Miasto luster. Justin Cronin
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Miasto luster - Justin Cronin страница 19
Kate bardzo się zmieniła, co mu uświadomiło, jak długo jej nie widział, i to spostrzeżenie zbudziło w nim poczucie winy. Już nie była dzieckiem, nawet jej dziecinne kędziorki się wyprostowały. Grali w monopol z Hollisem, podczas gdy Sara szykowała kolację. Po kolacji Michael poszedł do Kate, żeby opowiedzieć jej bajkę. W zasadzie nie była to bajka, bo siostrzenica poprosiła o coś z prawdziwego życia, opowieść o jego przygodach na morzu.
Wybrał tę o wielorybie. Zdarzyło się to jakieś pół roku temu, daleko na Zatoce Meksykańskiej. Była późna noc, spokojna woda połyskiwała w blasku księżyca w pełni, gdy nagle łódź zaczęła się wznosić, jakby całe morze się podnosiło. Przy lewej burcie wyłonił się ciemny garb. Michael z początku nie wiedział, co to takiego. Czytał o wielorybach, ale nigdy żadnego nie widział; miał mętne pojęcie o rozmiarach tych stworzeń i w gruncie rzeczy nawet nie wierzył w ich istnienie. Czy może żyć coś tak ogromnego? Gdy wieloryb powoli wypływał na powierzchnię, z czubka jego głowy trysnęła fontanna wody. Stworzenie leniwie przewaliło się na falach, wznosząc masywną płetwę i pokazując porośnięty pąklami lśniący, czarny bok. Michael był zbyt zdumiony, żeby się bać, i dopiero później przyszło mu na myśl, że stwór jednym machnięciem ogona mógł zgruchotać łódź.
Kate wlepiała w niego szeroko otwarte oczy.
– Co się stało?
Cóż, podjął, to była dziwna sprawa. Spodziewał się, że wieloryb odpłynie, ale nie odpłynął. Przez prawie godzinę towarzyszył Nautilusowi. Od czasu do czasu chował ogromną głowę pod powierzchnię i po długiej chwili wynurzał ją z kolejnym gejzerem z nozdrza, jakby kichał. Gdy księżyc zachodził, zszedł pod wodę i długo się nie pojawiał. Michael czekał. Czyżby w końcu stworzenie odpłynęło? Po kilku minutach zaczął się odprężać. I nagle w eksplozji wody kolos wystrzelił w górę na prawo od dziobu, wysoko wznosząc masywne cielsko. Było to, powiedział, jak patrzenie na miasto, które rośnie ku niebu. Widzisz, co potrafię? Nie próbuj ze mną zadzierać, bratku. Stworzenie runęło z drugą detonacją wody, która uderzyła w burtę i zlała go od góry do dołu. Więcej go nie zobaczył.
Kate się uśmiechała.
– Rozumiem. Spłatał ci figla.
Michael się roześmiał.
– Przypuszczam, że tak było.
Pocałował dziewczynkę na dobranoc i wrócił do pokoju, gdzie Hollis i Sara zbierali ostatnie naczynia. Wyłączono prąd na noc i na stole mrugały dwie świeczki, wydzielające smużki tłustego dymu.
– Cudowny z niej dzieciak.
– To zasługa Hollisa – przyznała siostra Michaela. – Jestem tak zajęta w szpitalu, że czasami mam wrażenie, że wcale jej nie widuję.
Hollis wyszczerzył zęby.
– Święte słowa.
– Mam nadzieję, że mata na podłodze wystarczy – powiedziała Sara. – Gdybym wiedziała, że się zjawisz, załatwiłabym łóżko ze szpitala.
– Żartujesz? Zwykle śpię na siedząco. Nie jestem nawet pewien, czy jeszcze w ogóle sypiam.
Sara przecierała ścierką kuchenkę. Robiła to trochę zbyt agresywnie – Michael wyczuwał jej frustrację. Wracali do starej rozmowy.
– Słuchaj, nie musisz się o mnie martwić – próbował ją uspokoić. – Dam sobie radę.
Gwałtownie wypuściła powietrze.
– Hollis, pogadaj z nim. Wiem, że ja nic nie wskóram.
Hollis bezradnie wzruszył ramionami.
– Co mam mu powiedzieć?
– Może „Ludzie cię kochają, więc przestań próbować się zabić”.
– To wcale nie tak – zaprotestował Michael.
– Sara chce powiedzieć – zaczął Hollis – że wszyscy mamy nadzieję, że zachowujesz ostrożność.
– Nie, wcale nie to chcę powiedzieć! – Spojrzała na brata. – Chodzi o Lore? Czy ona jest powodem?
– Lore nie ma z tym nic wspólnego.
– Więc powiedz mi, dlaczego to robisz. Bo naprawdę chcę zrozumieć, Michael.
Jak mógłby to wyjaśnić? Powody wydawały się tak splątane, że nie byłby w stanie sklecić z nich rozsądnego argumentu.
– Po prostu uważam to za właściwe. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
Sara wróciła do nadgorliwego szorowania.
– Więc zupełnie ci nie przeszkadza, że przez ciebie bezustannie żyję w śmiertelnym strachu.
Wyciągnął do niej rękę, ale ją odtrąciła.
– Saro…
– Nie. – Nie chciała na niego spojrzeć. – Nie mów, że jest w porządku. Nie mów mi, że cokolwiek jest w porządku. Cholera jasna, obiecałam sobie, że utrzymam język za zębami. Muszę wcześnie wstać.
Hollis stanął za nią. Położył rękę na jej ramieniu, drugą na ścierce i delikatnie wyjął ją z jej dłoni. Przyciągnął ją do siebie.
– Już o tym rozmawialiśmy. Musisz dać mu spokój.
– Och, posłuchaj, co mówisz. Pewnie myślisz, że jest wspaniale.
Sara się rozpłakała. Hollis obrócił ją twarzą do siebie i przytulił. Spojrzał nad jej ramieniem na Michaela, który stał niezgrabnie przy stole.
– Jest po prostu zmęczona, to wszystko. Dasz nam chwilę?
– Tak, jasne.
– Dzięki, Michaelu. Klucz wisi przy drzwiach.
Michael wyszedł z mieszkania i z budynku. Nie mając dokąd pójść, usiadł na ziemi kawałek od wejścia, żeby mu nikt nie przeszkadzał. Od dawna nie czuł się tak paskudnie. Wiedział, że Sara od zawsze zamartwiała się z byle powodu, ale nie lubił jej denerwować. Między innymi dlatego tak rzadko bywał w mieście. Chciałby ją uszczęśliwić – ustatkować się, pracować jak wszyscy inni, znaleźć sobie żonę, mieć dzieci. Siostra zasłużyła na trochę spokoju umysłu po wszystkim, czego dokonała, opiekując się nim po śmierci rodziców, choć przecież sama była wówczas dzieckiem. Nie rozmawiali o tym, ale to było obecne we wszystkim, co robili, co sobie mówili. Gdyby tak życie potoczyło się inaczej… Może wtedy byliby jak inni bracia i siostry, z więzią rozluźniającą się w miarę upływu czasu, kiedy pojawiają się nowe związki. Z nimi było inaczej. Nowi ludzie mogli pojawiać się w ich życiu, ale każde miało w sercu miejsce zarezerwowane wyłącznie dla tego drugiego.
Gdy