Lęk. Antoni Kępiński

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lęk - Antoni Kępiński страница 18

Lęk - Antoni Kępiński

Скачать книгу

tego typu są wyzwolone brakiem współżycia seksualnego, raczej częściej ich przyczyną jest brak orgazmu przy pozornie prawidłowym współżyciu seksualnym. Nie wpływa też na nie fakt, czy wynikiem stosunku seksualnego będzie potomstwo, tj. czy zostanie zachowane drugie prawo biologiczne, czy też stosunek nie będzie uwieńczony tym biologicznym celem. Nierzadko zdarza się np., że kobieta ma już wiele dzieci, a więc złożyła swą jakby daninę prawu zachowania gatunku, ale mimo to cierpi na ataki lęku o podłożu seksualnym. Trudno więc sądzić, by geneza ich tkwiła bezpośrednio w naruszeniu drugiego prawa biologicznego. Działają tu inne czynniki, nie tylko potrzeba prokreacji.

      Należałoby raczej przyjąć, że prawo zachowania gatunku obok zasadniczego czynnika – tworzenia potomstwa, obejmuje cały zespół przeżyć i zachowań związanych z prokreacją. Może się zdarzyć, że sam akt prokreacji jest spełniony, a tym samym cel prawa zachowania gatunku osiągnięty, a jednak przez niewypełnienie różnego rodzaju warunków towarzyszących temu prawu sytuacja przedstawia się tak, jakby prawo to zostało naruszone. Samo osiągnięcie celu nie wystarcza, razem z nim musi być osiągnięte wszystko to, co celowi temu towarzyszy, a więc cały zespół zachowań i przeżyć związany z prawem zachowania gatunku.

      Zdarza się więc często, że ktoś prowadzi na pozór normalne życie seksualne, a mimo to ma lęki o wyraźnym podłożu seksualnym. W trakcie rozmów okazuje się, że życie seksualne nie przynosi mu zadowolenia, że jest nieraz źródłem konfliktów, że nie może wyzbyć się negatywnych postaw uczuciowych w stosunku do partnera, że traktuje go jako przedmiot, że marzy o pełniejszym wyżyciu się erotycznym itp. Prawo zachowania gatunku nie ogranicza się, jak się wydaje, do samego aktu zapłodnienia, ale obejmuje bogaty i skomplikowany wachlarz przeżyć związanych zarówno z aktem seksualnym, męską i kobiecą w nim rolą, jak i z macierzyństwem. Wydaje się też, że wachlarz przeżyć jest bogatszy u kobiety niż u mężczyzny, choćby z tego względu, że macierzyństwo jest źródłem uczuć, które z natury rzeczy są obce mężczyźnie.

      Dlatego na ogół trudniej kobiecie niż mężczyźnie objąć całość przeżyć związanych z własną płcią i dlatego lęki o podłożu seksualnym są częstsze u kobiet. Trudniej być kobiecie kobietą niż mężczyźnie mężczyzną. Prawdziwa „kobiecość”, którą tak często obserwujemy wśród zwierząt czy w trakcie ich seksualnych zachowań, czy w ich macierzyństwie, u człowieka jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim. Czasem dopiero wyzwala się ona w macierzyństwie, często jednak i ono nie pomaga, przeżycia z nim związane są skarlałe i wykrzywione, co na pewno odbija się ujemnie na formowaniu się zasadniczej struktury emocjonalnej dziecka. I nieraz jesteśmy świadkami, jak niekobiecość matki przenosi się na jej córkę, na zasadzie nie tyle dziedziczenia biologicznego, co społecznego. U syna znów niedostatek środowiska macierzyńskiego wywołuje nieraz bardzo poważne zaburzenia życia uczuciowego.

      SFERA „DUCHOWA” DWÓCH PRAW BIOLOGICZNYCH

      I znów wracamy do zagadnienia „duchowości” i „cielesności”. Prawa zachowania własnego życia i życia gatunku są de facto prawami „cielesnymi”, dotyczą bowiem zachowania cielesności własnej i gatunku, a jednak nie da się ich oddzielić od sfery „duchowej”, od tego wszystkiego, co człowiek w swym symbolicznym świecie stwarza, i przez to są one tak trudne u człowieka do zachowania. Patrząc, jakie cierpienia, niezadowolenia, okrucieństwa itp. te zasadnicze prawa życia u człowieka wywołują, i porównując życie człowieka ze stosunkowo harmonijnym życiem zwierząt, często trudno powstrzymać się od uczucia zazdrości.

      Również prawo zachowania życia własnego jest przeniknięte sferą symboliki, tj. duchowości. Człowiekowi nie wystarcza zaspokojenie podstawowych potrzeb, dąży do władzy, znaczenia, rozszerzania swej przestrzeni życiowej itp., a więc do celów, które tylko pośrednio wiążą się z prawem zachowania własnego życia. I te cele pośrednie stają się nieraz ważniejsze od celów bezpośrednich. Dla ich spełnienia człowiek jest gotów swe własne życie poświęcić. Dochodzi się w ten sposób do sytuacji paradoksalnej, w której dla zachowania własnego życia (w tym szerszym, ludzkim ujęciu) poświęca się je, a więc celowi temu się sprzeniewierza.

      Prawa zachowania własnego życia i zachowania życia gatunku obowiązują w całym świecie ożywionym, ale na każdym szczeblu rozwoju inaczej są realizowane. Nie może zwierzę realizować ich tak, jak czynią to rośliny, zwierzęta niższe tak jak wyższe, roślinożerne jak mięsożerne itp. Każdy gatunek ma swój sposób ich realizacji, a nawet w obrębie jednego gatunku występują różnice w zależności od warunków otoczenia, sposobów wychowania (np. zwierzęta domowe i zwierzęta żyjące na wolności). Ta różnorodność jeszcze wyraźniej ujawnia się u człowieka, który dysponuje prawie nieograniczonymi możliwościami w tworzeniu potencjalnych struktur czynnościowych.

      Zależnie od wpływów kulturowych, wychowania, wpływów otoczenia itp. inaczej kształtują się sposoby wypełnienia dwóch podstawowych praw biologicznych. Dlatego człowiek, choćby tego bardzo pragnął, nie potrafi żyć tak jak jego zwierzęcy przodkowie. Może najwyżej marzyć o „powrocie do natury”, sam na skutek skomplikowanego i rozbudowanego systemu symboli, tj. świata duchowego, jest nieraz tej natury zaprzeczeniem.

      ZWODNICZOŚĆ SYGNAŁÓW ZAGROŻENIA

      Znaczenie sygnału nie zawsze odpowiada realnemu niebezpieczeństwu. Co się tyczy świata otaczającego, nie zawsze istniejące w nim zagrożenia są sygnalizowane w postaci określonego sygnału, a z drugiej strony sygnały odbierane jako zwiastuny zagrożenia nie zawsze są z jakimkolwiek zagrożeniem powiązane (np. różnego rodzaju tabu). W ten sposób symbole grożącego zagrożenia są w pewnej mierze zwodnicze. Ta zwodniczość szczególnie wyraźnie występuje u człowieka dzięki bogactwu jego świata symbolicznego.

      W zakresie sygnałów ze świata wewnętrznego również obserwować można brak właściwej proporcji między realnym niebezpieczeństwem a sygnałami je zwiastującymi. Zdarza się, że drobna niedyspozycja fizyczna wywołuje gwałtowny alarm lękowy, a poważna choroba, zwłaszcza w początkowych fazach, żadnego sygnału docierającego do świadomości nie wyzwala. Człowiek poważnie chory, przynajmniej w pierwszych stadiach choroby, może czuć się zupełnie zdrowy, a człowiek z błahą niedyspozycją lub nerwicowym rozchwianiem wegetatywnym może czuć się zagrożony i mieć silne lęki przed śmiercią, nie będące w żadnej proporcji do jego realnej sytuacji ustroju. Lęki na podłożu seksualnym można też traktować jako reakcje niewspółmierne do istotnego zagrożenia.

      Rozpatrując związki między realnym niebezpieczeństwem a jego sygnałem (lękiem), nie można się oprzeć wrażeniu, że są one wyjątkowo niepewne i pokrętne. Nigdy nie wiadomo, jaka realna sytuacja w świecie otaczającym lub we wnętrzu ciała wyzwoli sygnał alarmowy, a jego brak nie zawsze oznacza, że wszystko jest w porządku.

      Czyżby więc lęk był sygnałem zgoła zbytecznym, będąc tak zwodniczy? Na pewno tak nie jest; człowiek pozbawiony lęku byłby niezdolny do unikania sytuacji niebezpiecznych, analogicznie jak człowiek pozbawiony uczucia bólu jest niezdolny do unikania ciągłych uszkodzeń powierzchni swego ciała. Ból też jest sygnałem zwodniczym, tj. nieproporcjonalnym do realnego uszkodzenia ustroju, a jednak rolę swą spełnia.

      Interesującym zjawiskiem, występującym na skalę ogólną w przyrodzie ożywionej, jest to, że przyroda właściwie nigdy nie posługuje się urządzeniami w stu procentach pewnymi. We wszystkich jej urządzeniach dopuszczalny jest duży margines błędu. Gdyby tego typu urządzenia były stosowane w technice, ludzie na pewno mieliby powód do narzekań. Naczynia krwionośne przepuszczają, kable mielinowe, izolujące włókna nerwowe, silnie przebijają, plemniki tylko w jednej milionowej mają szanse spełnienia swej biologicznej

Скачать книгу