów państwo i społeczeństwo w imię „popierania rodzinnej twórczości”. Swojska zabawa w wielkość i wybitność – sympatyczny szum wytwarzany ongiś przez pobłażliwie uśmiechniętą prasę i niedowarzoną, pozbawioną poczucia skali zjawisk, krytykę – ów proces sztucznego wydymania kandydatów na „pisarza narodowego”… czyż wszystko to nie zalatywało tandetą? Rezultat? Narody, które stać było w najlepszym razie na kilku autentycznych artystów hodowały w tej wylęgarni całe zastępy znakomitości, a w familijnym ciepełku, będącym mieszaniną ciotczynej dobrotliwości i cynicznego lekceważenia wartości, roztapiała się wszelka hierarchia. Cóż dziwnego, że cieplarniane twory pielęgnowane na łonie narodu, więdną poza łonem? Cioran opowiada, jak ginie pisarz oderwany od swego społeczeństwa. Lecz pisarz ten nigdy naprawdę nie istniał: to embrion pisarza.

      Mnie raczej wydaje się że – teoretycznie biorąc i pomijając trudności materialne – to zanurzenie się w świecie, jakim jest emigracja, powinno stanowić niesłychaną podnietę dla literatury.

      Oto elita kraju zostaje wyrzucona za granicę. Może ona myśleć, czuć, pisać z zewnątrz. Uzyskuje dystans. Uzyskuje niesłychaną swobodę duchową. Pękają wszystkie więzy. Można być bardziej sobą. W powszechnym zamęcie rozluźniają się dotychczasowe formy, można w sposób bardziej bezwzględny dążyć do przyszłości.

      Wyjątkowa sposobność! Wymarzona chwila! Zdawałoby się więc, że silniejsze indywidualności, bogatsze jednostki, powinny zaryczeć jak lwy. Dlaczegóż nie ryczą? Dlaczego głos tych ludzi osłabł za granicą?

      Nie ryczą, bo… bo, przede wszystkim, są zanadto wolni. Sztuka wymaga stylu, porządku, dyscypliny. Słusznie podkreśla Cioran niebezpieczeństwo zbytniego oderwania, nadmiernej wolności. Wszystko z czym byli oni związani i co ich wiązało – ojczyzna, ideologia, polityka, grupa, program, wiara, środowisko – wszystko zniknęło w wirze historii, a na powierzchni ukazała się nicością wypełniona bańka… i wyrzuceni ze swojego światka znaleźli się w obliczu świata, świata bezmiernego i wskutek tego niemożliwego do opanowania. Tylko kultura uniwersalna może sprostać światu, nigdy – kultury lokalne, nigdy ci co żyją tylko fragmentami egzystencji. Utrata ojczyzny nie wtrąci w anarchię tylko tego, kto umie sięgnąć głębiej, poza ojczyznę, dla kogo ojczyzna jest tylko jednym z objawień wiecznego i uniwersalnego życia. Utrata ojczyzny nie zakłóci wewnętrznego porządku jedynie tych, których ojczyzną jest świat. Historia współczesna okazała się zbyt gwałtowna i bezgraniczna dla literatur zbyt narodowych i partykularnych.

      I ten nadmiar wolności właśnie najbardziej krępuje pisarza. Zagrożeni ogromem świata i ostatecznością jego spraw, kurczowo czepiają się przeszłości; czepiają się samych siebie; pragną pozostać takimi jak byli; lękają się najmniejszej choćby zmiany w sobie, z obawy, że wówczas wszystko się rozleci; i, na koniec, czepiają się kurczowo jedynej nadziei, jaka im pozostała, to jest nadziei na odzyskanie ojczyzny. Lecz odzyskanie ojczyzny nie może nastąpić bez walki, walka zaś wymaga siły, siła zaś zbiorowa powstać może tylko na drodze rezygnacji z własnego ja. Aby ją wytworzyć pisarz musi narzucić sobie i rodakom ślepą wiarę oraz wiele innych ślepot, a luksus bezinteresownego i swobodnego myślenia staje się najcięższym z grzechów. Tak więc, nie umie być pisarzem bez ojczyzny – lecz, aby odzyskać ojczyznę,

Скачать книгу