Zaczekaj na miłość. Ilona Gołębiewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaczekaj na miłość - Ilona Gołębiewska страница 15
– Czy ja wiem… Ostatnie lata właśnie tak spędziłaś, ciągle pracowałaś, to chyba należy ci się odpoczynek, prawda? Leniem cię nazwać nie można, bo w tak krótkim czasie osiągnęłaś więcej niż niejeden człowiek przez całe życie.
– Co nie zmienia faktu, że i tak czuję się tu darmozjadem – skwitowała gorzko Klara.
– Na pewno jesteś marudą! Jak tak można? – oburzyła się Aniela. – Poza tym myślę, że każdemu raz na jakiś czas potrzebna jest porządna przerwa od pracy. Ty właśnie teraz masz taki okres w życiu i z niego korzystaj.
– A co potem?
– Potem, a w sumie to i za chwilę, zawrzesz ze mną pakt – oznajmiła Aniela.
– Pakt? Co ty wygadujesz?
– Jutro pierwszy grudnia. Masz miesiąc na podjęcie decyzji, co dalej ze sobą zrobisz i czym się zajmiesz. Nazwijmy to takim czasem wolnym od wszelkich trosk. Przez miesiąc możesz robić wszystko – leżeć, lenić się, myśleć, planować, marzyć. Zabraniam ci jedynie marudzenia, bo akurat tego długo nie zniosę. To będzie prawdziwy detoks dla duszy i ciała. Ale dokładnie w sylwestra podejmiesz decyzję, co dalej. Możemy się tak umówić?
– To dobry pomysł. Zgoda, mam miesiąc na podjęcie decyzji.
– Weź to sobie do serca, bo ja wcale nie żartuję. A może być jeszcze gorzej… Bo jeśli nie wymyślisz niczego sensownego, to życie zaplanuję ci ja sama – zaśmiała się Aniela.
– O nie! Nigdy na to nie pozwolę! – pogroziła jej Klara, po czym uściskała babcię z całych sił. Kochała ją ponad wszystko.
Rozdział III
Ale narobiłaś bałaganu!
Na prostym odcinku drogi przyspieszyła na tyle, na ile pozwalały przepisy. I stan nieco już wysłużonego jeepa, który należał do babci Anieli. Zgodziła się go pożyczyć bez żadnych zastrzeżeń, podkreślając jedynie, by Klara jechała wolno i ostrożnie. Nie do końca było to możliwe. Skoro świt obudziła się z bojowym nastawieniem, które towarzyszyło jej zawsze, gdy miała do załatwienia coś bardzo ważnego. Co jak co, ale charakter miała krnąbrny i wcale tak łatwo się nie poddawała. Szczególnie jeśli chodziło o sprawy wagi życiowej.
Kiedyś babcia Aniela przyrównała ją do żywiołu wody, której nurt czasami jest spokojny, niesie ukojenie, a fale delikatnie odbijają się od brzegu. Innym razem potrafi być porywczy, niszczycielski, nie do okiełznania. Klara właśnie taka była, a wyznacznikiem jej osobowości były emocje i intuicja. Miała skomplikowaną naturę, która przejawiała się w decyzjach i reakcjach trudnych do przewidzenia. Działała pod wpływem chwili, emocji, konkretnych sytuacji. Lub innych ludzi, których przychylność potrafiła sobie momentalnie zaskarbić. Lubili ją za to, że umiała współpracować w grupie, czasami dowodziła, wspierała w trudnych sytuacjach. Taka przysłowiowa dusza towarzystwa, która potrafi troszczyć się o tych, którzy są dla niej ważni. A że czytała w ludziach niczym w otwartej księdze, z łatwością rozpoznawała ich stany emocjonalne. Przy tym była bardzo wrażliwą osobą i łatwo ją było zranić. Te wszystkie cechy, zależnie od sytuacji, uważała za swoje wady albo zalety, a czasami nawet twierdziła, że to przekleństwo losu. Tak czy inaczej, lubiła samą siebie.
Tego dnia również miała zamiar wykorzystać wrodzony dar przekonywania do swoich racji. Jechała właśnie na spotkanie z Agnieszką Pomorską, właścicielką warszawskiej agencji modelek Silky Models. Prawdę mówiąc, Agnieszka o przyjeździe Klary nie miała pojęcia. Od dawna się nie kontaktowały i Agnieszka bardzo się o nią martwiła. Winna tej sytuacji była oczywiście Klara. Zamierzała przeprosić Agnieszkę za wszystkie problemy i przekazać, że zawiesza swoją karierę modelki, a być może zrezygnuje z niej w ogóle. Czekała ją zatem naprawdę trudna przeprawa. Agnieszce zawdzięczała swoją zagraniczną karierę w modelingu, bo to ona odkryła Klarę kilka lat temu, a potem zainwestowała duże pieniądze w jej wyjazdy do Paryża.
Dlatego gdy stanęła przed wejściem do przeszklonego wieżowca przy Domaniewskiej, gdzie na jedenastym piętrze mieściła się siedziba agencji Silky Models, poczuła w żołądku bolesny ucisk. Przejrzała się w szybie, a stwierdziwszy, że w dżinsach, szpilkach, białym podkoszulku i marynarce w kratę wygląda naprawdę korzystnie, pewnym krokiem weszła do środka. Zameldowała się w recepcji, wjechała windą na jedenaste piętro. W holu na ścianach wisiały zdjęcia modelek reprezentowanych przez agencję Pomorskiej. Szefowa przebywała w przeszklonym gabinecie i rozmawiała przez telefon. Sprawa wyglądała na poważną, bo chodziła od drzwi do biurka i gwałtownie gestykulowała. Gdy kątem oka zauważyła Klarę, dała jej znać, by chwilę zaczekała, a gdy tylko skończyła rozmowę, nerwowo rzuciła telefon na biurko i z impetem otworzyła drzwi. Wyglądała jak rzymski gladiator szykujący się na ciężką walkę. Klara głośno przełknęła ślinę i miała ochotę się przeżegnać. Pomorska niemal siłą wepchnęła ją do gabinetu.
– Mam dziękować za to, że się odnalazłaś, czy od razu przechodzimy do awantury? – zapytała, patrząc na Klarę ze złością.
– Wszystko ci wytłumaczę, tylko się nie denerwuj – obiecała Klara, mając nadzieję, że szefowa agencji pozwoli sobie wyjaśnić okoliczności jej niezrozumiałego i szokującego zniknięcia.
– Czy wiesz, że bez przerwy jestem zasypywana pytaniami o to, co się z tobą stało? Gdzie się podziewa moja modelka, która dokładnie za dwa dni ma wyjść na wybieg, żeby promować nową kolekcję dla włoskiej marki Modisto?
– Domyślam się. Dzisiaj rano napisałam do wszystkich zainteresowanych sprawą osób, że nie będę mogła wystąpić na tym pokazie z przyczyn osobistych – wyjaśniła Klara, wiedząc doskonale, że to wcale nie uspokoi szefowej.
– Z przyczyn osobistych? – dopytywała się Pomorska, nie kryjąc zdziwienia.
– I zdrowotnych, ale o tym za chwilę – powiedziała Klara.
Podeszła do biurka i nalała sobie wody, czując, że robi się jej słabo. Nie wyglądała dobrze. Była blada, czuła w głowie narastający ból. Doskonale wiedziała, że jest on skutkiem stresu.
– Usiądź, proszę, bo jeszcze mi tu zemdlejesz – poleciła Pomorska, nieco wystraszona tym, że być może za mocno naskoczyła na Klarę.
Potem długo i szczerze ze sobą rozmawiały. Klara przyznała się jej do gorącego romansu z Victorem, opowiedziała o wielkich nadziejach i jeszcze większych planach z nim związanych. Wspomniała również, że przestała sobie radzić z nadmiarem pracy, była zmęczona i nie miała czasu na odpoczynek. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zemdlała w pracy, trafiła do szpitala. Była bliska załamania nerwowego, dlatego musiała z dnia na dzień wrócić do Polski, żeby odzyskać siły. To był jedyny sposób na poradzenie sobie z bólem po rozstaniu oraz możliwość podreperowania zdrowia. Nie wspomniała tylko o jednym. O ciąży,