Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina. ks. Marcel Debyser
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina - ks. Marcel Debyser страница 27
Cóż za przypływ czułości i radości! Posyłam wam Tymoteusza i Epafrodyta, byście się radowali. Dla waszej radości oddaję moje życie i moją śmierć. Obyście zawsze mówili tylko o radości. Był czas, gdy w Kościele sądzono, że należy kultywować niepokój. Naszym jedynym powołaniem jest wszak posługa radości.
Paweł kontynuuje napomnienia, ostro wskazując fałszywych apostołów:
Na koniec, bracia moi, radujcie się w Panu! Pisanie do was o tym samym nie jest dla mnie uciążliwe, a dla was jest środkiem niezawodnym. Strzeżcie się psów, strzeżcie się złych pracowników, strzeżcie się okaleczeńców! My bowiem jesteśmy prawdziwie ludem obrzezanym – my, którzy sprawujemy kult w Duchu Bożym i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele. Chociaż ja także i w ciele mogę pokładać ufność. Jeśli ktoś inny mniema, że może ufność złożyć w ciele, to ja tym bardziej: obrzezany ósmego dnia, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa – faryzeusz, co do gorliwości – prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej – stałem się bez zarzutu. Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim – nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną dzięki wierze w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Go: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych (Flp 3,1–11).
Równie słynny jest fragment, w którym Paweł uznaje, że Chrystus zmartwychwstały jest dla niego wszystkim oraz że wszystko inne uważa za nic. Jakże piękny jest ów tekst, pełen blasku miłości Pawła do swego Pana! Muszę wyznać, że ustęp ten ogromnie pomógł mi pogodzić się z moją niedawną chorobą, która zmusza mnie do całkowitego poświęcenia się służbie słowa. Stopniowo cała reszta objawiła mi się jako śmieci. Przejście to jest jednak bardzo trudne i wielkim szczęściem jest móc uchwycić się takiego tekstu. Uważałem go za niezwykle piękny, gdy byłem w pełni sił, a cóż dopiero obecnie, gdy jestem przykuty do fotela: „I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego…” i jakże się cieszę, mogąc nie tylko dawać wam piękne słowa, lecz i podpisać je moją ofiarą.
I oto odczuwam nagle tę samą niepewność, co Paweł. Pomyślicie zapewne, że posunąłem się bardzo daleko na drodze świętości… Mylicie się. Ta cudowna droga szczęścia dostępna jest dla wszystkich, bez względu na to, jak daleko się zaszło:
Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonały, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa.
Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie. Wszyscy więc my, doskonali, tak to rozumiejmy: a jeśli rozumiecie coś inaczej, i to Bóg wam objawi. W każdym razie: dokąd doszliśmy, w tę samą stronę zgodnie postępujmy! (Flp 3,12–16).
Utrwalony w tej prawdzie odrzuca Paweł wszelką fałszywą skromność i pozwala sobie oświadczyć wiernym: bądźcie mymi naśladowcami jak ja jestem naśladowcą Jezusa Chrystusa. Wy z kolei staniecie się wzorem do naśladowania dla waszych braci:
Bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała, tą mocą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować (Flp 3,17–21).
Nasza conversatio jest w niebie. Lepiej powiedzieć: nasz cel, nasza meta…
Święty Paweł kończy list w przypływie czułości i wspomina o drobnych problemach wspólnoty, nie zapominając wszakże o tym, co najważniejsze:
Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię – radości i chwało moja! – tak trwajcie mocno w Panu, umiłowani! Wzywam Ewodię i wzywam Syntychę, aby były jednej myśli w Panu. Także proszę i ciebie, prawdziwy Syzygu, pomagaj im, bo one razem ze mną trudziły się dla Ewangelii wraz z Klemensem i pozostałymi moimi współpracownikami, których imiona są w księdze życia (Flp 4,1–3).
Tu następuje słynny ustęp czytany w trzecią niedzielę Adwentu, o którym wspominałem na początku rozdziału:
Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. Na koniec, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to bierzcie pod rozwagę.
Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami (Flp 4,4–9).
Na koniec Paweł dziękuje Filipianom za okazaną mu hojność, za dary, przez które mają „swój udział w Ewangelii”. Piękna jest prostota, z jaką apostoł zgadza się być zależnym od braci w zaspokajaniu własnych potrzeb, aby cały swój czas i serce mógł poświęcić Ewangelii. Skądinąd, przyznaje Paweł, wasza hojność zwiększa wasz tytuł do wdzięczności u Pana. A zatem, przyjmując wasze dary, wam oddaję przysługę. Jakże braterska postawa!
Bardzo się też rozradowałem w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku. Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku [głoszenia] Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie prowadził ze mną otwartego rachunku przychodów i rozchodów, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby. Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro. Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu. A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków. Amen (Flp 4,10–20).
W ostatnim przypływie czułości Paweł kończy list:
Pozdrówcie każdego świętego w Chrystusie