Zaczekaj na miłość. Ilona Gołębiewska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zaczekaj na miłość - Ilona Gołębiewska страница 10
Spacerując Krakowskim Przedmieściem, dotarły do Akademii Sztuk Pięknych, najstarszej polskiej wyższej uczelni artystycznej, której siedziba mieści się w pałacu Czapskich. To właśnie tu Aniela rozwijała swój malarski talent, tu poznała mnóstwo wybitnych artystów. Studia były dla niej okresem realizowania pasji i szukania pomysłu na życie. Od dawna miała nadzieję, że wnuczka pójdzie w jej ślady i być może zostanie znaną malarką.
– Nie myślisz czasami o tym, żeby wrócić na studia? – zapytała Aniela, kiedy przechodziły obok ASP. Z troską spojrzała na wnuczkę
– Ostatnio myślę tylko o tym, że jestem u progu trzydziestki, a tak naprawdę niewiele w życiu osiągnęłam. Nie skończyłam studiów, nie mam konkretnego zawodu, a teraz nawet jakiejkolwiek pracy. Czuję się tak, jakbym zmarnowała najlepsze lata swojego życia. No bo jakie znaczenie mają teraz te wszystkie pokazy mody i kontrakty?
– Wszystko ma znaczenie. Każda sytuacja, każdy spotkany człowiek, każdy cel, do którego dążysz, to wszystko czegoś cię uczy. Sama musisz określić, czego tak naprawdę chcesz w życiu. Jeśli nie umiesz powiedzieć, czego chcesz, to ustal, czego na pewno nie chcesz. To tak, jakbyś usuwała z drogi leżące na niej śmieci. Dzięki temu lepiej widzisz drogę i cel swojej wędrówki – tłumaczyła spokojnie Aniela.
– A ty od razu wiedziałaś, jak ma wyglądać twoje życie?
– Moje dziecko, przytrafiło mi się to jakoś tak na stare lata – zaśmiała się Aniela. Jej losy były świetnym przykładem nieustannego zaczynania od nowa. – Jak człowiek jest młody, to mu się wydaje, że te pierwsze ważne wybory są już takie na zawsze. A potem szybko się okazuje, że jest coraz więcej innych możliwości, spotykani ludzie czegoś nas uczą i dają nam nowe szanse. Życie przypomina wędrówkę. Za każdym zakrętem może na nas czekać coś złego lub coś dobrego. Trzeba być czujnym, ale też warto otworzyć się na zmiany.
– Myślisz, że za jakiś czas znowu będę potrafiła się cieszyć? Bo wiesz, teraz nie mam żadnego celu i pomysłu na to, czym mogłabym się zająć.
– Masz za sobą trudne doświadczenia i teraz one zaprzątają ci głowę. Odpoczniesz, nabierzesz sił, inaczej na wszystko spojrzysz. Najważniejsze jest zdrowie, a reszta sama się jakoś ułoży. Czasami trzeba cierpliwie zaczekać.
– Czyli jest szansa i dla mnie?
– Niejedna! Więcej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. A teraz grzecznie wrócimy do ciebie, spakujemy się i jutro rano jedziemy na Lipowe Wzgórze. Bilety już kupiłam, od jutra zaczynasz nowe życie i przestajesz się zamartwiać.
– Babciu, jak to dobrze, że jesteś – wyznała Klara z wdzięcznością.
– Po to jestem, żeby was wszystkie kochać i wspierać.
– Od teraz możesz mnie rozpieszczać tak jak dawniej – odpowiedziała radośnie Klara. Po raz pierwszy, odkąd wróciła z Paryża, uśmiechnęła się tak szczerze.
– Tak właśnie zamierzam robić. Przygotuj się też na Basię i jej niezliczone smakołyki. I nie próbuj odmawiać, bo się śmiertelnie obrazi.
– No to szykuje się wesoły wyjazd.
Rozdział II
Zaskakujące spotkanie
Świat jest taki piękny, tylko my zbyt często o tym zapominamy – westchnęła Aniela. Nie mogła oderwać wzroku od krajobrazów, które migały za szybą. I chociaż zmieniały się w błyskawicznym tempie, co jakiś czas zauważała szczegół, który wprawiał ją w zachwyt. Krzywo rosnące drzewo, wielokolorowy bluszcz wspinający się po starym murze, podmokłe łąki. Od razu pomyślała, że niektóre z tych cudownych elementów przyrody mogłaby umieścić na kolejnym obrazie.
– I wreszcie słońce zaczęło świecić. Pierwszy raz, odkąd wróciłam do Polski – zauważyła Klara, poprawiając okulary przeciwsłoneczne.
– To dobry znak. Na Lipowym Wzgórzu czeka cię sielskie życie, pełne słońca, szalonych przygód i porywów serca – oświadczyła nieco poetycko Aniela. Uśmiechnęły się obie.
Był jeszcze wczesny poranek, a one zmierzały pociągiem do Białegostoku. Z dworca miał je odebrać Emil. W przedziale były same, co stwarzało idealną okazją do rozmów o sprawach, za które miały się zabrać zaraz po przyjeździe na Lipowe Wzgórze. Klara od razu zapowiedziała, że chce brać udział we wszystkich pracach, ze szczególnym uwzględnieniem obsługi gości, których w pensjonacie nigdy nie brakowało niezależnie od pory roku. Przed kilkoma laty Aniela postanowiła wynajmować gościom pokoje we dworze, a że zainteresowanie przerosło jej oczekiwania, to po jakimś czasie pojawiła się myśl, by otworzyć pensjonat. Była to wyjątkowo trafna decyzja. Gości nie brakowało niezależnie od pory roku. To jednak oznaczało mnóstwo pracy, wymagało świetnej organizacji i przygotowania na zaskakujące sytuacje, których było wiele.
I chociaż końcówka listopada okazała się chłodna, to wreszcie zrobiło się słonecznie. Klara miała nadzieję, że decyzja o wyjeździe na Podlasie pozwoli jej nie tylko odpocząć od problemów ostatnich miesięcy, ale i nabrać chęci do życia, bo ostatnio miała ciężkie chwile i nachodziły ją same złe myśli.
Za to podróż do Białegostoku upłynęła pod znakiem wesołych opowieści babci Anieli, z których obie serdecznie się śmiały.
Ostatnich pięć dni spędziły razem w Warszawie. Aniela starała się nakłaniać wnuczkę do wyjścia z jej domu, co jakiś czas proponując wizytę w teatrze, wspólne zakupy, włóczenie się po stolicy. Ten czas był im potrzebny, Klara powoli odzyskiwała humor. Ale nie na długo… Był płacz, zamartwianie się i ciągłe rozmyślanie o tym, jakie błędy popełniła w przeszłości, co powinna zrobić inaczej. Teraz nie miała ani pracy, ani nikogo do kochania, ani chęci, by to zmienić. Po pięciu dniach Aniela się zbuntowała i oznajmiła, że nieodwołalnie wyjeżdżają rano następnego dnia. Słowa dotrzymała. Pociąg właśnie zatrzymał się na dworcu w Białymstoku i nie było już odwrotu.
– Dzień dobry, drogie panie, jak podróż? – przywitał się Emil, zdziwiony, że mają tak niewiele bagażu.
– Dzień dobry, Emilu, wystarczy, że cię widzę i od razu mam wrażenie, że świat jest lepszy – zaśmiała się Aniela, całując go w policzek na powitanie. – Klarę już znasz, ale teraz będzie okazja do bliższego poznania, bo moja urocza wnuczka zamieszka we dworze co najmniej do Nowego Roku – oświadczyła, widząc, że zarządca przygląda się dziewczynie.
– Obiecuję być grzeczna i nie sprawiać kłopotów – rzuciła zadziornie Klara, po czym podała mu rękę na powitanie. – A tak