Dziennik 1953-1969. Witold Gombrowicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziennik 1953-1969 - Witold Gombrowicz страница 30

Dziennik 1953-1969 - Witold  Gombrowicz

Скачать книгу

Śmiałość tego parcia nie ma paraleli. Ludzie, biorący udział w tym procesie, jak Mascolo, jak ja, jak cała prawie inteligencja europejska, słusznie mogliby doświadczać najokropniejszych lęków i skrupułów, gdyby rzecz nie miała charakteru czegoś nieuniknionego.

      A jeśli komunizm stał się dla wielu zjawiskiem tak fascynującym, to ponieważ stanowi on najsilniejszą, jak dotąd, materializację inteligencji – to tak jak gdyby zaklęcia najświatlejszych duchów wywołały w końcu z niebytu siłę społeczną, czyli z ludzi złożoną, zdolną do konkretnego działania. Ten wilk musiał być wywołany z lasu – teraz idzie o to, aby nas nie pożarł.

      W Mascolu uosabia się dramat inteligencji, która spłodziła komunizm, aby dać mu się pożreć. W całej tej myśli odkrywa się gra dwóch elementów, doprowadzonych do wielkiego natężenia, a wzajemnie się wykluczających: siły i słabości. I tu chyba kryje się klucz zagadki – dlaczego ta myśl wydaje się zarazem moralna i niemoralna, mądra i niedorzeczna, trzeźwa i pijana.

      Myśl ta, zburzywszy, jak się rzekło, stary porządek metafizyczny – ujrzała się sam na sam ze światem. I był to świat niezmiernie łatwy – zdawałoby się – do opanowania przez myśl ponieważ zniknęły wszystkie hamulce, które myśl hamowały, ponieważ stała się ona jedynym arbitrem rzeczywistości. Mascolo przeto poczuł się panem świata (stąd duma i poczucie potęgi, wiejące z tej książki). Ale, z drugiej strony, gdy Mascolo z wyżyn swoich ogarnął cały świat spojrzeniem, okazał się on czymś tak oszałamiająco wielkim w swoim zróżnicowaniu, nie dającym się wyczerpać w swoim ruchu, iż, zaprawdę, Mascolo, ów władca, poczuł się zgubiony w świecie, a myśl jego zaczęła mu dyszeć ciężko z przerażenia (stąd panika tej książki). Lecz z chwilą gdy Mascolo oderwał wzrok od świata, aby skonfrontować się z własną myślą, znalazł się w kleszczach tej samej sprzeczności. Oto, z jednej strony – ta myśl to jedyny i najwyższy sędzia, przewodnik ludzkości, organizator materii. Ale, z drugiej strony – rzecz nieczysta, uzależniona od bytu, poddana materii, coś co zaledwie może być nazwane „myślą” w dawniejszym znaczeniu tego słowa. Więc i na ten widok doznał on zarazem najwyższego upojenia mocą i najbardziej katastrofalnego poczucia przygniatającej niemocy. Cóż robić tedy? Czy uwierzyć w siłę myśli i porwać się z nią na świat? Czy też, nie ufając nadmiernie rozumowi, pozwolić światu aby sam się stwarzał? W tym drugim wypadku rozum już nie pyta, jaki ma być świat, a tylko zwężając pole swojego zasięgu: jak ja mam postępować w świecie? I staje się tym czym był od wieków, to jest narzędziem rozeznania jednostki, w skali życia indywidualnego. I w tej zredukowanej skali czuje się pewniejszy.

      Lecz Mascolo wybrał pierwszą z tych dróg. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że – na pozór – myśli, która uzależnia się od materii, nie pozostaje nic innego jak przetworzyć materię, że dla heglisty, który jest marksistą, nie ma po prostu innej drogi, jak tylko ta, która wiedzie do reformy warunków myślenia, a zatem do reformy świata. To jednak nie zdołałoby, samo przez się, skłonić myśli Mascola do tak szalonego skoku na świat cały, ta myśl indywidualna, jeśli choć trochę pozostało w niej poczucia proporcji, nie zdobyłaby się na czyn tak zuchwały. I tutaj, aby zrozumieć sytuację Mascola, musimy wziąć pod uwagę, że jego myśl nie jest bynajmniej jego własną myślą, tylko myślą zbiorową, wynikiem tysiącletniego procesu, na który złożył się bezlik indywidualnych osiągnięć. Gdy używam rozumu aby zdecydować, czy mam wsiąść do tramwaju, nie potrzebuję uciekać się do owej wiedzy zbiorowej – sam wiem, co mam robić. Gdy jednak mam rozstrzygnąć jaka powinna być ludzkość, nie mogę dokonać tego inaczej, jak tylko posługując się myślą skumulowaną bibliotek. Problem, dotyczący ludzkości, może być rozwiązany tylko myślą ludzkości, nie – jednostki. Ale ta myśl ludzkości, potężniejsza od naszej własnej, upaja nas i oszałamia – pcha w dziedzinę rozstrzygnięć pozaindywidualnych.

      Mascolowi zdarzyło się co następuje: że, aby opanować świat, uciekł się do myśli silniejszej, niż własna; ale tej właśnie myśli nie jest w stanie opanować i ona to, teraz, rzuca go na świat.

      Poniedziałek

      Góry. Cordoba. Przybyłem tu, do Vertientes, dziś rano i osiadłem w pięknym châlet Lipkowskich. Wzrok odrywa się od koni, kur, psów, krów, aby utonąć w przestrzeni, wypełnionej skomplikowaną geografią górskich łańcuchów i grzbietów. Panorama.

      Czeka mnie jazda do Mendozy.

      Wtorek

      Ta przygoda Mascola, wyżej opisana, ujawnia się w jego języku, który jest całkowicie oderwany od rzeczywistości namacalnej, nasycony do cna abstrakcją, podobny w tym do wszystkich języków, jakimi przemawia intelekt. Znajdziecie tu tę samą wyższą szkołę jazdy, polegającą na zachowaniu pozorów swobody gdy, naprawdę, dokładamy kurczowych wysiłków aby nie spaść z siodła. Ale co chwila staje się to tak głębokie, że Mascolo w tym tonie, tak subtelne, że Mascolo wikła się we własnej pajęczynie, tak ogólnikowe, że może mieć sto innych znaczeń i tak precyzyjne, że to robota zegarmistrza zawieszonego nad przepaścią. Gdy czytam Mascola, mniej interesuje mnie myśl sama, którą już znam skądinąd, więcej – rozpaczliwa walka myśliciela z myślą. Ileż wysiłku! Ale pomnóżcie te wysiłki autora przez wysiłki jego czytelników, uprzytomnijcie sobie jak te góry sylogizmów najeżdżają inne, słabsze umysły, które czytają piąte przez dziesiąte po to aby rozumieć dziesiąte przez dwudzieste, jak w każdej z tych głów myśl Mascola zakwita innym nieporozumieniem. Więc gdzież jesteśmy? W krainie siły, światła, precyzji, czy też w brudnym królestwie niedostateczności?

      Siła Słabość

      Jasność Ciemność

      Metoda Chaos

      Triumf Klęska

      Jak blisko sąsiadują ze sobą te dwie litanie – dwie siostry! A bardziej jeszcze dziwi i niepokoi, że to przez nadmiar cnoty myśl stacza się w grzech. Głupia przez nadmiar mądrości. Słaba wskutek nadmiaru siły. Ciemna, bo nazbyt spragniona jasności.

      Przyjrzyjmy się jeszcze sytuacji Mascola.

      On zabrnął… ale mógłby się wyratować… gdyby zachował wolność – wolność, która pozwala nam wycofać się, gdyśmy zabrnęli. Ta możność odwrotu, to „sfolgowanie”, wydobycie się z nadmierności w wymiar bardziej ludzki, swobodniejszy – oto dla mnie jedyna prawdziwa wolność. Ale dziś nawet wolność stała się sztywna i nadmierna. Otrzymałem list, zawierający pochwałę, która tak bardzo mi zasmakowała iż poznałem od razu jak dalece trafia w sedno moich aspiracji. „Wolność, jaką pan daje w swoim dzienniku, jest prawdziwsza od profesorskiej, wysilonej wolności Sartre’a”. To zestawienie ukazało mi znienacka różnicę pomiędzy wolnością, do której aspiruję tutaj, a tamtą wolnością – intelektualną, i tak „wysiloną”, że w istocie staje się nowym więzieniem. Ale moja wolność, to ta zwykła, codzienna, normalna swoboda, potrzebna nam do życia, będąca sprawą instynktu raczej niż mózgowej medytacji, wolność, która nie chce być niczym absolutnym – swobodna, czyli byle jaka, swobodna nawet w stosunku do własnej swobody. Sartry i Mascole zdają się zapominać, że człowiek jest istotą stworzoną do życia w sferze średniego ciśnienia, średnich temperatur. Znamy dziś chłód śmiertelny, znamy ogień żywy, ale zapomnieliśmy sekretów letniego wietrzyka, który orzeźwia, pozwala oddychać.

      Wolność! Na to aby być wolnym potrzeba nie tylko chcieć być wolnym – potrzeba chcieć być wolnym nie za bardzo. Żadne pragnienie, żadna myśl za daleko posunięta nie zdoła przeciwstawić się ekstremizmom. Ale Mascolo zabił w sobie wolność z chwilą, gdy swoje zwykłe, bezpośrednie wyczucie

Скачать книгу