Jeszcze będzie przepięknie. Agnieszka Olejnik

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik страница 11

Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik Dworek w Miłosnej

Скачать книгу

masz rację, że ich rodzinie bardzo się przyda, jeśli wezmą się za coś konkretnego. Ja nie muszę w to wchodzić, zresztą nie jestem im do niczego potrzebna. Ale na pewno nie będę stawać na przeszkodzie.

      – To dobrze. Bo nie chciałem ci mówić, ale ja… wpadłem na pewien pomysł co do Zuzy. Ciocia wspomniała, że trzeba by kogoś zatrudnić, a wiem, że Zuza zamierza się uniezależnić od matki, gdy tylko skończy osiemnaście lat. Jak myślisz, może mogłaby pracować u cioci? A gdyby jeszcze udało się to połączyć z nauką? Żeby nie musiała rzucać szkoły… To byłoby przecież idealnie!

      Ada zastanawiała się przez chwilę. Pomysł nie był głupi. Oczywiście pod warunkiem, że dziewczyna byłaby zainteresowana taką pracą.

      – Wiesz co? – powiedziała. – Bardzo mi się podoba twój sposób myślenia. Szukasz plusów i możliwości, zamiast skupiać się na potencjalnych trudnościach. Spróbuję się tego od ciebie nauczyć.

      ROZDZIAŁ 10

      Ada nie chciała jeść obiadu. W obawie, aby Igor nie przyszedł do niej do oficyny i nie próbował się tłumaczyć (czuła, że tego by nie zniosła), szybko spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy, pożegnała się z synem i wsiadła do auta.

      – Zadzwonię, gdy będę na miejscu – obiecała. – Na pewno nie jedziesz ze mną?

      – Mamo, już ci mówiłem, ja uwielbiam zostawać sam. Nie widzisz, że przebieram nogami, kiedy wreszcie pojedziesz? – Mrugnął zawadiacko.

      – Z tym przebieraniem to lepiej uważaj, nie wolno ci nadwerężać stopy – zaśmiała się Ada. – No to jadę. Wrócę za dwa, trzy dni, w każdym razie na pewno sylwestra spędzimy razem.

      – Jeśli wolisz u cioci Gosi…

      – Nie ma mowy! – ucięła. – Gdybym wiedziała, że chcesz się gdzieś wybrać, z Zuzią czy z kimkolwiek, to owszem, brałabym to pod uwagę. Ale nie pozwolę na to, aby najważniejszy dla mnie człowiek na świecie siedział sam w tę noc.

      – To taka sama noc jak każda inna – oponował jeszcze Dawid, ale już widział, że na nic się to nie zda. – Nawet nie miałbym nic przeciwko temu, żeby zwyczajnie ją przespać.

      – Okej, umowa stoi, zwyczajnie ją prześpimy. Przecież wiesz, że ja też nie mam wielkiego nabożeństwa do świętowania nadejścia kolejnego roku. Zresztą pogadamy, kiedy wrócę. A teraz idź na obiad.

      Pomachała mu na pożegnanie, podniosła szybę i odjechała. Miała wyrzuty sumienia, że zostawia syna samego, że nawet nie porozmawiała z kuzynką i nie poprosiła o opiekę nad Dawidem, że nie pożegnała się z panem Antonim i Radkiem. Aby uciec przed jednym człowiekiem, zaniedbuję tylu innych, pomyślała. Ale czasem trzeba sobie pozwolić na słabość, na małe tchórzostwo. Ada czuła, że robi to dla własnego dobra – aby móc spojrzeć na całą sytuację z dystansu.

      Trzymała się dzielnie aż do chwili, kiedy rozdzwonił się telefon. Była już na przedmieściach Poznania. Właściwie od początku się spodziewała, że Igor zadzwoni – wyobraziła sobie jego minę, kiedy Dawid przyszedł na obiad i oznajmił, że mama pojechała do Poznania. Pewnie wszyscy byli zdziwieni, lecz Igor jako jedyny rozumiał, jaki jest prawdziwy powód jej wyjazdu.

      Zamierzała odebrać, aby mieć tę rozmowę za sobą, jednak ręce zaczęły jej dygotać tak bardzo, że nie była w stanie sięgnąć po słuchawkę. Jestem zagrożeniem dla siebie i innych, pomyślała i postanowiła zjechać na pobocze natychmiast, gdy to będzie możliwe. Na szczęście po paru minutach zauważyła drogowskaz obiecujący „kuchnię polską” w przydrożnym barze. Ada uświadomiła sobie, że nic tego dnia nie jadła. Czemu by nie, pomyślała. Przecież w mieszkaniu na Jeżycach mam pustą, wyłączoną lodówkę.

      Zamówiła kapuśniak, ale był tak gorący, że długo siedziała nad parującym talerzem w oczekiwaniu, aż zupa wystygnie. To był czas na uporządkowanie myśli. Telefon leżał na stoliku i milczał, lecz Ada wiedziała doskonale, że za chwilę odezwie się znowu. Zastanawiała się, co Igor jej powie, w jaki sposób zechce się tłumaczyć. Po namyśle uznała, że nie chce się wdawać w dyskusję tutaj, w miejscu, gdzie obcy ludzie jedli kiełbasę na gorąco, pierogi i golonkę. Wyłączyła telefon i schowała go do torebki, aby choć przez chwilę nie myśleć o czekającej ją rozmowie.

      Po przyjeździe pójdę do sklepu, obiecała sobie, i kupię składniki na jakąś pyszną sałatkę. Potem zadzwonię do Gośki, może akurat będzie miała wolny wieczór i wpadnie na pogaduszki. Możemy też kupić czerwone wino. Igor kiedyś wyczytał, że przy insulinooporności dobrze jest wypić po posiłku lampkę…

      To wspomnienie zabolało. To właśnie tamtego wieczoru kochali się pierwszy raz. Nie chciała się rozpłakać, nie tu, wśród obcych. Zjadła kapuśniak, parząc sobie wargi i podniebienie, po czym wróciła do auta i nie włączając telefonu, pojechała dalej. Łzy popłynęły jej po policzkach, a ona uznała, że musi im na to pozwolić. Nie ma sensu walczyć dłużej.

      Ostatecznie włączyła telefon dopiero wieczorem, kiedy siedziała już w pustym mieszkaniu nad miską sałatki z roszponki i pomidorków koktajlowych. W międzyczasie zdążyła porządnie wywietrzyć i zetrzeć zalegający na sprzętach kurz. Zrezygnowała z telefonu do Gośki, postanowiła zostawić to na następny dzień, bo bała się, że w tym stanie psychicznym ich spotkanie zamieni się w sesję terapeutyczną podlewaną zbyt dużą ilością wina.

      Telefon włączyła właściwie po to, aby zadzwonić do Dawida, ale zanim zdążyła to zrobić, dzwonek zabrzęczał, a na wyświetlaczu pojawiło się imię „Igor”.

      – Słucham – powiedziała sucho.

      – Boże, nareszcie! Ada, przecież ja odchodzę od zmysłów!

      – Nie wątpię.

      W słuchawce zapadła cisza.

      – Zabrzmiało ironicznie. Pewnie chciałaś, żeby tak zabrzmiało, ale jeśli chodzi ci o to, co powiedziała Monika, to się mylisz. Ona nie jest w ciąży, po prostu najadła się…

      – Igor.

      Znów cisza, tylko jego oddech, nerwowy, urywany.

      – To nie ma żadnego znaczenia, czy Monika jest w ciąży, czy nie. Dla mnie nie ma, rozumiesz? Dla ciebie oczywiście wprost przeciwnie, dziecko to jednak obowiązek i wydatki, ale przecież również mnóstwo radości…

      – Ada… – jęknął błagalnie. – Nie znęcaj się nade mną!

      – Ale dla mnie nie ma to większego znaczenia – powtórzyła. – Znaczenie ma tylko jeden drobiazg: że to jest w ogóle możliwe. Rozumiesz? To mi wystarczy. Byłeś z nią, uprawialiście seks. Nieistotne, czy ją zapłodniłeś.

      – Boże drogi, posłuchaj sama siebie! Jak to brzmi!

      – Mam w dupie, jak brzmi! – Adzie wreszcie puściły nerwy. – Mam to w dupie, rozumiesz?! To się nazywa zdrada! Twierdziłeś, że mnie kochasz, a bzykałeś się z nią! To jest po stokroć gorsze od zdrady Moniki, bo ona

Скачать книгу