W Trójkącie Beskidzkim. Hanna Greń
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W Trójkącie Beskidzkim - Hanna Greń страница 6
– Wspomniałeś, zdaje się, że Podżorski mieszka w Wiśle, tak? Przecież właśnie Konrad jest tam teraz komendantem.
– No tak, zapomniałem… Masz szczęście, droga komisarz Herrera! Pogadaj z Procnerem, na pewno ułatwi ci dotarcie do Gojnego, bo to wcale nie jest takie proste, bez nakazu możesz nie dotrzeć nawet za bramę. Powodzenia! Na mnie już czas.
Mówiąc to, ruszył ku drzwiom. Benita okręciła się z krzesłem i uśmiechnęła do uczynnego kolegi.
– Dzięki za pomoc, będę ci winna przysługę.
– Nic mi nie jesteś winna. Doskonale pamiętam, jak w zimie zapieprzałaś do późna w nocy, żeby mi pomóc naprawić to, co spierdoliłem. Nadal jestem twoim dłużnikiem i zgłaszam się na ochotnika, jeśli będziesz potrzebowała czyjegoś wsparcia.
– Ponownie dziękuję. Coś mi mówi, że sami z Szotem sobie nie poradzimy. Tylko czy to nie będzie kolidowało z twoimi sprawami?
– Tym się nie przejmuj. Chwilowo nie mam tego wiele, w dodatku same bzdety. Jakby co, dzwoń po mnie. Aha, zapomniałem cię uprzedzić. Mówią, że Podżorski wywiera przedziwny wpływ na kobiety. Podobno już po chwili gotowe są wskoczyć mu do łóżka, tylko że on nie wydaje się tym zainteresowany. Nie żebym pilnował twojej cnoty, ale uważaj, żebyś się nie zakochała!
Forman wyszedł i roześmiał się głośno, słysząc głuchy łomot uderzającego w drzwi przedmiotu.
Pierwszy podejrzany2
1−2 sierpnia 2014
Miała szczęście. Udało jej się złapać Konrada w ostatniej chwili, bo właśnie wychodził z pokoju, kiedy zadzwoniła. Nie zwlekając, w skrócie przedstawiła sprawę i poprosiła o pomoc w dotarciu do Gojnego.
– Nie ma problemu, zaraz zadzwonię do Aleksa i cię zaanonsuję. Chętnie pojechałbym z tobą, niestety chwilowo to niemożliwe, za dużo roboty. Dam ci znać, co załatwiłem.
Dotrzymał słowa i po kilkunastu minutach oddzwonił. Gojny przystał na spotkanie, nazajutrz o godzinie dwunastej. Inny termin nie wchodził w grę. Aktualnie Podżorski był w Warszawie, z kolei na poniedziałek miał zaplanowany wyjazd do Pragi i musiał się do niego przygotować.
– Wiesz może, od kiedy przebywa w naszej urokliwej stolicy?
– Wyjechał dzisiaj nad ranem. Mówił, że gdyby wiedział, że chce go przesłuchać piękna policjantka, przełożyłby ten wyjazd.
– Nie wypada kpić z niższej stopniem! – Benita na próżno starała się nadać swojemu głosowi oburzony ton. – Czyli wraca dzisiaj?
– Tak, ale dojedzie do domu dopiero wieczorem, w związku z czym umówiłem cię na jutro. Może być?
Nie była zachwycona takim obrotem sprawy. Nie lubiła czekać, w dodatku jak zwykle najbardziej liczył się czas. Każda kolejna godzina zwłoki mogła jeszcze bardziej zaciemnić i tak niezbyt jasny obraz.
– Musi być, choć nie ukrywam, że chciałabym go mieć już teraz.
– Nie ty jedna – zaśmiał się Konrad. – Znam wiele kobiet, które chciałyby go mieć, i to najlepiej na zawsze!
– Uważaj, Ender, bo jeszcze coś ci się stanie od tej erupcji dowcipu. Nie poznaję cię. Co ci zrobili w tej Wiśle, dodają coś do jedzenia?
Rzeczywiście nie mogła w tym wesołym, beztroskim rozmówcy rozpoznać powściągliwego aż do przesady kolegi. Czyżby zmiana pracy i otoczenia miała na niego tak kolosalny wpływ? Może w takim razie ona sama także powinna przenieść się do Wisły?
– A żebyś wiedziała! – usłyszała w słuchawce cichy śmiech. – Dodają mi do wszystkiego pewien specyfik. Tobie też przydałby się podobny.
– To może się ze mną podzielisz tym swoim?
Jej słowa wywołały u rozmówcy gwałtowny wybuch wesołości. Gdy wreszcie się uspokoił, zapytał swoim zwykłym tonem:
– Masz kogoś do pomocy czy też będziesz jak samotny kowboj?
– Nie jest tak źle. Mam Michała Szota, a to jest bardzo zmyślny chłopak. No i Forman obiecał, że w razie czego pomoże.
– Starszy aspirant von Vormann – poprawił Konrad z namaszczeniem.
– Kto?!
– Tak go nazywamy. Nie słyszałaś?
– Nie. Czemu von Vormann?
– Dawne czasy. To było wkrótce potem, jak trafiłem do Cieszyna. Akurat poprzedniego dnia leciała powtórka Klossa, tego odcinka z kasztanami na placu Pigalle. Przypadkowo podsłuchałem rozmowę Ryśka z jakimś palantem, który ciągle mówił do niego „panie Furman”. Rychu w końcu się wpienił i powiedział lodowato grzecznym tonem: „Nazywam się Forman, aspirant Forman”, a ja musiałem szybko wyjść, żeby się wyśmiać.
Benita przypomniała sobie Leszka Herdegena i jego genialne wcielenie w rolę niemieckiego oficera. I pełen wyższości ton, z jakim podkreślał swoje szlacheckie pochodzenie: „Nazywam się von Vormann”. Parsknęła śmiechem.
– Dobrze wiedzieć. Zawsze się przyda broń przeciw kolegom!
Procner również się roześmiał.
– Tylko pamiętaj, ode mnie się tego nie dowiedziałaś! Bo jak mnie wydasz, to gotów odstrzelić mi pewne części ciała, do których jestem bardzo przywiązany.
– Z tego, co słyszałam, nieczęsto robisz z nich użytek! – palnęła, zanim zdążyła pomyśleć. Ku jej uldze kolega najwyraźniej nie poczuł się urażony, bo roześmiał się jeszcze głośniej, rozbawiony niedyplomatyczną uwagą.
– Ładnie. Masz niezbyt świeże informacje, powinnaś zaktualizować bazę danych. Wybacz, Benito, ale teraz muszę już kończyć. Domykamy właśnie sprawę naszego seryjnego i nie mam zbyt wiele czasu. Obiecuję, że odezwę się, gdy tylko to skończymy. Moglibyśmy się spotkać i pogadać, co ty na to?
– Z przyjemnością. Dziękuję za Podżorskiego.
Odłożyła słuchawkę i zaczęła się zastanawiać, co dalej. Na następny dzień zaplanowała rozmowy z sąsiadami ofiary oraz dokładne sprawdzenie jej rodzinnych stosunków. Zakładała, że w sobotę większość z tych osób będzie w domu. No nic, trudno, wyśle tam Michała lub Ryśka, rozmowa z tajemniczym nieznajomym była ważniejsza. Dobrze byłoby przygotować się do tego spotkania, dowiedzieć się czegoś więcej o nawróconym przestępcy.
Pomyślał o tym także niezawodny Forman, podsyłając pudło z notatkami dotyczącymi Gojnego, gromadzonymi skrzętnie jeszcze przed czasem powszechnego używania w tym celu komputerów. Obróciła pudło do góry nogami, wysypując zawartość na środek pokoju. Chciała zacząć od początku.
Zapoznała się z podstawowymi faktami. Aleksander Podżorski miał trzydzieści siedem lat. Ukończył technikum mechaniczne, lecz nigdy w swoim