W Trójkącie Beskidzkim. Hanna Greń

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W Trójkącie Beskidzkim - Hanna Greń страница 4

W Trójkącie Beskidzkim - Hanna Greń

Скачать книгу

majtek, a ubranie nie jest na tyle obcisłe, by nie dało się pod nim zmieścić bielizny. Przy zabójstwie po gwałcie nie występuje na ogół układanie ciała w specjalnej pozie, w każdym razie ja nie słyszałam dotąd o podobnym przypadku. Boję się, że to robota jakiegoś świra, a tacy lubią się powtarzać.

      – Ciekawe, co tu robiła? Myślisz, że przyszła z nim dobrowolnie?

      – Nie wiem, ale mam zamiar dowiedzieć się, czy nie widział jej przypadkiem ktoś z tego pubu powyżej. – Wskazała lokal usytuowany w pobliżu miejsca zdarzenia. – Mieszkała niedaleko, więc raczej nie przyjechała samochodem. Myślę, że była z kimś umówiona, bo inaczej po co by tu przyszła? W okolicy nie ma żadnych sklepów ani instytucji, poza tym ubrała się elegancko, zadbała o fryzurę i makijaż… Moim zdaniem umówiła się na spotkanie, a do tego pub jest bardziej odpowiedni niż brzeg rzeki. Idziesz ty czy ja?

      – Jak już zacząłem z oględzinami, to dokończę. Idź, nie ma sensu, żebyśmy tu tkwili oboje.

      Pub był jeszcze zamknięty, lecz na szczęście właściciel należał do grona tych, co lubią przychodzić wcześniej i przygotować wszystko przed rozpoczęciem pracy. Przeczytawszy wywieszkę informującą o godzinach otwarcia lokalu, Benita zastukała w drzwi wyłącznie dla spokoju sumienia, nie oczekując żadnej reakcji. Ku swojemu zdumieniu usłyszała czyjeś kroki, a po chwili męski głos, pytający o powód dobijania się do nieczynnego jeszcze lokalu. Podała nazwisko i stopień, przedstawiając zwięźle przyczynę wizyty.

      Mężczyzna wpuścił ją natychmiast, a wysłuchawszy dodatkowych wyjaśnień, wyraził daleko idącą chęć pomocy. Okazało się, że poprzedniego dnia był w pracy od późnego popołudnia aż do zamknięcia i gdy tylko spojrzał na włożone w folię prawo jazdy zamordowanej, natychmiast ją rozpoznał.

      – Była tu wczoraj, z mężczyzną. Siedzieli w rogu, pod oknem. – Gestem wskazał stolik.

      – Kiedy to było, po południu, wieczorem? Przyszli razem czy może poznali się tutaj?

      – Nie, mam wrażenie, że nie byli sobie obcy. On przyszedł koło ósmej wieczorem, a ona parę minut później. Myślę, że musieli się znać, bo gdy tylko weszła, od razu ruszyła w stronę stolika. Zapytam kelnerkę, która ich obsługiwała. Możliwe, że coś słyszała, bo akurat wtedy podawała mu kawę. Macie szczęście, właśnie przed chwilą przyszła.

      Właściciel wyglądał na lekko speszonego i Benicie przemknęła przez głowę myśl, że być może oboje nie przybyli przed czasem z racji obowiązkowości, lecz by oddawać się czynnościom zupełnie innym niż praca. Nie zamierzała w to wnikać, chyba że zaistniałyby ku temu ważne przyczyny.

      – Później będę musiała porozmawiać z kelnerką, teraz jednak chciałabym usłyszeć pana opinię. Jak przebiegało to spotkanie? Domyśla się pan jego powodów?

      – Chodzi pani o to, czy mieli randkę? – Mężczyzna rozmyślał chwilę, wreszcie zdecydowanie zaprzeczył. – Nie sądzę, bardziej wyglądało mi to na spotkanie w interesach. Tam nie iskrzyło, brakowało tych specjalnych gestów, czułych spojrzeń… Wie pani, co mam na myśli?

      Skinęła głową na znak, iż rozumie, myśląc przy tym melancholijnie, że to cud, że nadal pamięta. Jeszcze trochę, a będzie musiała prosić o dokładniejsze tłumaczenie…

      – Jak długo przebywali w lokalu?

      – Wyszli przed dziewiątą. Nie wiem dokładnie, o której, byłem wtedy na zapleczu. Ale gdy o dziewiątej wróciłem na salę, ich już nie było. Beatka powinna wiedzieć, przecież musieli przed wyjściem uregulować rachunek.

      – No tak. Proszę mi jeszcze powiedzieć, jak wyglądał ten mężczyzna?

      – Jak wyglądał? Normalny facet… Wie pani – właściciel zaśmiał się nerwowo – kobietę łatwiej byłoby mi opisać… Miał czarne włosy, oczy chyba też, w każdym razie na pewno były ciemne. Opalony albo miał ciemną cerę, zadbany, elegancki. Myślę, że kobiety uznałyby go za bardzo przystojnego.

      – W jakim mógł być wieku?

      – Trzydzieści pięć, sześć… ale nie sądzę, by przekroczył czterdziestkę. Może jest na nagraniu? – zastanawiał się głośno, pocierając w zamyśleniu podbródek.

      Benita aż poderwała się z krzesła.

      – Chce pan powiedzieć, że macie tu kamerę?

      – Mamy od niedawna, wisi na latarni naprzeciwko wejścia. Było kilka prób włamania, wandalizm, więc zainstalowałem. Najpierw nad drzwiami, ale od razu zniszczyli, no to następną zawiesiliśmy na latarni. Chyba nikt się dotąd nie zorientował w tym podstępie, bo dalej działa. Tych, którzy wchodzą do lokalu, ciężko będzie rozpoznać, gdyż są ustawieni tyłem, natomiast wychodzących można obejrzeć bardzo dokładnie. Zaraz sprawdzę, czy ten mężczyzna jest na nagraniu. Powinien być, bo tutaj nie ma drugiego wyjścia, więc musiał przejść tędy i pojawić się na wprost kamery.

      – W takim razie ja porozmawiałabym teraz z kelnerką, jeśli można.

      Mężczyzna oddalił się na zaplecze, a Benita, korzystając z chwili przerwy, ciekawie rozejrzała się po lokalu. Sądząc po oprawionych w ramy plakatach i zdjęciach zespołów muzycznych, właściciel postawił na młodzież, widząc w niej swoich głównych klientów. Świadczyły o tym również długie, wysokie stoły z dostawionymi do nich stołkami barowymi. Zauważyła też, że wystawione alkohole nie zaliczają się do najdroższych. To było logiczne, studencka kieszeń na ogół bywa pustawa.

      – Dzień dobry – usłyszała koło siebie słowa powitania, wypowiedziane nieco drżącym głosem. Odwróciwszy się, ujrzała ładną dziewczynę w fartuszku kelnerki. – Szef kazał mi z panią porozmawiać.

      – Powiedział pani, o co chodzi?

      – Nie, mówił tylko, że pani jest z policji.

      – Jestem. – Uśmiechnęła się uspokajająco do zdenerwowanej dziewczyny. – Komisarz Benita Herrera. Pani Beata, zgadza się?

      – Tak, ale ja nic nie zrobiłam…

      – Wiem. Mam pytanie dotyczące gości, którzy wczoraj siedzieli przy tamtym stoliku…

      Beatka okazała się wspaniałym świadkiem. Dzięki jej spostrzeżeniom Benita uzyskała w miarę dokładny obraz. Spotkanie denatki z czarnowłosym mężczyzną nie było przypadkowe i doszło do niego z inicjatywy kobiety. Rzeczywiście chodziło o interesy, a konkretnie o pożyczkę, o którą poprosiła swojego towarzysza. Ze słów kelnerki wynikało, że mężczyzna zgodził się pożyczyć kobiecie trzydzieści tysięcy na rozwój firmy. Jakiej, tego kelnerka nie wiedziała. Nie zauważyła między nimi żadnego konfliktu, wręcz przeciwnie, odniosła wrażenie, że bardzo się lubią, chociaż bez romantycznych podtekstów. Lokal opuścili razem, mniej więcej po półgodzinie.

      Gdy właściciel pubu wyszedł z zaplecza, Herrera od razu wiedziała, że znalazł na nagraniu interesującego ją klienta, uśmiechał się bowiem od ucha do ucha.

      – Mamy go – zawołał z triumfem, pokazując trzymanego w dłoni pendrive’a.

      Zrobiło się już dość późno i postanowiła

Скачать книгу