Jeszcze będzie przepięknie. Agnieszka Olejnik

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik страница 10

Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik Dworek w Miłosnej

Скачать книгу

się, że od razu będzie swobodnie chodził, a tymczasem utykał i odczuwał dziwną słabość całej nogi.

      – Spokojnie – powiedział lekarz, który zdejmował opatrunek. – Wszystko w swoim czasie. Kończyna wróci do pełnej sprawności, ale to wymaga czasu. Nie używałeś mięśni i ścięgien przez kilka tygodni, trzeba je teraz spokojnie rozruszać.

      – Ile dni to potrwa? – zapytała niespokojna Ada.

      Widok zszarzałej twarzy syna sprawił, że natychmiast zapomniała o złamanym sercu. Jedynie ten nieznośny ciężar w piersi nie chciał zniknąć, utrudniał oddychanie.

      – Nie liczyłbym w dniach, tylko godzinach – odparł lekarz uspokajająco. – Zobaczy pani, już dziś wieczorem syn odczuje znaczącą różnicę. Tylko nie wolno forsować tej nogi, nie wszystko naraz.

      – Czyli teraz na przykład nie ma mowy o wizycie w centrum handlowym? – upewnił się Dawid, bo właściwie zamierzali z mamą pójść na zakupy.

      – To zależy, ile sklepów macie w planach.

      – Księgarnia. I pizzeria – odparł szybko Dawid.

      – Zgoda. Ale jeszcze na wszelki wypadek używaj tego – polecił doktor, wskazując oparte o ścianę kule. – Myślę, że za jakieś dwa, trzy dni poczujesz się na tyle pewnie, że będziesz mógł z nich całkiem zrezygnować.

      Po zjedzeniu ogromnej pizzy (z której Ada podkradała jedynie oliwki i listki rukoli) Dawidowi wrócił dobry nastrój.

      – Czuję się jak więzień, który wyszedł na wolność – wyznał z właściwą młodemu wiekowi przesadą. – Nie masz pojęcia, jakie to okropne tak długo być unieruchomionym.

      – Potrafię to sobie wyobrazić.

      – Najgorsze były schody. Kuśtykanie po równym jakoś mi już szło, ale na schodach zawsze miałem wrażenie, że polecę na łeb. Zwłaszcza przy schodzeniu.

      – W takim razie pozostaje się cieszyć, że mieszkamy na parterze – zaśmiała się Ada, bardzo się starając, by jej śmiech zabrzmiał naturalnie, choć w rzeczywistości miała ochotę płakać. – Pomyśl, co by było, gdybyśmy jednak pozostali w naszych pokojach we dworku. Musiałabym ci chyba nosić na górę posiłki.

      Myśl o obiadach jedzonych w dworkowej jadalni sprawiła, że ból wrócił z całą siłą. Muszę się jakoś zdystansować, pomyślała Ada z rozpaczą. Muszę uciec, schować się na jakiś czas.

      – Może pojedziesz ze mną do Poznania? – zapytała impulsywnie. – Jutro albo pojutrze, gdy już zaczniesz swobodnie chodzić?

      – A po co chcesz jechać?

      – No wiesz, wspominałam już o cioci Gosi. Obiecałam jej spotkanie. Poza tym muszę trochę ogarnąć mieszkanie, zanim przekażę klucz panu Cezaremu, temu pisarzowi, który ma u nas tymczasowo pomieszkać.

      – Faktycznie, rozmawialiśmy o tym.

      – Więc jak? Wybierzesz się ze mną?

      Dawid zastanawiał się przez chwilę.

      – Mamo, nie chciałbym, żeby ci było przykro, ale… raczej nie. Niechętnie. Ja nie tęsknię za Poznaniem, wiesz? Nie mam dobrych wspomnień. A poza tym są jeszcze dwie sprawy. Pierwsza to taka, że zwyczajnie lubię pobyć trochę sam. Świetnie mi się wtedy myśli. A po drugie… teraz, kiedy wreszcie będę mógł chodzić, zamierzam wybrać się na oględziny piwnicy we dworku.

      – Piwnicy? A po cóż to?

      – Jeśli coś znajdę, to ci powiem – obiecał chłopak z bardzo tajemniczą miną. – Ale jeśli nie, to wolałbym nie robić z siebie głupka.

      – Sądząc po twoim wyrazie twarzy, to jest coś ekscytującego…

      – Sam nie wiem. Ale na pewno nic złego, nie bój się. Ma związek z historią dworu, z ciocią Bogną, może z jakąś jej tajemnicą, choć tego nie jestem pewien. Jejku, jak ty to robisz, że potrafisz ze mnie wszystko wyciągnąć?!

      – Przecież wcale nie wyciągam – zaśmiała się Ada. – Ty się po prostu aż palisz, żeby się tym podzielić!

      – Dobrze, już milczę! Milczę jak grób!

      Zajrzeli jeszcze do księgarni, gdzie Ada kupiła sobie pakiet powieści Simona Becketa, bo były w promocji, a Dawid długo chodził między półkami z fantasy, by w końcu z żalem stwierdzić, że nie może się zdecydować, bo chciałby mieć od razu całe serie, a wszystko jest takie drogie.

      – Kup sobie pierwszy tom – poradziła mu mama. – A jeśli się zakochasz, dokupimy resztę. Wiesz, że na książki nigdy ci nie żałowałam pieniędzy. Nawet gdy byliśmy w kiepskiej sytuacji finansowej.

      – No, ale są przecież biblioteki – zauważył Dawid. – Myślę, że więcej sensu ma wypożyczenie tego pierwszego tomu i sprawdzenie, czy mi się podoba. Gdybym się rozczarował, miałbym wrażenie, że wyrzuciłem pieniądze w błoto.

      – Tak, masz rację. Jesteś mądrzejszy od własnej matki.

      – Przecież to ty mnie nauczyłaś takiego podejścia.

      – Może po prostu poczułam się bogata… I zatraciłam instynkt oszczędzania – Ada zaśmiała się nieszczerze.

      – À propos „bogactwa” – podjął chłopak. – Mieliśmy dziś przedyskutować z ciocią i wujkiem ten pomysł z pensjonatem. Nadal jesteś przeciwna?

      „Ciocia i wujek”. Ostry ból w okolicy serca powrócił.

      – Przeciwna? Sama nie wiem.

      Ada naprawdę nie była pewna, co sądzi o projekcie kuzynki. Właściwie nie pomyślała o tym, że skoro Igor sypia z Moniką, skoro próbują posklejać swoje małżeństwo i być może spodziewają się kolejnego potomka, to ten pomysł może być całkiem niezłym rozwiązaniem dla ich rodziny. Pracowaliby razem, Igor przestałby się czuć niepotrzebny, Monika realizowałaby własne ambicje, będąc przy tym blisko dziecka. Albo dzieci. Pan Antoni rzeczywiście mógłby zająć się ogródkiem warzywnym, zresztą już wcześniej o tym wspominał – teraz miałby dodatkową motywację…

      – Sama nie wiem – powtórzyła, podsumowując na głos własne myśli, bo Dawid wyraźnie czekał na jej odpowiedź. – To dobry pomysł, aby Sucheccy robili coś razem, oczywiście. Ale z drugiej strony, synku… Wyobraź sobie, że po parku kręcą się obcy ludzie. Że oprócz domowników w dworku są klienci.

      – Goście. To brzmi lepiej.

      – Tak, goście. Ale nie tacy, których zaprosiłeś, bo ich lubisz, tylko ci, którzy ci płacą. Czyli właśnie klienci.

      – Pewnie masz rację.

      – Ale…? – zawiesiła głos. – Przecież wyraźnie widzę, że chciałbyś coś dodać.

      – Bo widzisz,

Скачать книгу