Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina. ks. Marcel Debyser

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina - ks. Marcel Debyser страница 28

Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina - ks. Marcel Debyser Biblia dla moich parafian

Скачать книгу

wciąż powtarzałem jej przesłanie Listu do Filipian. Początkowo była zbuntowana i, jak wielu młodych z jej pokolenia, zarzuciła przystępowanie do sakramentów. Bardzo powoli odbyliśmy wspólnie drogę, nie ukrywając przed sobą rzeczywistości, lecz próbując odnaleźć w niej pokój i radość. Dwa miesiące przed śmiercią Klaudia poprosiła: „Za każdym razem, gdy ksiądz przychodzi, proszę przynosić mi Ciało Zmartwychwstałego”. Piętnaście dni przed jej śmiercią zostałem hospitalizowany w tej samej klinice co Klaudia. Swe ostatnie kroki skierowała do mego pokoju, wlokąc się uwieszona na ramieniu mamy. Z uśmiechem powiedziała mi tylko: „Ufności, proszę księdza, Chrystus zmartwychwstał”.

      Tobie, Klaudio, dedykuję te kilka słów, albowiem, jak moja matka, pokazałaś mi, do jakiego stopnia słowo Boże zdolne jest zbudzić słońce radości nawet pośród najokropniejszego cierpienia:

      Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie (Flp 4,4–7).

      Oto radość, do jakiej zaprasza apostoł Paweł. Na początku tego rozdziału przypomniałem, że lektura nasza nie jest teoretyczna. Życzę wszystkim, byście pamiętali o tych kilku wersetach i o Klaudii w dzień, gdy nawiedzi was cierpienie.

      Jezus przeszedł od człowieczego do boskiego stanu poprzez śmierć i zmartwychwstanie. Jezusowa droga radości jest przejściem, ma charakter paschalny. Co więcej, Jezus nie zatrzymał chciwie swej godności Boga dla siebie. W naszej epoce roszczeń – nie twierdzę, że zawsze nieuzasadnionych – należy ponownie odkryć prawdę, że kto traci, ten zyskuje. Szczęście zaczyna się od rezygnacji z dochodzenia naszego prawa, choćby najbardziej nienaruszalnego.

      Jezus ogołaca samego siebie, przyjmując postać sługi. Ogromnie kusi nas dzisiaj tak zwany awans, postęp. Istnieje wielka potrzeba dostrzeżenia orędzia Jezusa i zawierzenia; potrzeba aktu wiary, że orędzie Jego prowadzi do nagrody stokrotnej.

      Co więcej, Jezus uniżył samego siebie. On, wszechmocny, stał się posłuszny… posłuszny aż do śmierci… i to śmierci krzyżowej. Również i dziś niezmiernie istotne jest uznanie wagi posłuszeństwa. Czynić siebie posłusznym, poniżyć się przez miłość aż do powiedzenia drugiemu „tak”, jest tym, co prowadzi do radości i życia. Tymczasem dzisiaj, przyznajmy, kanonizowano nieposłuszeństwo, które nie jest źródłem radości. Zapominamy, że człowiekiem szczęśliwym jest ten, który nauczył się być posłusznym. Wychowywać młodego człowieka to dać mu siłę posłuszeństwa, dobrowolnego co prawda, lecz posłuszeństwa. Tego zaś uczymy się powoli.

      Właśnie w momencie całkowitego poniżenia Jezus uczyniony został Panem chwały; na tympanonie katedry w Vézelay widzimy: Jezus otrzymuje swą stokrotność posłusznego, staje się „Kyrios”, przed którym zgiąć się ma kolano wszelkiego stworzenia. A św. Paweł zachęca nas, byśmy mieli w sercu te same uczucia, jakie są w sercu Jezusa, jeśli pragniemy uczestniczyć w Jego radości. Posłuszeństwo Jezusa wyzwala nas od śmierci i grzechu, które są owocem nieposłuszeństwa Adama. I natychmiast wprowadza nas do raju… choć z pewnymi, o tak, jeszcze trudnościami czasu oczekiwania na czystą i triumfalną radość w dniu powrotu Pana.

      Jedną z cech Biblii jest konkretny charakter sytuacji ilustrujących określoną prawdę. Takie jest znaczenie propozycji Pawła, by chrześcijanie go naśladowali. Istotnie, Paweł żyje całkowicie prawdą, że kto traci, ten zyskuje. Podobnie do swego boskiego Mistrza, może powiedzieć: „Spójrzcie na mnie, w moim życiu otrzymałem hojną stokrotność”.

      Jego przeciwnicy sami są dla niego źródłem stokrotnej nagrody, świadomie lub nieświadomie uczestniczą bowiem w zapowiedzi Chrystusa zmartwychwstałego. Paweł ma nawet odwagę oświadczyć: „Chrystus zostanie uwielbiony w moim ciele, przez moje życie lub śmierć”. Gdy srogo doświadcza nas choroba, gdy znamy cierpienie spowodowane faktem, że ciało nasze nie może już odpowiadać na wymagania najwyższego celu, wówczas doceniamy wagę Pawłowego stwierdzenia.

      Paweł idzie jeszcze dalej. Egzorcyzmuje podstawowy lęk każdego z nas: lęk przed śmiercią. Oświadcza: „Dla mnie żyć to Chrystus, a śmierć może tylko wprowadzić mnie do Niego”. A zatem apostoł uważa śmierć za zysk. Zgadza się jeszcze żyć jedynie dla dobra swych wiernych: „Wiem, że pozostanę z wami wszystkimi dla waszego wzrastania i dla radości waszej wiary”. Tak się składa, że mogłem to samo powiedzieć moim parafianom, a książka ta nie jest niczym innym jak przesłaniem zza grobu. Mogę więc mówić wam o radości i pokoju, jakie przesłanie to przynosi w życiu, gdyż pozwala wszystko zwyciężyć, nawet własną śmierć.

      Wy, kontynuuje św. Paweł, „walczcie o waszą wiarę, zresztą Bóg jest z wami”. Prawdą jest bowiem, że wiara, która niesie taką radość, powinna być podtrzymywana. Stąd znaczenie regularnej lektury słowa Bożego, co należy podkreślać w przepowiadaniu i katechizacji. Nie chodzi tu o jakąś modę, o chęć pójścia pod prąd czy wykazania się rewolucyjną postawą, lecz o usytuowanie się w rzeczywistości, w realizmie kultury jedynej, która przynosi wspaniałe plony. Jeśli prawdą jest, że posłuszeństwo Jezusa stanowi tajemnicę Jego zwycięstwa, to czy możemy twierdzić, że młodzi chrześcijanie uczą się jeszcze być posłuszni, czy też my sami nie zamknęliśmy im dostępu do radości, o której mówi św. Paweł? I jakie znaczenie ma obecna moda? Ważne jest, byśmy wiedzieli, czy naprawdę ich kochamy.

      Czy my wierzymy, że droga zaproponowana przez św. Pawła jest prawdziwą drogą chrześcijańskiego szczęścia? Bóg rodzi w nas wolę i działanie. Z szacunkiem prosi nas jedynie, byśmy przyłączyli się do Jego działania. „Dzieci Boże, jaśniejecie jak źródła światła” nie waszą cnotą, nie jesteście bowiem lepsi od innych, lecz radością, jaką Pan rozjaśnia waszą twarz.

      Czy będziemy mieli odwagę wysłuchać rady Pawła: „Strzeżcie się złych pracowników”. Czy też pod pretekstem fałszywego pluralizmu nadal będziemy się zgadzać, aby byle kto mówił byle co? Niekoniecznie chodzi o podważenie dobrej wiary tych, których Paweł nazywa „psami”, lecz o uniemożliwienie im, by nadal szkodzili Kościołowi.

      „Dla Niego – mówi Paweł – wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa”. Mam nadzieję, „że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych”. Postawa ta nie ma nic wspólnego z teorią samoudręczenia, jaką często przypisywano chrześcijanom, lecz wyraża pragnienie stokroć piękniejszego szczęścia.

      To wielkie szczęście dostępne jest wszystkim. Wystarczy, jak mówi św. Paweł, byśmy byli w drodze ku spełnieniu Ewangelii. Wystarczy po prostu jeśli chrześcijanin odkryje cel, ku jakiemu zmierza, a celem tym jest szczęście niebieskie. Człowiekowi temu apostoł może głosić: „Radujcie się, powtarzam wam, radujcie się, niech wszystkim będzie znany wasz pokój”. Kto ośmieliłby się twierdzić, że nie jest to najbardziej pociągający sposób na szczęście? Pod warunkiem, powtórzmy raz jeszcze, że będzie wskazany wszystkim, poczynając od młodzieży.

      Aktualność Listu do Filipian

      Czy można dziś wciąż proponować takie szczęście? To samo pytanie musiał stawiać sobie Paweł, zanim żołnierzom rzymskim wycofanym do Filippi oznajmił przedziwne szczęście Jezusa. Łatwo wyobrazić sobie, jako zgodne z jego zwyczajem, że odpowiedział: „Z szacunkiem proponuję wam, byście je przyjęli lub odrzucili, lecz biada mi, jeśli nie będę ewangelizował; byłbym poważnie winny wobec Chrystusa za taki brak

Скачать книгу