Wołanie grobu. Simon Beckett
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wołanie grobu - Simon Beckett страница 13
– Dzwoniłam do niego. Nie oddzwania.
– Ciekawe dlaczego.
– To niedorzeczne! Mogłam ocenić stan psychiczny Monka, sprawdzić, czy zmiana jego nastawienia jest szczera, a zamiast tego…
– Decyzja już zapadła. Monk z nikim nie rozmawia, a dla nas najważniejsze jest to, żeby pokazał, gdzie zakopał pozostałe ofiary.
– Chciałeś powiedzieć, że to jest najważniejsze dla Simmsa.
– To jest najważniejsze w tym śledztwie, w którym podobno bierzesz udział. A jeśli nie chcesz brać, wystarczy jedno twoje słowo!
Mierzyli się przez chwilę wzrokiem, a na szyi Terry’ego nabrzmiała żyła. Lucas wyglądał na równie zażenowanego jak ja. Ulżyło nam, gdy podszedł Roper. Spojrzał na konsultantkę, potem na swojego przełożonego i od razu wszystkiego się domyślił.
– Co jest? – warknął Terry.
– Właśnie dzwonili z konwoju. Będą za dziesięć minut.
Connors trochę się rozpogodził. Wyprostował ramiona.
– Dobra.
– Moment – wtrąciła Sophie. – A co…
Ale Terry już się oddalił, człapiąc po paletach. Roper zawahał się na moment i posłał Sophie zębiasty uśmiech, który odsłonił szlaczek bladych dziąseł nad siekaczami.
– Nie przejmuj się, złotko – mruknął. – On ma mnóstwo na głowie.
Rzuciła mu gniewne spojrzenie, gdy ruszył pośpiesznie za Terrym. Skrępowany Lucas potarł nos.
– Na mnie też już czas – powiedział. Zawahał się, zerkając niepewnie na Sophie. – Posłuchaj, to nie moja sprawa, ale na twoim miejscu nie napierałbym tak bardzo. Dzisiaj mnóstwo się dzieje.
– To chyba tym bardziej powinni mi pozwolić należycie wykonywać pracę – odparła.
Wydawało się, że Lucas chce jeszcze coś powiedzieć, ale się zreflektował.
– Dobra, po prostu uważaj na siebie – mruknął w końcu. – Monk to bardzo niebezpieczny skurwiel. Jeśli chcesz mojej rady, lepiej trzymaj się od niego z daleka.
Przez chwilę myślałem, że Sophie na niego też naskoczy, ale tylko uśmiechnęła się z niechęcią.
– Umiem o siebie zadbać.
Pozostałe myśli Lucas zachował dla siebie. Skinął mi głową na pożegnanie.
– To na razie, doktorze Hunter.
Patrzyliśmy, jak się oddala. Sophie westchnęła z irytacją.
– Boże, czasem nienawidzę tej roboty.
Brak wpływu na podejmowanie decyzji budził jej wyraźne niezadowolenie.
– Nie mówisz szczerze – stwierdziłem.
– Chcesz się założyć? Po prostu nie rozumiem, dlaczego Monk nagle tak bardzo pragnie nam pomóc. Tylko mi nie mów, że sumienie go ruszyło.
– Może planuje złożenie apelacji i uznał, że współpraca z nami przyczyni się do złagodzenia wyroku.
– Zostało mu co najmniej trzydzieści pięć lat odsiadki. Nie wydaje mi się, żeby aż tak bardzo wybiegał myślami w przyszłość.
– Podejrzewasz, że chce uciec?
Nie śmiałbym zadać tego pytania Terry’emu, zwłaszcza w obliczu presji, pod którą się znalazł, aby wykluczyć taką ewentualność. Najbardziej niebezpiecznym elementem przeniesienia więźnia z miejsca na miejsce było samo konwojowanie i wszyscy zdawali sobie sprawę, do czego zdolny jest Jerome Monk. Mimo to trudno było sobie wyobrazić, że ma nadzieję na ucieczkę w takich warunkach – otoczony policjantami, ze śmigłowcem czekającym nieopodal w stanie gotowości.
Sfrustrowana Sophie wcisnęła ręce do kieszeni.
– Nie bardzo widzę, jak by to mogło mu się udać, a jednak byłabym cholernie szczęśliwa, gdybyśmy dostali chociaż małą wskazówkę, gdzie leżą zwłoki. Ale nie, on się uparł, żeby go zabrać z więzienia, to sam nam pokaże. I Simms się zgadza! Ma taką obsesję na punkcie odnalezienia sióstr Bennett i odtrąbienia sukcesu, że pozwolił Monkowi dyktować warunki. To idiotyzm, ale nikt mnie nie chciał słuchać.
„Mimo że mocno się starałaś”, pomyślałem, ale byłem na tyle rozsądny, że zachowałem to dla siebie.
– Jeśli nawet szczątki zakopane są w pobliżu, trudno byłoby nam je zlokalizować bez pomocy Monka – powiedziałem. – Nie chcę, aby wyszło, że zgadzam się z Simmsem, ale jaki on ma wybór?
Uniosła brwi, wciąż rozdrażniona.
– Mógł zrobić to, co sugerowałam od dwóch dni – odparła. – Wytypowałam już kilka najbardziej prawdopodobnych miejsc, ale nie mając nic więcej, działam po omacku. Gdyby zmusił Monka do podania chociaż mglistej wskazówki, gdzie zakopane są siostry Bennett, do najbardziej ogólnego opisu terenu, być może sama odnalazłabym groby.
Potoczyłem wzrokiem po krainie paproci, wrzosu i głazów. Ten spustoszony krajobraz rozpościerał się na naszych oczach, ciągnął kilometrami. Nic nie powiedziałem, ale chyba miałem sceptyczną minę. Na policzkach Sophie wykwitły dwie czerwone plamy.
– Widzę, że ty też mi nie wierzysz – mruknęła.
„Jasna cholera”.
– Nie, tylko… To duży teren.
– Słyszałeś kiedyś o winthroppingu? – Nie słyszałem, lecz nie zdążyłem odpowiedzieć. – To technika opracowana przez wojsko w Irlandii Północnej do znajdywania ukrytych składów broni. Każdy, kto chce ukryć broń albo jak w tym przypadku zakopać zwłoki, machinalnie kieruje się rzeźbą terenu i wykorzystuje naturalne punkty orientacyjne, takie jak drzewo lub charakterystyczna skała. Winthropping to sposób odczytywania krajobrazu w taki sposób, aby zlokalizować najbardziej prawdopodobne miejsca ukrycia tego, czego szukamy.
– Sposób skuteczny? – spytałem bez namysłu.
– Zdumiewająco skuteczny, owszem – odparła oschle. – Nie jest niezawodny, ale przydaje się w takich sytuacjach jak ta. Nie obchodzi mnie, jak dobrze Monk zna wrzosowiska. Minął rok, od kiedy zabił siostry Bennett. Miejsca pochówku chyba już zarosły, poza tym najpewniej zakopywał zwłoki nocą. Nawet jeśli szczerze chce współpracować, nie sądzę, żeby bez żadnej pomocy udało mu się wskazać dokładne miejsce.
W swojej codziennej pracy wolałem konkrety, a nie wróżenie z fusów, jednak argument Sophie wydał mi się przekonujący. Mimo to dyskusja