Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina. ks. Marcel Debyser

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina - ks. Marcel Debyser страница 24

Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina - ks. Marcel Debyser Biblia dla moich parafian

Скачать книгу

chrześcijanie wiedzieli, że są zaproszeni do połączenia się z przyjaciółmi Zmartwychwstałego; że im z kolei daje On moc śpiewania triumfalnej pieśni, jakiej oczekiwał Nietzsche, gdy domagał się od księży „żarliwszych melodii”.

      A zatem wierzący, pewny swego zwycięstwa, ufa Chrystusowi, jak Abraham zaufał Bogu w Ur chaldejskim, pod dębem Mamre i na górze Moria. Wie niezachwianie, że po drugiej stronie ofiary, zrodzonej z postawy „kto traci, ten zyskuje”, jakiej wymaga Pan, znajduje się cudowna stokrotność nagrody, którą przyjmuje z radością wielkanocnego poranku. Wiara chrześcijanina w Zmartwychwstałego angażuje całe jego życie i osobę. Wymaga ona uczynków, Chrystus bowiem oczekuje, by człowiek udowodnił, że przedkłada Go nad pieniądz, nad pychę, nad kłamstwo i gwałt, że zgadza się żyć według Ducha, jakim Pan natchnął ochrzczonego.

      Mamy prawo zadać pytanie, dlaczego tak dalece mylił się Luter, gdy zachęcał nas do wiary zwyciężającej wszystkie ludzkie nieszczęścia. Podobnie jak komentarz Listu do Rzymian stał się okazją do naszego rozdzielenia, sam List okaże się koronnym argumentem pojednania pod warunkiem, że zgodzimy się przeczytać go do końca, aby wspólnie odkryć wymagania apostoła wobec tego, kto przyłącza się do Zmartwychwstałego.

      Święty Paweł ujawnia nam, w jaki sposób winien żyć ten, kto jest usprawiedliwiony przez swe przylgnięcie w Duchu do Chrystusa. Ma on oddawać nowy kult Bogu. Na wszystkich chrześcijan, wraz ze sobą, winien spoglądać jak na członki Ciała Chrystusowego; władzę państwową traktować jako pochodzącą od Boga, „bowiem urzędnicy są sługami Boga gorliwymi w swych obowiązkach”, miłować bliźniego tą samą miłością agápe, jaką jest umiłowany przez Jezusa; mieć przychylną postawę wobec słabych: „My, silni, musimy nieść słabość tych, którzy siły nie mają, a nie szukać tego, co nam się podoba”, „Przyjmujcie się wzajemnie, jak Chrystus was przyjął dla chwały Bożej”.

      Jedną z istotnych korzyści lektury Listu do Rzymian jest otrzymanie klucza, który pozwala odczytywać całą Biblię, gdyż św. Paweł ukazuje nam znaczenie historii religijnej. Osobiście przyznaję z radością, że ten właśnie klucz pozwolił mi wejść w Pismo, poczułem się niczym alpinista, który już ze szczytu dostrzega całą drogę, jaką przebył, by osiągnąć cel.

      Chrystus zmartwychwstały jest prawdziwie takim właśnie szczytem. Tym zresztą różnimy się od naszych żydowskich braci. Nie przeczymy, że otrzymaliśmy od nich pierwsze przymierze, jakie Bóg zawarł z Abrahamem, lecz kontynuujemy naszą drogę aż po całkowite wypełnienie obietnic, jakie mu były dane.

      Dla nas historia ludzkości jest historią „świętą”, Bóg uświęca nas bowiem w całym jej przebiegu, aż do chwalebnego powrotu Jezusa, który zapoczątkuje świat ostateczny, „gdzie ani łez, ani żałoby nie będzie, gdyż przeminęła dawna postać świata”.

      Jak niesłychane bogactwo stanowi List do Rzymian! Nie jest naszym zamiarem dalsze rozwodzenie się nad tym odkryciem, lecz warto by było. Czas teraz zobaczyć, jak apostoł odpowiada na problemy naszych czasów.

      Aktualność Listu do Rzymian

      List do Rzymian jest niewątpliwie jednym z tych pism, których palącą aktualność najłatwiej wykazać. I to pod rozlicznymi względami, lecz zwłaszcza przez uznanie stanu grzechu, z czego wynika bezpośrednio odpowiedź na problem zła. Świat współczesny natarczywie pyta nas w tej sprawie i nie można odpowiedzieć mu inaczej, niż czyni to Paweł. W żadnym razie nie możemy mówić naszym braciom, że Bóg ma coś wspólnego z dotykającym nas złem. Abyśmy się o tym przekonali, wystarczy przeczytać Muchy Sartre’a.

      Myśl nowoczesna odrzuca pojęcie grzechu, odrzuca ona bowiem wszelki autorytet. Przede wszystkim jednak domaga się gwałtownie prawa do samodzielnego decydowania o swym dobru. Nie przypadkiem w 1968 roku na murach Sorbony widniał napis: „Zakazuje się zakazywać”. Wszelki autorytet, zarówno Boga, jak i rodziców, przyjmowany jest jako arbitralna chęć zniewalania. Nie przychodzi już nawet do głowy, by szukać sposobu, w jaki autorytet mógłby stać się szansą powodzenia w życiu, ofiarowaną przez kogoś, kto dobrze wie, czego potrzebuje nasze serce i jakie niebezpieczeństwa grożą mu w świecie.

      A fortiori, w tym kontekście nie może być mowy o „usprawiedliwieniu” i droga prowadzi prosto do absurdu. Niezbędna jest zatem ponowna lektura argumentacji Pawła, by dostrzec, do jakiej klęski prowadzi pogaństwo. Jak już mówiłem, uderzające jest, że apostoł przedstawia nieposłuszeństwo dzieci jako jedną z oznak tego niepowodzenia. Wielu wychowawców powinno przemyśleć tę lekcję nie w związku z „moralnością”, lecz przez przyjaźń do powierzonej im młodzieży, której grozi skierowanie na boczny tor.

      Ważne jest, by iść za apostołem w jego argumentacji dotyczącej stopniowego wyzwolenia od Prawa, aby ukazać naszym braciom, że wyzwolenie to jest owocem miłości i zaufania do Pana Jezusa. Abraham uwierzył w prawdę, że kto traci, ten zyskuje, i dlatego znalazł swą stokrotną nagrodę. Porzucił on wygodę i bezpieczeństwo, by iść za Bogiem, nie wiedząc nawet, dokąd go On prowadzi… „do kraju, który ci ukażę”. Abraham zaufał, gdy Bóg zażądał, by wyrzekł się tego, co miał sprawiedliwie najdroższego, „twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka”. W rezultacie na górze Moria Bóg daje mu nagrodę stokrotną: „Policz gwiazdy, jeśli zdołasz”. Także i tobie, który odrzucisz łatwą miłość wedle twych zachcianek, Pan powie na górze Moria: „Spójrz na gwiazdy, twoje szczęście jest jeszcze piękniejsze. Oto ono”. A przecież nie ma na ziemi nic piękniejszego nad turkusowe niebo nocą w Jerozolimie usiane milionami złotych punkcików… „Policz gwiazdy, jeśli zdołasz…”

      Grzech polega więc na naszym braku zaufania boskiemu Przyjacielowi i wybraniu migoczących światełek złudnego szczęścia, do których lecimy jak ćmy. Bóg, który nas ostrzegł, nie jest odpowiedzialny za to, że sami palimy sobie skrzydła. Myśl taka jest podobna do reakcji dziecka, które bije mamę dlatego, że jej nie usłuchało, upadło i uderzyło nogą o stół.

      Nasza epoka gwałtownie potrzebuje prezentacji „usprawiedliwienia” w dzisiejszych kategoriach. Musimy zrozumieć, że chodzi o odnalezienie pierwotnego szczęścia, o „isz” i „isza” [mężczyznę i kobietę – zob. Rdz 2,23] zachwyconych sobą nawzajem i wymieniających pierwszy pocałunek pod wzruszonym spojrzeniem Boga, która oznajmia: „Zaprawdę było to bardzo dobre”.

      Usprawiedliwienie jest dziełem Boga, który kocha nas tak bardzo, że nie może znieść, byśmy nadal mieli być ofiarami naszej głupoty. I jak na początku świata tchnieniem swym zapoczątkował nasze życie, tak ponownie udziela nam swego Ducha, dzięki któremu możemy rozpocząć od zera życie prawdziwie piękne, wolne od lęku, grzechu i śmierci. Dlatego właśnie chrześcijanin woła za Pawłem: „Jesteśmy wielkimi zwycięzcami”.

      Współuczestnictwo w tej radości wymaga, by chrześcijanin w centrum swej perspektywy umieścił Chrystusa zmartwychwstałego. I tu znów rola Listu do Rzymian jest niezastąpiona w naszym Kościele, wciąż jeszcze opóźniającym się w przejściu, jak wymaga Sobór Watykański II, od Chrystusa umarłego na krzyżu do Chrystusa żywego, który wychodzi ze swego grobu. Przez zmartwychwstanie zostaliśmy usprawiedliwieni. Dlaczego więc jesteśmy tak oszczędni w opowiadaniu o nim w kościołach? Paweł powinien jak najszybciej zająć centralne miejsce w naszym przepowiadaniu!

      Niezbędne jest również odkrycie na nowo darmowej miłości Boga, agápe, i schowanie wyobrażenia o „zasługach” do najbardziej zakurzonego i najciemniejszego kąta w magazynie rekwizytora. Bóg nas kocha, ponieważ potrzebujemy miłości, nie zaś z powodu naszych zasług, których zresztą nie ma. Jezus natomiast obsypuje nas zasługami swej śmierci za nas. Odkrycie darmowej miłości Boga ma zasadnicze

Скачать книгу