Jeszcze będzie przepięknie. Agnieszka Olejnik

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik страница 7

Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik Dworek w Miłosnej

Скачать книгу

Kiedy pojawiają się łzy, to już jest ulga. Najgorzej, kiedy nie chcą płynąć.

      Znów przez jakiś czas maszerowali w ciszy. Co ten człowiek przeżył, o jakich emocjach mówi? – myślała Ada. Wiedziała, że nie zada tych pytań na głos. Zresztą wątpiła, że on zechciałby odpowiedzieć.

      – A potem? – odezwał się wreszcie.

      – Potem udało mi się odwrócić jego uwagę. To znaczy nie, właśnie nie odwrócić, tylko raczej przekierować… Przepraszam, mówię tak chaotycznie. Wie pan, ja wciąż to bardzo przeżywam. Więc było tak: Funia leżała w koszyku, pod kocykiem, bo ona uwielbia być przykryta. A Radek płakał. Wtedy powiedziałam, że przy obróżce jest napis „Funia” i że widocznie Mikołaj chce, aby tak ją nazywać.

      – Chyba Gwiazdor – mruknął Kacper.

      Ada roześmiała się serdecznie.

      – Jakie to zabawne, gdy kolejna osoba poprawia mnie w kwestii imienia kogoś, kto nie istnieje – powiedziała. – W Poznaniu też się mówiło „Gwiazdor”, ale mój tata z jakiegoś powodu nazywał go Mikołajem. Jego rodzice pochodzili z Warszawy. Co ciekawe, ciocia Bogna też mówiła „Mikołaj”, a z kolei pan Antoni upiera się przy Gwiazdorze. Pewnie musieli dużo o tym dyskutować.

      – A może wcale nie? – zauważył Majewski. – Może po prostu potrafili żyć z tymi różnicami. Wie pani, ja właściwie nie znałem pani Bogny. Pana Antoniego to owszem, znam, bo mój tata się z nim przyjaźnił, Antoni brał od nas miód i bywał często u ojca. Więc nie znałem dziedziczki, ale zawsze wydawało mi się piękne, że tych dwoje potrafiło się tak zaprzyjaźnić.

      – Ja myślę, że to nie była tylko przyjaźń – sprostowała Ada. – Jestem przekonana, że Antoni ją kochał.

      – Kochał? – prychnął Kacper. – Myśli pani, że to była miłość? Co za bzdura. Już mówiłem: te wszystkie romantyczne bajdy są do chrzanu!

      – Tak, ale wtedy rozmawialiśmy o książkach! Chyba nie chce pan powiedzieć, że w życiu też…

      – Chcę! – przerwał. – Właśnie to chcę powiedzieć. Jedyna miłość, pani Ado, jaka ma rację bytu, to ta, która wynika z bliskiego pokrewieństwa i z dzielenia ze sobą losu. Dzień po dniu, wzajemne wsparcie, wspólna praca, wspólne posiłki, małe radości i smutki… Zaufanie. Stałość, niezmienność. To, że można na kimś polegać bez żadnych wyjątków. Tak się rodzi miłość.

      – Ma pan na myśli miłość ojcowską i matczyną. Miłość syna i córki…

      – Tak. Ewentualnie braterską i siostrzaną, ale tego nie wiem, to tylko teoria. Nie mam rodzeństwa.

      – A co pan powie o uczuciu, dla którego ludzie ryzykują wszystko, co posiadają?! O poświęceniu, kiedy jedno oddaje życie za drugie…?!

      – Jakieś przykłady? Konkrety? Ale nie z książek i filmów, tylko z życia.

      Ach, ten jego cyniczny uśmieszek! Ada myślała gorączkowo, ale nie przychodził jej do głowy żaden przykład z historii. Zasapała się; marsz nie sprawiał jej przyjemności, bo zamiast się rozluźnić, była zła i rozczarowana, choć nie umiałaby wyjaśnić dlaczego. Właściwie co ją obchodzi, jakie zdanie ma Majewski na temat miłości?!

      – Dobrze, zakończmy ten wątek – powiedziała w końcu. – Nie mam zamiaru dyskutować z panem na takie tematy. Ja wierzę w miłość i dla mnie jest ważne, aby tej wiary nie stracić.

      Obeszli już staw dookoła, ale żadne z nich nie zwolniło. Zaczynało się drugie okrążenie. Ada zerknęła na swojego towarzysza, aby sprawdzić, czy nie uśmiecha się drwiąco. O dziwo, był zupełnie poważny.

      – Może nikt pani jeszcze nie zawiódł – powiedział cicho. – Może tę wiarę traci się dopiero wtedy, gdy dostanie się od ukochanej osoby w twarz.

      Nie miała ochoty opowiadać mu o sobie, a już na pewno nie zamierzała się zwierzać ze spraw sercowych. Szli dalej w ciszy, oddychając miarowo, a gdy drugi raz okrążyli jezioro, Ada po prostu pożegnała się i skręciła w stronę wyjścia z parku. Nie dokończyłam opowieści o Radku, uświadomiła sobie. Chciałam mu powiedzieć, że mały zaczął mówić, a tymczasem zupełnie bez sensu zaczęliśmy się kłócić na jakieś niezwiązane z nami dwojgiem tematy. Dlaczego z tym człowiekiem nie da się normalnie porozmawiać?!

      ROZDZIAŁ 7

      Zazwyczaj w dworku wspólnie jadano jedynie obiady, natomiast śniadania i kolacje pan Antoni oraz Ada z Dawidem jedli u siebie, jako że każdy miał inne upodobania w kwestii menu oraz przyzwyczajenia co do pory spożywania posiłków. Jednak ponieważ Igor naszykował na święta takie ilości jedzenia, że nie zdołali zjeść nawet połowy, ustalono, że aż do Nowego Roku wszyscy będą się spotykać trzy razy dziennie w dworkowej jadalni i – jak to określił Dawid – „dzielnie walczyć z tą klęską urodzaju”.

      Dlatego po treningu Ada wzięła prysznic i wraz z synem udała się do dworku na kolację. Powzięła silne postanowienie, że zje tylko to, co było dozwolone na jej diecie, ponieważ miała już dość przybierania na wadze. Toteż grzecznie odmówiła porcji nieco już zeschniętego, ale wciąż pysznego tortu kawowego oraz sałatki z pieczonych buraczków z fetą, poprosiła natomiast o tłusty bigos.

      – Muszę jeść tłuszcze, a ograniczać węglowodany – wyjaśniła zdziwionej kuzynce. – Kiedyś ci tłumaczyłam, mam insulinooporność. Choć szczerze mówiąc, wszystkim nam dobrze by zrobiło, gdybyśmy zamiast cukrów jedli zdrowe tłuszcze. To się nazywa dieta ketogeniczna.

      – Nie znam się na dietach – odparła Monika. – Ale to mi przypomniało, że jest coś, co chciałabym z wami przedyskutować.

      Ada rzuciła czujne spojrzenie Igorowi. Czy to możliwe, że rozmawiał już z żoną na temat ich sytuacji? Ale nie, to przecież niemożliwe. Monika nie zaczynałaby takiej rozmowy przy Radku, Dawidzie i panu Antonim. Musi jej chodzić o coś zupełnie innego.

      Pan Antoni podniósł głowę znad talerza z sałatką, wyraźnie zaniepokojony. Igor także przerwał jedzenie. Tylko chłopcy pałaszowali jakby nigdy nic. Radek próbował ukryć przed dorosłymi, że wyławia z bigosu kawałeczki kiełbasy i odkłada na brzeg talerza. Ada doskonale wiedziała, że potem posłużą jako nagrody dla Funi.

      – W pierwszej chwili może odrzucicie moją propozycję jako nierealną – ciągnęła Monika, nieco zarumieniona od emocji. – Ale proszę, wysłuchajcie do końca, a potem przemyślcie. Myślę, że każdy z nas może się odnaleźć w tym, co wymyśliłam… Że dla każdego może to być dobre rozwiązanie.

      Błagam, niech ona powie, że wie o wszystkim, że szanuje nasze uczucie, akceptuje je i nie będzie nam stawać na drodze, myślała gorączkowo Ada. Po minie Igora poznawała, że i jemu przebiegały przez głowę podobne modlitwy, choć przecież oboje wiedzieli, że to niemożliwe, aby jego żona chciała omawiać sprawy małżeńskie w obecności Antoniego i dzieci.

      Monika wzięła głęboki wdech, jakby zamierzała skoczyć na głęboką

Скачать книгу